środa, 13 czerwca 2007

Bajka

        "Wcale nie tak dawno temu i wcale nie tak daleko jak by się mogło wydawać, w kraju mlekiem, miodem i drobiem płynącym, żyli sobie w szczęśliwych związkach heteroseksualnych Oni i One. Żyli tak jak zawsze do tej pory żyli Oni i One. Oni chodzili do pracy, One im do tej pracy robiły kanapki. Oni pracowali... no... w pracy, One w domu, choć w pracy często też. Oni po pracy wracali do domu, ale nie zawsze. Czasem poszli z kolegami na piwo, czasem na mecz, a czasem prosto do domu, gdzie już czekała zupa przez One przygotowana. Zupa może niekiedy była za słona, ale tylko niektórym Onym to przeszkadzało. Od czasu do czasu Oni zabierali One na zakupy, do kina lub nawet na spacer przy księżycu. Oni wiedzieli, że One lubią kwiatki (choć zrozumieć nawet nie próbowali co takiego jest w kawałku zielska, które i tak za chwilę zwiędnie) i bywało, że jeśli zabłądzili w pobliże kwiaciarni to kwiaty kupowali. Nie zdarzało im się to często, ale zdarzało się nawet bez okazji. Bo o okazjach to już nie wszyscy Oni pamiętali, za to One w tym temacie miały pamięć absolutną i była to jedna z niewielu rzeczy, których nie wybaczały. A okazji było mnóstwo: rocznica pierwszej randki, rocznica pierwszego pocałunku, rocznica pierwszego... ekhem... no wiecie czego, rocznica ślubu kościelnego, potem cywilnego, rocznica wesela, imieniny, urodziny, itp... Oni nie mieli szans w tej konkurencji, ale niektórzy naprawdę się starali. Oni nauczyli się przez lata wielu rzeczy o Onech, niektóre nawet były przekazywane z pokolenia na pokolenie (One nigdy nie mają za wiele torebek i butów, na stwierdzenie Onych "jestem za gruba" należy zawsze zaprzeczać, na pytanie "jak wyglądam w tej sukience?" jedyną prawidłową odpowiedzią jest "ślicznie, kochanie").
        I tak sobie trwała ta sielanka. Oni cieszyli się, że mają w domu ciepły obiad, choć w pracy na swoje One narzekali. One cieszyły się, że mają się do kogo przytulić wieczorem, choć czasem innym Onym żaliły się, że Oni już nie reagują na to przytulanie jak dawniej.

        Aż pewnego razu w tej pięknej krainie pojawił się zły czarnoksiężnik Eljot, który postanowił zniszczyć miłość i pokój między Onymi i Onemi. I jak na złego czarnoksiężnika przystało użył sposobu podstępnego i perfidnego. Eljot napisał książkę i dał ją Onem do poczytania. A ponieważ książka była o tym o czym One lubią najbardziej to One książkę poczytały. I One dowiedziały się z książki, że Oni wcale nie są księciami z bajki, a już na pewno nie z tej. One dowiedziały się, że są gdzieś na świecie książęta, którzy będą im piękne słówka prawić i czułe listy miłosne pisać. Że są książęta, specjalnie dla których będą zakładać swoją ulubioną zieloną bieliznę. Że są książęta, którzy każdą chwilę z nimi będą celebrować a następnej nie będą mogli się doczekać. Że są książęta, dla których One będą ważniejsze od meczu czy piwa, i to nie tylko przez pierwsze 2 lata ale zawsze. One dowiedziały się, że kwiaty raz w miesiącu to żaden rarytas, że można bez pamięci pokochać kogoś kto oblał Cię zupą, że nawet o genach i chemii można mówić w sposób wywołujący gęsią skórkę. I nagle One zaczęły inaczej patrzeć na Onych. I co gorsza, One które książkę przeczytały często pożyczały ją innym Onem. Tak się ta zaraza rozprzestrzeniała. A Oni nie mogli zrozumieć co się nagle stało, dlaczego kwiatek raz w miesiącu przestał wystarczać, dlaczego nagle tak ważne stało się okazywanie dawno zapomnianych uczuć.
        Piękna i szczęśliwa kraina nigdy już nie była taka sama. Albowiem zły czarnoksiężnik wiedział, że książąt z jego książki nie ma na świecie, ale One tego nie wiedziały. Pogoniły swoich Onych i szukały książąt. A Oni błąkają się po świecie, pokonują równiny Anglium i Irlandium, szukając miejsca gdzie przewrotne słowa złego czarnoksiężnika Eljota jeszcze nie dotarły, bo w swoim własnym kraju nie mają już u Onech żadnych szans."

PS1. Morału nie będzie.
PS2. Na podstawie egzemplarza bajki znalezionego przy zwłokach Onego, który podjął rozpaczliwą próbę zwrócenia uwagi jakiejś Onej, na co wskazuje wielki ususzony bukiet róż oraz list miłosny, perfumowany, pisany własnoręcznie.
PS3. Podobieństwo do faktów i osób rzeczywistych jest przypadkowe, aczkolwiek interesujące, nieprawdaż?
PS4. Coś Pan najlepszego narobił, Panie Wiśniewski?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz