Przez lasek zielony, ścieżynką żużlową podskakując wesoło idzie sobie dziewczynka. Idzie do swej babci, która w środku lasu mieszka. Kim jest dziewczynka? Wydaje Wam się, drogie dzieci, że to Czerwony Kapturek. Macie rację, wydaje Wam się. To Kopciuszek. Znamy Kopciuszka z innych bajek i kompletnie nie mamy pojęcia z czego się tak głupio cieszy. Przecież to żadna frajda mieć dwóch braci, bliźniaków. Jednemu Jacek było (jak można dać dziecku takie głupie imię?) a drugiemu bardziej swojsko Placek. Łobuzy to nie z tej ziemi, kiedyś nawet księżyc chcieli ukraść. A najbardziej na świecie to chcieliby wszystkimi rządzić. A ich ojciec, Tadeusz, jakiś taki tolerancyjny wobec nich był. Zrozumiała jest więc radość Kopciuszka, gdy jej się z tego domu wariatów choć na chwilę wyrwać uda. Każdy pretekst jest dobry. Podskakuje więc sobie przez las aż tu nagle zza krzaczorów wyskakuje banda. Siedmiu ich było, wszyscy w czerwonych czapkach, wzrostu nienachalnego. Nie drogie dzieci, to też nie Czerwone Kapturki.
-Cześć lala. Gdzie zap..., znaczy dokąd idziesz panienko? - zapytał najstarszy. Chyba. Wszyscy mają brody to trudno zgadnąć.
-Cześć kurduple. - hardo odpowiedziała Kopciuszek.
-Sami dzisiaj? A gdzie szefowa? - zapytała.
-Sierotka Marycha ma dzisiaj PMS-a. Prysnęliśmy zanim się obudziła.
Sierotka Marycha była szefową bandy. Twardą ręką trzymała ich za ja..., eee trzymała ich w garści. Była wyznawczynią feminizmu praktycznego i nie tolerowała żadnego oporu.
-Długo jeszcze wilka macie tu zastępować? - zapytała Kopciuszek.
-Za trzy dni wraca. Nareszcie. Bo już dawno na pole marychy nie mieliśmy czasu zajrzeć.
Bo trzeba wam dzieci wiedzieć, że stąd się ksywka Sierotki wzięła. Od pola marychy czyli marihihihuany. Uprawianej oczywiście dla celów leczniczych. Bo na imię to Sierotka ma Hermenegilda. Ale dawno wiatr rozwiał prochy ostatniego, który się tak do niej zwrócił. Jakiś książę na białym rumaku czy coś. Podobno go od tamtej pory wszyscy szukają.
-Dobra, to żeby was zbędnymi dialogami nie stresować. Idę do babci, która mieszka w środku lasu, w chatce z piernika na kurzej łapce. Niosę jej nową nadzieję. Znaczy się baterie do Radia Maryja. Bo jak nie dostaje nowych na czas to się zaczyna dziwnie zachowywać. Zamiast porządnego kapelusza zakłada takie moherowe coś. Jabłka zatrute zaczyna w hurtowych ilościach produkować. Wiecie ile było śpiących księżniczek jak się ostatnim razem spóźniłam?
Pożegnała się Kopciuszek i ruszyła w dalszą drogę. Ale nie wiedziała, że jej śladem podążają dwaj jej bracia. Ukochani w tej sytuacji byłoby eufemizmem. Po prostu bracia. Bracia Kopciuszka odznaczali się nieprzeciętnym wzrostem. I tyle na temat wzrostu. Nie będziemy się przecież rozwodzić, w którą stronę nieprzeciętny. Dawali się braciszkowie we znaki królestwu, oj dawali. Kilka ich uczynków wymienimy sobie dla przestrogi. Smoka trzygłowego, ulubioną maskotkę króla, tak siarką napaśli, że biedny pękł po wypiciu całej wody z jeziora. Winę za to zwalili na biednego szewca, który za karę musiał się ożenić z księżniczką i dostał połowę królestwa. Złota rybka z jeziora w tej sytuacji nie miała najmniejszych szans przeżycia. Zaczarowaną żabę pożarł bocian, bo się nie miała gdzie schować. Najmłodsza córka króla do dziś zwiedza okoliczne stawy i całuje co tylko zielonego znajdzie. Nie wie biedna, że jest starania skazane są na porażkę. Wilkowi też dali się we znaki. Zapukał niby do babci a tam te dwa nicponie się zaczaiły. Przebrali go za babcię, założyli papucie, szlafrok, moherowy berecik i zostawili. Tak go Czerwony Kapturek zastała. Do dziś się śmieje jak wilka widzi. Stąd ten wilka urlop. Zdrowotny nie wypoczynkowy. Stres leczy w uzdrowisku "Za siedmioma górami" sp. z o.o.
No więc podążają śladem Kopciuszka. Ale Kopciuszek nie w ciemię bita. Zorientowała się co się święci i uknuła chytry plan. Oj jaki chytry. Godny nagrody Nobla w dziedzinie chytrości. Ukryła się Kopciuszek w krzaczkach i puściła braci przodem. Wymyśliła, że jeśli ona się spóźni a bracia dotrą do babci pierwsi to być może, przy szczęśliwym zbiegu okoliczności babcia z tych nerw z powodu braku radia wyrządzi braciom jakąś nieodwracalną krzywdę. I tu się Kopciuszek rozmarzyła jak też by ta krzywda mogła wyglądać. My się rozmarzać na ten temat nie będziemy, bo musiałoby być od 18 lat.
Dotarli chłopcy rzeczywiście do babci pierwsi. Mieli się właśnie na Kopciuszka zaczaić gdy ich babcia przyfilowała. A przed babcią Jagienką (w skrócie Jagą zwaną) nawet te łobuzy respekt czuli. Nikt nie wiedział ile ma lat ale eutanazji nikt nie odważył się sugerować. Właściwie był kiedyś jeden co się odważył. Zamieniła go w kozę i od tamtej pory błąka się po całym świecie szukać tego co jest bardzo blisko. Babcia od kilku godzin zbawczego radia pozbawiona humorek miała nienajlepszy.
-Witajcie chłopcy - powiedziała, a uśmiechu jej nawet największy optymista nie uznałby za radosny. Właściwie tylko wiedząc, że to uśmiech można to było uznać za uśmiech. Nie, nie da się tego opowiedzieć. To było coś podobnego do tego.
-Witajcie chłopcy - powiedziała, a 'uśmiech' nie znikał jej z ust.
-Wpadniecie na piernik? - mrugnęła filuternie brwiami.
-A mamy wybór?
-Pewnie - babcia spojrzała znacząco na całe stado ogrodowych krasnali zdobiących okolicę jej domu. Jakoś dziwnie przypominały wielu zaginionych mieszkańców królestwa.
-Z największą przyjemnością - powiedzieli chłopcy przełykając ślinę.
-Z największą przyjemnością - powiedziała babcia przełykając chłopców pół godziny później.
W tym momencie do babci dotarła Kopciuszek.
-Cześć babciu Jagienko - trochę lizusostwa na początek nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
-Przyniosłam Ci nowe baterie. I babciu, mam prośbę. Pożyczysz mi dowód? Na tydzień potrzebuję, potem oddam.
Babcia najedzona, baterie nowe, to i humor jej się poprawił.
-Masz, tylko nie pokazuj nikomu. Pamiętasz co się stało ostatnio? Do dzisiaj bidulek milicjant nie odzyskał przytomności.
Kopciuszek wzięła dowód uśmiechając się skrycie lecz złośliwie. Jeszcze jedna misja zakończona POPiSowo.
Apdejt (wcale nie bajkowy)
No dobra, chwilę mnie nie było. Szef się w końcu dowiedział, w którym pokoju siedzę. Tak bardzo zapragnął nacieszyć swe oczy moim widokiem, że się go wcale pozbyć nie mogłem. Na szczęście w końcu ważniejsze szefowe sprawy wzięły górę i sobie poszedł. Mogę wreszcie w spokoju popracować ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz