czwartek, 28 czerwca 2007

Kilka dni człowieka nie ma...

        ... a tu proszę co się wyprawia. Jedna pani zostaje babcią (w zależności od opcji politycznej - zostanie lub już jest)(gratulacje dla TrochęStarszejAni), druga w związku ze swoim prawdopodobnie kiedyś mającym zaistnieć potomkiem przygotowała zestaw zasad, który choć chwalebny to nijak nie da się zastosować w życiu (ukłon w stronę Wilczycy). Wygląda to na kolejny łańcuszek, na szczęście kolejny babski więc znowu mam z głowy. Blogi by poumierały jakby tych łańcuszków nie było?
        Trzecia informuje, że nadejszła wiekopomna chwila i znika zostawiając po sobie grono rozgoryczonych czytelników, których - jak tak czytam co się tam dzieje - swoim odejściem wpędzi w alkoholizm. U innych remont.
A u mnie sobie dobrych rad udzielają.
        Nie można Was, szanowni państwo, nawet na chwilę z oka spuścić. Więc już będę czuwał.

piątek, 22 czerwca 2007

Przerwa wakacyjna

        Ogłasza się przerwę urlopową do odwołania. Przepraszam, że tak bez uprzedzenia, ale kto by tam zrozumiał faceta. Bawcie się wszyscy dobrze w wakacje, róbcie dużo zdjęć. Może je kiedyś wspólnie obejrzymy.
Do zobaczenia.

poniedziałek, 18 czerwca 2007

Wróbelki

        No a jaki tytuł miałem dać, "Kaczki"? Tego by Onet nie puścił. Bo kto jeszcze nie wie to dzisiaj są urodziny miłościwie nam panujących Jarosława i Lecha K. Wszystkiego najlepszego. Z życzeniami proszę się u mnie nie dopisywać, bo Onet i tak brzydkie słowa ocenzuruje, daremny trud. A jeśli ktoś jednak szczerze panów K. uwielbia to proszę o wybaczenie, ale ja nie i w dyskusje dlaczego wdawał się raczej nie będę. Bliższa mi raczej druga strona sceny politycznej ale jakieś mięczaki tam teraz rządzą. Co prawica krzyknie o komunistach to lewica uszy po sobie i do norki.

        Ale nie o polityce miało być tylko o wróbelkach. Zauważyliście, że powoli wracają. Pamiętam z czasów dzieciństwa, pełno ich było. Potem na długo zniknęły prawie całkowicie. Teraz nieśmiało, powoli wracają. I dobrze, bo wolę wróbelki od gołębi. Proszę ładnie przywitać wróbelki.
 
 "Kochajcie wróbelka dziewczęta,
 Kochajcie, do jasnej cholery"

Albo jakoś tak. Nie pamiętam dokładnie ale na pewno można całość znaleźć w internecie.

        A na koniec (bo mam nadzieję, że polityka i zwierzyniec ostudziły Wasz zapał do czytania i tutaj nie dotrzecie): Panna Anna, bestia złośliwa i prośby o pomijanie mnie w łańcuszkach wszelakich ignorująca chce żebym ujawnił co noszę w kieszeniach. To ma być męska wersja łańcuszka torebkowego. Ale ja nie z tych co łatwo ulegają. Nie ma mowy, żebym zdradził, że w LP kieszeni noszę kluczyki od samochodu (jeszcze przez kilka lat ta nazwa będzie mu przysługiwać), a w PP klucze od mieszkania i scyzoryk. A już na pewno nie powiem, że to superhiperfajny scyzoryk, z bajerami i otwieraczem do piwa. Tak samo nie ujawnię, że w PT kieszeni mam portfel. W życiu też nie przyznam się co mam w portfelu. Bo po co miałbym Wam mówić, że mam to co w portfelu być powinno czyli pieniądze, ale też zdjęcie żony (ładna, pewnie po mężu), zdjęcie syna (ładny, pewnie po mamie), kart kredytowych nie mam, bilet skasowany i nieskasowany, wizytówka serwisu, wizytówka ... ups... powiedzmy, że też serwisu ;)  i jakieś kartki z notatkami.
Jak widzicie nominowanie mnie do łańcuszków nie ma sensu bo ja i tak nic nie powiem. Taki już jestem tajemniczy i już.

