- Follow the white rabbit. - Lustereczko uczyło się bardzo powoli. Ale się uczyło. Napis zmienił się na "Podążaj za białym królikiem".
- Ke? - zdziwiła się Śnieżka.
Ale nie zdążyła się bardzo nadziwić, bo nagle zaszumiało, zagrzmiało, zadymiło i poczuła jak ciągnie ją jakaś siła. Zamknęła oczy a gdy je otwotrzyła zorientowała się, że jest po drugiej stronie lustra. Poczuła, że ktoś się jej przygląda. Odwróciła się i zobaczyła królika. Siedział przy kawiarnianym stoliku i sączył sok marchewkowy z kieliszka z oliwką. Wstrząśnięty, nie mieszany. Podeszła do niego z pewną taką nieśmiałością, bo choć to bajka to królik w garniturze był dla niej nowością.
- Kto ty jesteś? - zapytała.
- Polak mały - odpowiedział królik, a za chwilę widząc minę dziewczynki parsknął śmiechem.
- Nazywam się Rabbit. White Rabbit - powiedział już poważnie i siorbnął kolejny łyk soku z kieliszka z oliwką.
- To za tobą mam podążać - ucieszyła się Śnieżka - To chodźmy.
- Nie tak szybko, najpierw biurokracja. Nazwisko?
- Śnieżka - skłamała Śnieżka.
Królik podejrzliwie uniósł lewą brew, siorbnął soku i zaczął pisać.
- Shs... Schni... Do stu tysięcy beczek marchewki... Shnjes.... shcka - dokończył i uśmiechnął się szeroko.
- Nazwisko panieńskie matki i miejsce urodzenia - indagował dalej.
- Brzęczyszczykiewicz, Chrząszczyrzewoszyce - powiedziała Śnieżka.
30 minut i 25 zmiętych kartek później spocony królik dosiorbując 7 kieliszek soku marchewkowego z oliwką (wstrząśnięty, nie mieszany) drżącymi rękami kończył właśnie nazwisko. Dopisał 'kjewitsch' i z radością w oczach spojrzał na Śnieżkę. Ta, domyślając się, że trzeba mu przypomnieć miejsce urodzenia, podpowiedziała z niewinnym uśmiechem:
- Chrząszczyrzewoszyce.
- Łłłłaaaaaaaaa - rozdarł się królik, po czym zjadł resztę kartek a z ostatniej zrobił czapeczkę, założył ją i w podskokach slalomem zaczął się oddalać.
- Bezguście - westchnęła Śnieżka, która co by nie mówić na ciuchach się znała - Żeby papierowy kapelusik zakładać do garnituru. Jak jakiś szalony kapelusznik.
Niemniej królik, choć bezguście, był jej potrzebny do zlokalizowania księcia.
- Kró-lik po-cze-kaj - wołała, biegnąc za nim.
Królik odwrócił się na chwilę, uśmiechnął tajemniczo i... znikł. Tylko uśmiech było widać jeszcze przez chwilę.
- Do stu tysięcy beczek marchewki - powiedziała Śnieżka. - Gdzie ja teraz znajdę tego durnego królika?
Szczęście jej dopisywało, bo w tym momencie na ścieżkę z lasu wyszli ludzie. Choć gdy podeszli bliżej Śnieżka tych ludzi nie była już pewna. No bo towarzystwo składało się z: blaszanego lwa, słomianego robota, stracha na wróble wystylizowanego na lwa oraz starszej kobiety w czerwonych pantofelkach. Zatrzymali się na drodze kilkanaście metrów od Śnieżki. Śnieżka przyglądała się im spod oka. Oni spod oczu przyglądali się Śnieżce. Od czasu do czasu wiatr przegonił przez drogę tuman kurzu lub takie kuliste roślinki. No takie co to je wiatr toczy. Jak w westernach. Wiecie jakie, nie?
I już miała Śnieżka wyciągnąć broń tzn miała się odezwać gdy nagle usłyszała świst i dokładnie w miejscu gdzie stali jej potencjalni rozmówcy wylądował gwałtownie dom. Taki klasyczny, wiejski. Jeszcze dym z komina leciał. Gdy otrząsnęła się z szoku, podeszła bliżej i zobaczyła, że tylko buciki wystają spod chatki. A na bucikach wyszyte imię: "Dorotka". Z czymś jej się to imię skojarzyło, ale nie miała czasu pomyśleć z czym, bo nagle, jak spod ziemi, obok Śnieżki zmaterializowała się dziewczynka.
- Hasta la vista, baby - krzyknęła i zatańczyła z widoczną radością.
- Czego się cieszysz, właśnie zginęło czworo ludzi. Cztery osoby. Cztery... yyyy. Starsza pani i trzy cosie.
- Noooo - uśmiechnęła się jeszcze bardziej dziewczynka - Nareszcie. A wiesz ile musiałam wystrzelać domów, żeby wreszcie trafić? Zużyłam 5 wiosek.
Śnieżka domyśliła się, że dziewczynka miała coś wspólnego z niespodziewaną teleportacją domu.
- Kto ty jesteś? - zapytała.
- Jestem wnuczką dobrej czarownicy z OZ, którą 50 lat temu ta cała Dorotka załatwiła w ten sam sposób. - I zaczęła tańczyć.
- Przepraszam, nie chcę zakłócać rytuału radości, jednak ważne sprawy wymagają ode mnie abym natychmiast skontaktowała się z białym królikiem. - Nie mogła radosnej dziewczynki potępiać, w końcu sama miała zamiar nakarmić księcia lekko przyprawionym jabłuszkiem, co powinno niechybnie skierować go w zaświaty. - Nie wiesz gdzie mogę go znaleźć?
- Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami stoi sobie w środku lasu chatka z piernika. Wiesz gdzie to?
- Wiem. - odparła Śnieżka - Mieszkam tam.
- Aaaa chyba, że tak. W takim razie idź tą drogą. Za zakrętem jest liceum dla młodych czarownic. Królik ma norę za szkołą.
I zniknęła. A Śnieżka poszła. Zbliżając się do szkoły zobaczyła smoka. Takiego normalnego, zielonego, z trzema głowami. Nic niezwykłego, całkiem przeciętny smok. Smok zaczepiał dziewczynki wychodzące ze szkoły i coś tam notował w zeszycie.
- Pewnie jakiś pedofil - pomyślała. Chciała go ominąć, ale ciekawość wzięła górę.
- Cześć smok. Co robisz?
Smok spojrzał na nią przenikliwie i donośnym głosem zapytał:
- Czy jesteś dziewicą?
- Yyyyy - powiedziała Śnieżka lekko zaskoczona pytaniem.
- Yyyyy - powtórzyła i uśmiechnęła się wspominając krasnoludzkiego stajennego, ochroniarzy księcia, szewca, krawca i drużynę koszykówki z klasy maturalnej. Tak tylko ich wspomniała bez konkretnego powodu.
- Nie, smok, zdecydowanie nie jestem już dziewicą.
- Na gwałt potrzebuję dziewicy - powiedział smok drapiąc się po lewej głowie.
- Na gwałt to chyba smoczycy?
- Dziewicy. Muszę coś zjeść. A jeśli chodzi o smoczyce, to... wiesz... jakby to powiedzieć... wolę smoki. Ale jak każdy przyzwoity smok jadam tylko dziewice. Wyginę jeśli czegoś nie zjem. A jak zjem to zapadnę w sen na kolejne sto lat.
- Ty smok, a nie przyszło ci do głowy, że wyginiesz, bo... jakby to powiedzieć... wolisz smoki? Poza tym przez ostatnie sto lat sporo się tu zmieniło w kwestii dziewic.
- To znaczy? - zapytał drapiąc się po środkowej głowie.
- To znaczy, że liceum to słabe miejsce do polowania na dziewice - Nie wiedzieć czemu znowu wspomniała krasnoludzkiego stajennego, ochroniarzy księcia, szewca, krawca i drużynę koszykówki z klasy maturalnej.
- Dlaczego? Przecież pełno tu dorodnych dziewcząt - nie ustępował smok.
- No właśnie - westchnęła Śnieżka zastanawiając się jak mu powiedzieć, że sporo się zmieniło podczas jego snu.
- Chodzi o to smok, że trudniej teraz spotkać dziewicę w liceum niż smoka homoseksualistę. 18-letnie dziewice to gatunek prawie na wymarciu. Legendarne jak jednorożce, niespotykane jak porządni faceci.
Smok posmutniał gdy to usłyszał. Zeszło z niego powietrze, skurczył się, jego trzy głowy opadły prawie do ziemi. Śnieżce żal się go zrobiło.
- Słuchaj smok. Spróbuję Ci pomóc i zmienić Twoje upodobania kulinarne. Ale najpierw wyświadczysz mi malutką przysługę. Zgoda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz