środa, 11 lipca 2012

Zażółć gęślą jaźń.

        Jest głupi przepis, który mówi, że pracownik - czy mu się to podoba czy nie - musi część swojego urlopu wykorzystać w postaci dwóch tygodni bez przerwy. Przepis ten, uchwalony przez posłów rzekomo dla dobra pracowników, niewygodny jest, głupi i utrudnia mi efektywne zarządzanie moim czasem na wypoczynek. Po tygodniu wymuszonego wypoczynku albowiem zmęczony jestem jak po tygodniu katorżniczej pracy. Nie żebym wiedział co to katorżnicza praca, co to to nie, nie po to się tyle lat uczyłem żeby teraz katorżniczo pracować. Ale jakieś tam wyobrażenie o katorżniczej pracy mam. Zmęczony jestem więc. A powiedzieć muszę, że wypoczynek preferuję aktywny. Czyli np poleżeć w cieniu z książką, poleżeć w cieniu na leżaku obserwując mewki mewy, posiedzieć w cienie ze szklanką chłodnego piwa napoju. A i tak po tygodniu umieram ze zmęczenia. Jak w takich warunkach żyć, Panie Premierze, jak żyć?

        Idę zatem na urlop. Co bardziej uważni uważnie zauważyli, że mi się nowy gadżet pojawił. Dziurawy Worek otóż, idąc z czasem, z postępem, z osiągnięciami dorobił się konta na Twitterze. I teraz Jacek siedzi sobie na plaży w cieniu i może do Was napisać “Siedzę sobie na plaży w cieniu”. Czyż to nie ekscytujące?