piątek, 14 grudnia 2007

Nieubłaganie...

        ...zbliża się Nowy Rok. Nie lubimy go bo stajemy się o rok starsi a o tym marzą tylko nastolatki. Chcą być już dorośli bo się z tym wiążą różne fajne rzeczy: można piwo pić, papierosy palić. Nie wiedzą niebożęta, że oprócz tego są jeszcze rzeczy mniej fajne z dorosłością związane: rachunki, praca, wredny szef, zamarznięty samochód, zepsuty internet i inne. Ale ja nie o tym. Otóż z Nowym Rokiem związany jest jeden bardzo miły zwyczaj. I wcale nie mam na myśli uwalenia się w trupa na imprezie z kolegami, nie. Otóż z Nowym Rokiem podejmujemy różne zobowiązania. Czas więc i mi jakieś podjąć. Oczywiście znowu będą to zobowiązania, których nie zamierzam realizować ale zobowiązania fajnie mieć, nie? No więc postanawiam, że w przyszłym roku nie dotrzymam następujących postanowień:
1. jak co roku postanawiam porządnie przyłożyć się do angielskiego;
2. albo do hiszpańskiego (ni w ząb nic po hiszpańsku nie kumam, ale mi hiszpański się podoba i na starość się chcę do Hiszpanii przeprowadzić, bo tam ciepło jest i dużo morza. I ładne dziewczyny, ale to naprawdę nie ma w ogóle żadnego znaczenia);
3. kupię sobie rower i UWAGA będę na nim jeździł;
4. zrobię prawo jazdy na motor (to po jaką cholerę mi rower?);
5. zrobię nowy piękny design na blogu;
6. przestanę dokuczać kolegom z pracy;
7. i jak mi jeszcze coś przyjdzie do głowy to dopiszę.

        A czego Wy nie macie zamiaru dotrzymać w Nowym Roku? Cały weekend macie więc proszę się przyłożyć. I bez kitów mi tu proszę. Zbyt wiele razy nie dotrzymywałem noworocznych przyrzeczeń żeby wierzyć, że ktoś je składa i dotrzymuje. One do tego są, żeby mieć dobre samopoczucie w Sylwestra, zapomnieć o nich 1-ego stycznia zwalając na kaca i mieć co przyrzec na następny Nowy Rok. Dawać te przyrzeczenia, za rok Was rozliczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz