O kandydacie, mój kandydacie!
(Z cyklu: krótkie, nieprofesjonalne i absolutnie nierzetelne prezentacje niektórych kandydatów na prezydenta w niewiadomojeszczekiedy odbywających się wyborach)
Kto tam jeszcze został? A, Hołownia Szymon. Filip z konopi, czarny koń tych zawodów. Pojawił się nagle, nie skalany wcześniej działalnością partyjną. A przynajmniej nic o tym nie wiem. Praktykujący katolik, ale z tych łatwiejszych do zniesienia. Idzie w górę jak rakieta. Do czasu aż się biedaczysko popłakał na wizji czytając konstytucję. Teraz idzie w górę na kwejku i innych portalach memowych. Szkoda Panie Hołownia, dobrze Panu szło i nawet nie miałem się do czego przyczepić. A teraz to nie wiem co mam myśleć. Niby to żaden wstyd jak mężczyzna płacze, ale niech, na boga, ma powód. Nad konstytucją? No nie jest idealna, ale nie aż tak żeby ryczeć.
Niemniej, moim nieprofesjonalnym zdaniem, ciągle ma szansę. Wkurwiony naród jest nieprzewidywalny. Niestety u nas wkurwione jest dopiero niecałe pół narodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz