czwartek, 15 października 2015

Drzewko

Są tacy, to nie żart,
Dla których, jesteś wart…


         ...tyle co wyczyta z drzewka ;-) Gdyż istnieje ponoć w psychologii dział zajmujący się analizą drzewek narysowanych przez pacjentów. (Gdyż wszyscy albo byliśmy pacjentami, albo jesteśmy, albo - zdaniem psychologów - powinniśmy być.) I na podstawie drzewka narysowanego przez takiego pacjenta, szalony… wróć… doświadczony psycholog potrafi wyczytać co nieco o charakterze, problemach i przeszłości owego pacjenta.

         Zatem narysowałem drzewko. Kto mi coś o mnie opowie? (I nie chodzi o ocenę mojego talentu, tak?) Poproszę o szczere wypowiedzi, kwardy jestem, zniosę dużo.

Szanowni Państwo : obraz pt "Drzewko", długopis na papierze, format A5
(copyright Ja, kopiowanie dozwolone po wniesieniu sutej opłaty)



poniedziałek, 5 października 2015

Z kamerą wśród dziwnych zwierząt.

        W ramach cyklicznego programu “Z kamerą wśród dziwnych zwierząt” wybierzemy się dzisiaj podglądać informatyka pospolitego (łac. homo informaticus vulgaris).


         Informatyk pospolity. Płochliwe to stworzenie trudno spotkać w naturalnym środowisku. Preferuje gęsto zaludnione tereny miejskie, zwłaszcza w okolicach serwerowni lub innych zagęszczeń nowoczesnych technologii. Wydaje się w jakiś nieprawdopodobny sposób czerpać energię z tych urządzeń. Pomimo sporego zagęszczenia informatyków na tych obszarach zadziwiająco rzadko można się natknąć na jakiegoś. Czasem tylko udaje się zaobserwować jakiegoś przemykającego ukradkiem korytarzem, zazwyczaj z jakąś zdobyczą pod pachą: czy to nowy tablet, którym biegnie zaimponować innym samcom informatykom, czy wręcz przeciwnie - zdobycz już wiekowa, np stare Atari na chodzie, które wzbudza na twarzy informatyka wyraz niemalże ekstazy. Większość dnia informatycy spędzają w swoich pozbawionych okien i wentylacji norach i jaskiniach, które - niczym altanniki - przyozdabiają rzeczami, które wydają im się atrakcyjne: stare karty graficzne i dyski twarde, dyskietki, monitory LCD, drukarki igłowe. W przeciwieństwie jednak do altanników, u których sukces rozrodczy zależy od jakości ozdób, u informatyków nie zaobserwowano, aby ozdabianie nor i jaskiń miało jakikolwiek wpływ na powodzenie wśród płci przeciwnej. Właściwie nie wiadomo jak informatyki się rozmnażają. Prawie nie obserwuje się informatyków płci żeńskiej. Zagadką jest jak gatunek przetrwał w obliczu tak wielkiego niedoboru żeńskich osobników. Niektórzy naukowcy stawiają tezę, że samice informatyków, choć nieliczne, są jednak bardzo płodne. Ze względu na nieliczne obserwacje samic informatyków teza ta pozostaje nieudowodniona.

        Nie wiadomo po co, ale wśród informatyków występuje okres godowy. Zapewne jakiś relikt przeszłości, którego ewolucja nie zdążyła jeszcze wyeliminować. W okresie godowym, który - co wyjątkowe wśród ssaków - każdy informatyk ma w innym terminie (chodzi zapewne o to, że i bez konkurencji informatykowi trudno jest znaleźć samicę), u informatyka dokonuje się przemiana. Przywdziewa godowe barwy, czerwone lub niebieskie, w maskujący wzór kraty, całość z gustownej flaneli. W tym eleganckim przebraniu informatyk opuszcza bezpieczne czeluście jaskini w piwnicy i udaje się na łowy. Na widok samicy przyjmuje niewystudiowaną pozę nonszalancji. Udało nam się ten wyjątkowy (wyjątkowy tym bardziej, że udało się zarejestrować aż trzech informatyków na raz!) moment zarejestrować na poniższym filmie.


        Poza okresem godowym informatyki łączą się w stada złożone niemal wyłącznie z samców. Samotny informatyk zaskoczony przez samicę salwuje się ucieczką, starannie unikając spoglądania w jej kierunku. Przyparty do muru, odcięty od drogi ucieczki stosuje wyrafinowane mechanizmy obronne: od lekkiego zarumienienia, poprzez obfite pocenie, aż do ostentacyjnego omdlenia i udawania martwego. Ze stuprocentową skutecznością zniechęca samicę do konsumpcji/kopulacji.

         Informatyk jest słabo przystosowany do życia poza swoją niszą. Zmuszony do jej opuszczenia i udania się na urlop pierwszego dnia spala się na czerwono (patrz zdjęcie poniżej) i przez resztę urlopu kryje się w cieniu. O ile to możliwe. Wystawiony na działanie promieni słonecznych informatyk cierpi. W milczeniu.


         A wszystko to pomimo tego, że informatyk - choć bez entuzjazmu - to na urlop udaje się dobrze przygotowany. Na zdjęciu widzimy informatyka w ubarwieniu urlopowym w pełnym rynsztunku plażowym: modny ostatnio parawan (w celu ochrony przed piaskiem), torba zawierająca trzydniowy zapas wody i suchego prowiantu oraz karimatę (w celu ochrony przed piaskiem), leżak (w celu możliwie największego uniknięcia kontaktu z piaskiem), klapki (w celu ochrony przed piaskiem). Dodatkowo, czego na zdjęciu nie udało się uchwycić, strój obejmuje czapkę z daszkiem oraz czarne (mroczno czarne) okulary (w celu ochrony przed słońcem).


        Niech Państwa nie zmyli wyluzowana postawa. Na zdjęciu nie widać zniechęconego i pozbawionego nadziei wyrazu twarzy informatyka zmuszonego do korzystania z tzw uroków plażingu.
        Zmęczony plażingiem informatyk udaje się na spacery po okolicznych wydmach. Trop informatyka jest łatwy do rozpoznania: po prawej stronie zdjęcia ślad zostawiany przez informatyka, po lewej ślad zostawiany przez normalnego użytkownika plaży.


        Zachęcamy Państwa do obserwowania tych zadziwiających stworzeń. Oswojony informatyk posiada wiele zalet i przy odpowiednim traktowaniu potrafi być pożytecznym zwierzęciem domowym.

         W komentarzach prosimy zostawiać informacje o tym, jakie dziwne zwierzę chcieliby Państwo poznać w następnym odcinku.

Czytała Krystyna Czubówna.