Dodano: 2007.06.19
Wczoraj były urodziny jeszcze jednego wybitnego polityka, 3 postaci w jednej, mężczyzna, kobieta i diabeł - Jan Maria Rokita. Też wszystkiego najlepszego.

czwartek, 14 czerwca 2007

Perełki Youtube

        Buszując wczoraj po moim ulubionym JoeMonsterze trafiłem na coś co mnie, faceta jakby nie było, ścięło z nóg. To się z Wami podzielę, bo dlaczego tylko mnie miałby tyłek od upadku boleć. Ale zalecam ściągnąć całość zanim uruchomicie odtwarzanie, bo jak będzie rwało to nie będzie odpowiedniego efektu.

Śpiewający sprzedawca telefonów

        Obejrzyjcie, posłuchajcie a potem niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego niezbyt przystojny facet, śpiewający operę (która nie jest moim ulubionym rodzajem muzyki) wzrusza do łez mnie, ładną panią z jury, połowę publiczności i pewnie niejednego/niejedną z Was.
A teraz obejrzyjcie jeszcze raz zwracając uwagę na jury. Ich miny jak usłyszeli, że facet chce śpiewać operę. A potem ich miny jak usłyszeli JAK on tą operę śpiewa. Bezcenne.

A drugie co znalazłem to 3-letni chłopczyk malujący obrazki palcami. Cóż takiego w tym niezwykłego, przecież każdy trzylatek jest w tym dobry? A to popatrzcie.

Malujący trzylatek

Jeśli to nie fake to mały jest niesamowity.

środa, 13 czerwca 2007

Bajka

        "Wcale nie tak dawno temu i wcale nie tak daleko jak by się mogło wydawać, w kraju mlekiem, miodem i drobiem płynącym, żyli sobie w szczęśliwych związkach heteroseksualnych Oni i One. Żyli tak jak zawsze do tej pory żyli Oni i One. Oni chodzili do pracy, One im do tej pracy robiły kanapki. Oni pracowali... no... w pracy, One w domu, choć w pracy często też. Oni po pracy wracali do domu, ale nie zawsze. Czasem poszli z kolegami na piwo, czasem na mecz, a czasem prosto do domu, gdzie już czekała zupa przez One przygotowana. Zupa może niekiedy była za słona, ale tylko niektórym Onym to przeszkadzało. Od czasu do czasu Oni zabierali One na zakupy, do kina lub nawet na spacer przy księżycu. Oni wiedzieli, że One lubią kwiatki (choć zrozumieć nawet nie próbowali co takiego jest w kawałku zielska, które i tak za chwilę zwiędnie) i bywało, że jeśli zabłądzili w pobliże kwiaciarni to kwiaty kupowali. Nie zdarzało im się to często, ale zdarzało się nawet bez okazji. Bo o okazjach to już nie wszyscy Oni pamiętali, za to One w tym temacie miały pamięć absolutną i była to jedna z niewielu rzeczy, których nie wybaczały. A okazji było mnóstwo: rocznica pierwszej randki, rocznica pierwszego pocałunku, rocznica pierwszego... ekhem... no wiecie czego, rocznica ślubu kościelnego, potem cywilnego, rocznica wesela, imieniny, urodziny, itp... Oni nie mieli szans w tej konkurencji, ale niektórzy naprawdę się starali. Oni nauczyli się przez lata wielu rzeczy o Onech, niektóre nawet były przekazywane z pokolenia na pokolenie (One nigdy nie mają za wiele torebek i butów, na stwierdzenie Onych "jestem za gruba" należy zawsze zaprzeczać, na pytanie "jak wyglądam w tej sukience?" jedyną prawidłową odpowiedzią jest "ślicznie, kochanie").
        I tak sobie trwała ta sielanka. Oni cieszyli się, że mają w domu ciepły obiad, choć w pracy na swoje One narzekali. One cieszyły się, że mają się do kogo przytulić wieczorem, choć czasem innym Onym żaliły się, że Oni już nie reagują na to przytulanie jak dawniej.

        Aż pewnego razu w tej pięknej krainie pojawił się zły czarnoksiężnik Eljot, który postanowił zniszczyć miłość i pokój między Onymi i Onemi. I jak na złego czarnoksiężnika przystało użył sposobu podstępnego i perfidnego. Eljot napisał książkę i dał ją Onem do poczytania. A ponieważ książka była o tym o czym One lubią najbardziej to One książkę poczytały. I One dowiedziały się z książki, że Oni wcale nie są księciami z bajki, a już na pewno nie z tej. One dowiedziały się, że są gdzieś na świecie książęta, którzy będą im piękne słówka prawić i czułe listy miłosne pisać. Że są książęta, specjalnie dla których będą zakładać swoją ulubioną zieloną bieliznę. Że są książęta, którzy każdą chwilę z nimi będą celebrować a następnej nie będą mogli się doczekać. Że są książęta, dla których One będą ważniejsze od meczu czy piwa, i to nie tylko przez pierwsze 2 lata ale zawsze. One dowiedziały się, że kwiaty raz w miesiącu to żaden rarytas, że można bez pamięci pokochać kogoś kto oblał Cię zupą, że nawet o genach i chemii można mówić w sposób wywołujący gęsią skórkę. I nagle One zaczęły inaczej patrzeć na Onych. I co gorsza, One które książkę przeczytały często pożyczały ją innym Onem. Tak się ta zaraza rozprzestrzeniała. A Oni nie mogli zrozumieć co się nagle stało, dlaczego kwiatek raz w miesiącu przestał wystarczać, dlaczego nagle tak ważne stało się okazywanie dawno zapomnianych uczuć.
        Piękna i szczęśliwa kraina nigdy już nie była taka sama. Albowiem zły czarnoksiężnik wiedział, że książąt z jego książki nie ma na świecie, ale One tego nie wiedziały. Pogoniły swoich Onych i szukały książąt. A Oni błąkają się po świecie, pokonują równiny Anglium i Irlandium, szukając miejsca gdzie przewrotne słowa złego czarnoksiężnika Eljota jeszcze nie dotarły, bo w swoim własnym kraju nie mają już u Onech żadnych szans."

PS1. Morału nie będzie.
PS2. Na podstawie egzemplarza bajki znalezionego przy zwłokach Onego, który podjął rozpaczliwą próbę zwrócenia uwagi jakiejś Onej, na co wskazuje wielki ususzony bukiet róż oraz list miłosny, perfumowany, pisany własnoręcznie.
PS3. Podobieństwo do faktów i osób rzeczywistych jest przypadkowe, aczkolwiek interesujące, nieprawdaż?
PS4. Coś Pan najlepszego narobił, Panie Wiśniewski?

poniedziałek, 11 czerwca 2007

Zagadka poetycko-historyczna

Bagnet na broń
Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten, w którym mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom
kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Bagnet na broń!
Trzeba krwi!

Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń ich też nie przekreśli,
ale krwi nie odmówi nikt:
wysączymy ją z piersi i z pieśni.
Cóż, że nieraz smakował gorzko
na tej ziemi więzienny chleb?
Za tę dłoń podniesioną nad Polską-
kula w łeb!

Ogniomistrzu i serc, i słów,
poeto, nie w pieśni troska.
Dzisiaj wiersz-to strzelecki rów,
okrzyk i rozkaz:
Bagnet na broń!

Bagnet na broń!
A gdyby umierać przyszło,
przypomnimy, co rzekł Cambronne,
i powiemy to samo nad Wisłą.

Władysław Broniewski
"Bagnet na broń"

        Ja wiem, że Broniewski niemodny, że coś z Szymborskiej byłoby bardziej jazzy, trendy, cool czy jak tam się teraz mówi. I pewnie gdybym chciał serca poruszyć a nie umysły to byłaby Szymborska. Ale jest Broniewski.
        Wiersz ten gdzieś tam w zakamarkach pamięci mojej od czasów szkoły podstawowej (a tam Broniewski patronem był, ciekawe czy jeszcze jest) zręcznie się ukrywa i chociaż czasów dotyczy zamierzchłych to jednak niektóre fragmenty jak ulał pasują i do dzisiejszych czasów, jak choćby:

"i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -"

        Czyż to to czegoś Wam nie przypomina? Łomocą, a potem wyprowadzają w kajdankach takich niebezpiecznych bandytów, z których każden jeden co najmniej czterech dziarskich chłopców z ABW czy tam CBŚ w walce wręcz rozkłada, jak nie szukając daleko doktor G. (vel Mengele), zaocznie osądzony i skazany przez Miłościwie Nam Panującego Ministra 0. Albo tych bandytów co się ośmielili nielegalnie tłumaczyć filmy. Dobrze im tak, zbrodniarzom jednym. Od razu się bezpieczniej na ulicach zrobiło jak ich zamknęli.
        Ale nie o tym miało być. Miała być zagadka. Co też takiego powiedział pan Pierre, co da się i nad Wisłą zastosować?

        A żeby wyzwanie wyzwaniem było, niech w magiczny sposób z Waszych komputerów zniknie strona www.google.pl. Przez to głupie google człowiek nie może intelektem zabłysnąć. Użyje się jakiegoś słówka, którego normalny człowiek nie ma prawa w swoim życiu usłyszeć, ale za to brzmi naukowo i ma więcej niż trzy sylaby i co? W pół minuty każdy może sprawdzić co to jest i udawać, że zawsze wiedział. Albo błyśnie się jakimś cytatem z młodości, kiedy człowiek nie tylko SF czytał, a tu się okazuje że wszyscy znają. Dobra, przyznam się, sam korzystam. Ale pamiętam jeszcze, że żeby napisać wypracowanie to trzeba było pójść do biblioteki* (zadanie 1: znaleźć bibliotekę), znaleźć właściwe książki (zadanie 2: przekonać panią z biblioteki, żeby pomogła), w książkach znaleźć właściwe fragmenty (zadanie 3: jeszcze raz przekonać panią z biblioteki) i PRZEPISAĆ (tak, przepisać, ksero jeszcze wtedy nie było) je ubierając wiadomości encyklopedyczne na strawne dla pani od polskiego. A teraz? Wejdź na google, wpisz tytuł wypracowania, wydrukuj. I pół klasy ma to samo :)

        Odpowiedź na zagadkę proszę tą w wersji "light" bo ta druga chociaż do aktualnych czasów bardziej by się nadała to do publikacji na porządnym blogu już nie bardzo.

        Nagroda! Prawie zapomniałem o nagrodzie. Ponieważ konkurs wirtualny to i nagroda musi być wirtualna. Ale nie wiem jaka. Zagrajcie w ciemno. Do zobaczenia jutro.


Rozwiązanie
        Już jest jutro więc rozwiązanie podać czas. Ale nie mogę wcześniej nie zauważyć, że wiersz większość z nas co najmniej trochę pamięta. Niektórzy pewnie łezkę uronili lata młode wspominając. Co poniektórzy przyznali się, że woleli śpiewać niż poezję bojową recytować (wybaczamy im, albowiem zbłądzili). A wspomniany w zagadce pan Pierre Cambronne powiedział pod Waterloo w odpowiedzi na grzecznie zadane przez Anglików pytanie "Czy byłby Pan łaskaw wraz ze swoją gwardią złożyć broń, najlepiej przez 17.00, albowiem w przeciwnym przypadku gwardię Pańską przykry spotka koniec?", że on owszem chętnie by przy życiu pozostał, ale niestety "Gwardia umiera, ale się nie poddaje". Wersja dozwolona od lat 18-u podaje jego odpowiedź w dużym skrócie - "G***o!". Osobiście sądzę, że najbardziej prawdopodobny jest wariant będący połączeniem odpowiedzi drugiej i pierwszej.
Główną i jedyną nagrodę za rozwiązanie zagadki, a nagrodą jest wypisanie imienia zwycięzcy dużą czcionką i złotymi literami, zdobywa KORALINA, oklaski. (OK, może to i nie jest złoty kolor, ale proszę podać mi złoto w RGB)

*biblioteka - takie miejsce, gdzie jest dużo książek i można je sobie za darmo pożyczyć. Niestety, trzeba oddać.

piątek, 8 czerwca 2007

Długi weekend. Znowu.

        Dwa razy już dzisiaj próbowałem wysłać tą cholerną notkę. Najpierw mi się Firefox zbiesił, co mu się do tej pory nie zdarzało, a potem prądu nie było, wprawdzie tylko przez sekundę ale, jak widać, wystarczyło.
Ale pomimo przeciwności losu twardy będę i spróbuję trzeci raz. Tylko mi się nie chce znowu wymyślać tego wszystkiego więc tylko pozdrowię wszystkich, którzy podobnie jak ja pracują dzisiaj ku wiecznej chwale Ojczyzny naszej Polski Ludowej... wróć... Rzeczpospolitej numer 4.

        Miłego dnia ludu pracujący miast i wsi.

wtorek, 5 czerwca 2007

Mózg jaki jest każdy widzi

        Dzisiaj, drogie dzieci, pobawimy się mózgiem. Nie, nóż nie będzie potrzebny.

        Mózg człowieczy. Narzędzie w rękach genialnych i szalonych naukowców, Einsteina i Frankenstaina (przy czym w rękach tego pierwszego to tylko w przenośni, a tego drugiego tak jakby dosłownie)
. Wykorzystujemy podobno zaledwie 10% jego objętości (strach pomyśleć co będzie jak nauczymy się korzystać z reszty). Dla jednych obiekt badań, dla innych narzędzie pracy, jeszcze dla innych afrodyzjak. Pomimo całej swej doskonałości nasz mózg tak jest zaprogramowany do pewnych działań, że wiedząc jak można go łatwo oszukać. I tym się dziś zajmiemy - pokażeny jak jest genialny i jak łatwo go oszukać.

Proszę przeczytać poniższy tekst...

        Zdognie z nanjwoymszi baniadmai perzporawdzomyni na bytyrijskch uweniretasytch nie ma zenacznia kojnoleść ltier przy zpiasie dengao sołwa. Nwajżanszyeim jest, aby prieszwa i otatsnia lteria była na siwom mijsecu, ptzosałoe mgoą być w niaedziłe i w dszalym cąigu nie pwinono to sawrztać polbemórw ze zozumierniem tksetu. Dzijee się tak datgelo, że nie czamyty wyszistkch lteir w sołwie, ale cłae sołwa od razu.
        ...a potem przyjrzeć mu się dokładnie. Fajne nie? Jak mi dano to do przeczytania to dopiero gdzieś w połowie zorientowałem się, że coś jest nie tak. A po przeczytaniu całości zrozumiałem co. Nasz genialny mózg jeśli tylko może ignoruje literówki i znajduje ich odpowiedniki w całej wiedzy, którą w sobie przechowuje.

A teraz dla odmiany moje ulubione złudzenie optyczne.
 
        Ale żeby było ciekawiej to nie powiem na czym ono polega. Spróbujcie zgadnąć sami. A w rozwiązanie nie uwierzycie dopóki nie sprawdzicie, jako i ja uczyniłem.


        PS. Kilka dni temu w szpitalu nie pamiętam gdzie po 19 latach śpiączki obudził się pacjent. Przez te wszystkie lata jego mózg pracowicie odbudowywał zniszczone połączenia nerwowe. Czy to nie wspaniałe?


        Podpowiadam: pola oznaczone A i B mają ten sam odcień szarości. Jak najłatwiej sprawdzić, że tym razem nasz mózg oszukuje aż miło? Wydrukować, wyciąć i przyłożyć do siebie albo sprawdzić w jakimś programie graficznym.
A tutaj można to zobaczyć u samego autora szachownicy.

piątek, 1 czerwca 2007

Nie ma mnie dzisiaj

Bardzo wszystkich przepraszam, ale muszę nagle wyjechać. Życzę wszystkim, którzy tu trafią miłego weekendu i do zobaczenia w poniedziałek. Pa.