czwartek, 19 stycznia 2017

Z cyklu: Wuj Jacek z podróży - Malta, część 3


        Wracając do kościołów. Kościoły na Malcie są wszędzie. Właściwie nie kościoły. W porównaniu z otaczającymi je budynkami powinno się raczej mówić - kościeliska. W sensie, że w dwupiętrowej zabudowie wielki kościół wygląda jak wielki kościół. Maltańczycy, w 98% chrześcijanie, lubią wielkie kościoły. A że budują je z jedynego dostępnego na wyspie materiału (takiego żółtawego kamienia), to wszystkie wyglądają dostojnie.

        Pierwszy. Kościół Wniebowzięcia Matki Bożej. Dostojna bazylika. Na zdjęciu nie wygląda imponująco, bo brak czegoś do ustalenia skali. Ale wierzcie mi, jest duża. A w środku można dostać zawrotów głowy, więc nie patrzcie w górę.



        Drugi. Wspomniany już kościół w pobliżu cmentarza i knajpki. Pod wezwaniem nie pamiętam kogo. Widoczny z każdego zakątka miasta. Coś jak nasz Pałac Kultury. Jak się zgubisz w Mellieha - znajdujesz kościół i walisz prosto na niego. Jak znajdziesz kościół to do knajpki już blisko.


        Trzeci. Bazylika Ta’Pinu. Wielkie kościelisko pośrodku niczego. Dopiero gdzieś daleko w tle widać jakieś zabudowania. W środku sala pełna protez, gipsowych odlewów rąk i nóg, zdjęć ofiar wypadków drogowych. Jak ktoś miał wypadek, to trafiał do szpitala, gdzie lekarze robili co mogli na 36-godzinnych dyżurach. A jak już im się udało, to pacjent z wdzięczności dziękował. Matce Boskiej. Lekarze na Malcie muszą być odrobinę sfrustrowani. Nie wolno robić zdjęć w środku, więc zrobiłem.


        Kto się dobrze przyjrzy, ten zobaczy, że “Jan Paweł II tu był”. Na zewnątrz okazuje się, że nie tylko Jan Paweł II tu był. Stałym bywalcem jest niejaki Noel, który przywozi tu swoje dziewczyny, niczym Bożydar do Muzeum Ziemi Podlaskiej (dla niekumających porównania: Bożydar).


        Czwarty. Ten, jako jeden z nielicznych, raczej niewielki. Za to na kompletnym zadupiu. Z daleka wygląda jak meksykański kościół w jakimś westernie. Tylko restauracja, sklep z pamiątkami, dziura w skale (o atrakcjach Malty i Gozo w następnej części) i kościół.

        Piąty. Katedra św. Jana Chrzciciela w La Valetta. Największa, najstrojniejsza, najdroższa (wstęp 10€) katedra/kościół na Malcie. Odżałowałem, zapłaciłem, wstąpiłem. Przyznaję, robi wrażenie.


        Oprócz kościołów mają maltańczycy niezrozumiałe uwielbienie do nazywania swoich domów imionami świętych. Na frontowej ścianie każdego niemal budynku znajduje się figurka lub obrazek świętego/świętej.




        98% ludności wyznania katolickiego. Rekord nie do pobicia nawet w Polsce. A mimo to ludzie jacyś spokojni, życzliwi.


A o atrakcjach turystycznych porozmawiamy sobie, drogie dzieci, następnym razem.