Wiecie, że tak naprawdę to Was nie ma? Przynajmniej według najnowszych teorii fizyków kwantowych. Faceci mają naprawdę fajną pracę. Zajmują się rzeczami albo tak małymi, że nie ma szans żeby je zobaczyć (bo widział ktoś z Was miony, gluony albo kwarki dziwne czy powabne? (ale fantazji ułańskiej w nadawaniu nazw to im odmówić nie można)) albo tak dawnymi, że nie ma szans żeby sprawdzić czy rzeczywiście tak było (bo widział ktoś z Was Wielki Wybuch? (nie, nie mówię o otwieraniu wstrząśniętej ale nie mieszanej puszki z piwem (no chyba że to by była bardzo wielka puszka z piwem))). Przychodzi szef:
- "Pokażcie mi efekty swojej pracy".
- "Proszę bardzo, tu leżą."
(Żaden szef się nie przyzna, że czegoś nie wie, ale na kursach MBA uczą ich, że trzeba udawać zainteresowanie pracą podwładnych.)
- "Taa, ładne ładne. A co to jest to tutaj?"
- "To kwark powabny, szefie"
- "A ten tutaj, taki ruchliwy niebieski?"
- "To, kochany szefie, to tachion"
- "Dobrze, dobrze, tak trzymać"
I szefa mają na miesiąc z głowy.
A dobra, powiem Wam dlaczego Was nie ma. Bo otóż nie ma czegoś takiego jak Wy. Jest tylko superpozycja wszystkich Waszych możliwych stanów kwantowych. Jesteście prawdopodobieństwem Waszego wystąpienia. Nie ma Was dopóki ktoś Was nie zaobserwuje. Znacie kota Schrödingera? Jest to kot osobliwy, bo żywy i martwy jednocześnie. Wkładamy do czarnego pudełka (czarnego w sensie, że nic się z niego nie wydostaje a nie w sensie koloru, coś jak czarna dziura tylko pudełko) kota (kolor nieistotny) i jeden atom jakiegoś pierwiastka promieniotwórczego o sensownym czasie połowicznego rozpadu (znaczy takim trochę krótszym od milionów lat).
Z tym rozpadem to też ciekawostka. Wiadomo, że po pewnym ściśle określonym czasie połowa atomów danego pierwiastka się rozpadnie, ale nawet ci mądrale od kwarków i gluonów nie wiedzą, które atomy się rozpadną a które zostaną.
W pudełku jest zamontowany czujnik, który w momencie rozpadu atomu uwalnia trujący gaz. Zara, zara, opuśćcie transparenty obrońcy kotów i atomów, to eksperyment filozoficzny tylko. Żaden kot i żaden atom nie ucierpią. No więc, jeśli odczekamy ten czas połowicznego rozpadu (dlatego ma być sensowny, żeby eksperyment miał sens) to atom się rozpadnie albo nie. I gaz się uwolni albo nie. I kot żyje albo nie. I nie dowiemy się tego dopóki nie zaobserwujemy kota. Do czasu obserwacji kot jako taki nie istnieje. Staje się superpozycją kota żywego i martwego. (Im naprawdę za to płacą). Jak tylko otworzymy pudełko to kot stanie się kotem rzeczywistym. Żywym albo martwym ale nie oba naraz. A to wszystko dzięki naszej obserwacji. (Od dziś będę czujniej obserwował przez okno seksowną sąsiadkę, kto wie jak ona wygląda w superpozycji). Uśmierciliście kota lub uratowali mu życie. Co za odpowiedzialność! Aż strach się rozglądać.
Więc nie ma Was dopóki Was ktoś nie zauważy. Lub inaczej - jesteście we wszystkich możliwych miejscach i czasach jednocześnie. Pomyślcie jakie to stwarza możliwości podróżowania. Wystarczy schować się w jednym miejscu, wtedy nagle znajdujecie się wszędzie jednocześnie. Teraz wystarczy dać się zauważyć tam gdzie chcecie być. I włala (albo voila, ale włala tak jakoś bardziej po polsku)! Teleportacja kwantowa. I to ja wymyśliłem, sam, bez niczyjej pomocy (a bo mi się chyba kawa skończyła i bredzę).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz