Otóż powszechnie wiadomym jest, że każdy facet w końcu zdradzi (kobiety też, tylko one się nie przyznają). Ale nie należy wieszać pochopnie wszystkich psów na nas. Bo my nie robimy nic innego niż Wy. Spełniamy naturalny imperatyw przedłużenia gatunku. Tyle, że Wam ten imperatyw mówi "znajdź porządnego faceta, odseparuj go od innych kobiet, odseparuj od kolegów, pozbaw uciech zbędnych i rozrywek, przyucz do mycia naczyń i wynoszenia śmieci a będzie Ci służył wiernie póki Was śmierć nie rozłączy". Ma to posłużyć oczywiście zapewnieniu jak najlepszej opieki i możliwości rozwoju Waszemu potomstwu. Przy czym, uwaga, potomstwo nie musi być spłodzone koniecznie z tym mężczyzną, który potem ma zapewniać opiekę. To też potwierdzone badaniami - innych mężczyzn kobiety wybierają na krótkie znajomości, innych na długotrwały związek. Nasz imperatyw z kolei mówi "Spłódź jak najwięcej dzieci z jak największą liczbą kobiet. A przynajmniej próbuj." Tyle że realizacja naszego imperatywu jakoś nie spotyka się ze zrozumieniem :/
A dlaczego szydło wyszło z worka? Bo najnowsze badania moich ulubionych "naukowców" dowiodły, że mężczyzna, który zdradza, cierpi. Tak, dobrze widzicie. Cierpi z powodu wyrzutów sumienia, że zdradza. To cierpienie powoduje, że zdradzający mężczyźni częściej od innych zapadają na choroby wrzodowe i umierają na zawał serca. Ci biedni faceci ryzykują własnym życiem realizując naturalny imperatyw i co dostają w zamian? W najlepszym przypadku nic. Zdradzając cierpimy.
A kobiety co? Otóż nic. Kobiety zdradzają dla czystej przyjemności, bo żaden imperatyw im tego nie nakazuje. A w dodatku nie mają z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia, bo nie umierają na zawał i nie mają wrzodów. Jak Wam nie wstyd?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz