poniedziałek, 10 grudnia 2007

I po placku

        Sorry, że tak późno się odzywam. Czytałem. Po weekendzie zawsze mam sporo zaległości. I pracowałem. No muszę trochę, nic na to nie poradzę.
        Nawała przeszła. Z przyjemnością zauważyłem, że szkód wielkich nie narobili. Z pewnym żalem zauważyłem też, że nie było oczekiwanej przeze mnie bitwy damsko-męskiej. Trudno, obejrzę innym razem. Po przeczytaniu postów z tej nieszczęsnej notki stwierdzam, że nie jest tak całkiem fatalnie z poczuciem humoru w narodzie. Większość czytelników załapała, że to żart. Byli tacy co mieli wątpliwości i warunkowo dopuszczali, że to mogłoby w pewnych okolicznościach przyrody nawet być zabawne. Ale tylko w pewnych. Nieliczni nie załapali i dostało mi się od pustaków i takich tam. A niektórzy to mojej żonie współczuli, że ma takiego imbecyla za męża :), chociaż nigdzie tam o mojej żonie nie wspominałem. Ogólnie stwierdzam generalnie podsumowując w temacie zakupów na dzień dzisiejszy (prof. Miodek by mnie za to zabił), że zgodnie z przewidywaniami nieliczni (czyli chyba sztuk 1) dotrwali do do dnia dzisiejszego. Welcome ich zatem tutaj wszyscy, proszę zrobić miejsce przy kominku. I do jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz