poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Już szron na głowie

        "Już szron na głowie, już nie to zdrowie, lecz w sercu ciągle maj" - że pozwolę sobie zacytować artystów i dodać od siebie "a na oczach ciągle czarne okulary". A szron na głowie upoważnia do bezpłatnego przeglądu gwarancyjnego w okolicznej przychodni. Do przychodni zatem przybyłem, wstąpiłem i zadrżałem. Ujrzawszy tłum kłębiący się w korytarzu. Jednakowoż warto było, albowiem jestem teraz szczęśliwym posiadaczem papierka stwierdzającego moją fizyczną doskonałość (gdyż albowiem jeśli ktoś nie posiada wad to jest doskonały, a jako że ja nie posiadam to vide to przed nawiasem) oraz całkowitą poczytalność na ciele i umyśle. Tu się waham jednak co do wyniku bo sam siebie uznaję czasem za niepoczytalnego. Jak długo bowiem można pracować nad jednym, nieszczęsnym projektem i nie oszaleć? Dodatkowo jako bonus dostałem odmowę na wniosek o przydział służbowych okularów (tym razem nie czarnych) umotywowaną tym, że na wspomnianych już wynikach w sekcji ‘wzrok’ (kto przeczytał ‘zwłok’ niech podniesie rękę i naciśnie przycisk) zaznaczoną miałem opcję "Sokoli, może nosić czarne okulary". A zatem (zadrżały polonistki) więc będę potrzebował asystentki o oczach czarnych niczym toń jeziora, co bym się mógł w nich przeglądać gdy będę się w nowe okulary wpasowywał. Chętne poproszę klasycznie o CV, list motywacyjny, rozmiary i zdjęcie w bikini. Albo bez.

         Ponieważ miesięczniki prenumerowane już przeczytałem potrzebuję zatopić w czymś zęby, tfu, wzrok podczas porannej przejażdżki do pracy. Do Was zatem Drogie Czytelnice zwracam się po poradę. Zanim się jednak rzucicie wypisywać zawartość Waszych bibliotek chciałbym przypomnieć, że lubię SF (nie mylić z fantasy), zwłaszcza stare dobre, z kosmitami i podbijaniem kosmosu a nie jakieś cyberpunkowe psychologiczne pierdoły. Żegnamy zatem wszystkie Zmierzchy, Sagi o ludziach lodu, Harry Pottery, Mikołajki, Zafony itp. Lubię również poczytać o współczesnej nauce podanego w sposób przystępny (tu witamy się z Hawkingiem, Greene’m, Dawkinsem). Żegnamy zatem ezoterykę, magię, homeopatię, chiromancję, astrologię i inne pseudonaukowe pierdoły. Przy okazji - jeśli ktoś jednak wierzy w te pierdoły i poczuł się urażony, to bardzo mi przykro ale zdania nie zmienię. Wolno Wam w to wierzyć, a mi wolno nazywać to pierdołami. Dalej mamy książki przyrodniczo- podróżnicze. I tu ze wstydem przyznam, że uwielbiam styl pisania Cejrowskiego, chociaż poza tym uważam go za katolickiego fanatyka, który chyba zapomniał po co Jezus rzekomo zmarł na krzyżu i że teraz raczej korzysta się z Nowego niż ze Starego Testamentu. Mnie to osobiście tzw rybka, bo ja korzystam z encyklopedii. Cejrowski zatem i seria ‘Poznaj Świat’ pod jego czujnym okiem wydawana. Ale tu chyba niewiele mi zostało do przeczytania. Coś w tym stylu jednakowoż. W dalszej kolejności mamy literaturę lekką. Coś z psychologii może być. Celowo jej w dziale ‘nauka’ nie umieszczam, bo trudno mi nazwać nauką coś co za wyniki badań uznaje subiektywne opinie wygłaszane przez przedmiot badań. Choć trzeba im przyznać, walczą chłopaki i dziewczyny i coraz częściej w badaniach używają tomografów i urządzeń do obrazowania pracy mózgu na żywo. Proszę, bazując na wyżej wymienionych, o propozycje. Coś z czym nie wstydzilibyście się siedzieć w metrze. Wróć. Z czym ja nie wstydziłbym się siedzieć w metrze.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Ludzie to jednak szuje

        Kupiłżem se dżinsy. I na kilometrowej długości metce w środku było napisane "prasować odwrócone na lewą stronę". To dżinsy się prasuje???

        Pod naciskiem Klamki, ku niewysłowionej radości narodu chińskiego zdjąłem z bloga klątwę logowania przed napisaniem komentarza. Spodziewam się w związku z tym, że na komentowanie rzucicie się jak wściekli, ale obiecuję, że wytrwam i wszystko przeczytam. Z odpowiedziami tradycyjnie - jak będę miał czas. A się ciekawie porobiło u mnie, że hej. Nie mogę opowiadać za dużo szczegółów, ale trust me, jest interesująco. W negatywnym tego słowa znaczeniu.

        Wiecie, że pacjentom pomaga placebo nawet jeśli wiedzą, że przyjmują placebo? Poważnie. Oczywiście zapewne nie na wszystko, ale np na odczuwanie bólu. Ludzki mózg nie przestaje mnie zadziwiać.

        A na głównej Onetu przeczytałem nagłówek, na który każden jeden normalnie rozwinięty mężczyzna rzuca się jak mucha na … yyy ... no po prostu rzuca się. Nagłówek ten otóż brzmi: "Bardzo głęboki dekolt gwiazdy (zdjęcia)". No to kliknąłem. A w środku niespodzianka: Paris Hilton. Bardzo przepraszam, może jestem niedzisiejszy, ale z czego oprócz bycia tytułowaną gwiazdą słynie ta pani? (tak, wiem, zazdrość przeze mnie przemawia, że nie mam tak bogatego tatusia). To już nawet Justin Bieber przynajmniej śpiewa i bardziej na gwiazdę zasługuje. Pomijam już wątpliwą jakość tych obiecanych nagłówkiem zdjęć.


        Teraz pytanie do pań głównie skierowane. Potrzebuję albowiem do pewnego testu próbki reprezentatywnej, porównania znaczy. Pytanie: czy potraficie po kilku miesiącach przypomnieć sobie niemalże słowo w słowo treść rozmowy z mężem/chłopakiem/narzeczonym (niepotrzebne skreślić, tudzież dla niepraktykujących monogamii - możecie nic nie skreślać) i tkwić w niezachwianym przekonaniu, że to właśnie wy pamiętacie doskonale a on na pewno się myli? Proszę o szczere odpowiedzi, mogą być anonimowe, a wszystko co powiecie może i zostanie wykorzystane przeciwko wam. Przynajmniej niektórym. Niekoniecznie tu obecnym.


        No i nie da się ukryć, że wiosna pełną gębą. Przygotowane? Kiecki nowe (koniecznie mini) zakupione?


        Ludzie to jednak szuje. Naukowcy (tym razem nie wiem czy amerykańscy) przeprowadzili eksperyment. Najpierw wypytali grupę testową czy za pieniądze byliby w stanie razić kogoś elektroprądami. Nie śmiertelnymi, ale jednak bolesnymi. 64% powiedziało, że nie. Potem dano im naprawdę szansę użycia elektrowstrząsów i naprawdę dano im za to pieniądze (maksymalnie 20 funtów, po funcie za jedno porażenia). 96% wciskało guzik aby się kurzyło. Gdy widzieli twarz osoby rażonej przerywali po 11 razach. Gdy widzieli tylko dłonie dochodzili do 15. Ludzie to jednak szuje są. Konkluzja? Nasze deklaracje są funta kłaków warte. Wszystkie te brednie o "na dobre i złe", "póki śmierć nas nie rozłączy" są dobre dla naiwnych, bo jacy jesteśmy naprawdę okazuje się nie gdy składamy obietnice ale gdy przychodzi do ich realizacji.