O kandydacie, mój kandydacie!
(Z cyklu: krótkie, nieprofesjonalne i absolutnie nierzetelne prezentacje niektórych kandydatów na prezydenta w niewiadomojeszczekiedy odbywających się wyborach)
Robert Biedroń. Znany z bycia pierwszym (przynajmniej oficjalnie), demokratycznie (pamiętacie jeszcze znaczenie tego słowa?) wybranym prezydentem-gejem. Prezydentem miasta Słupsk, jeśli dobrze pamiętam. I to całkiem dobrze ocenianym prezydentem miasta Słupsk. Niemałe to osiągnięcie zostać prezydentem-gejem w katolickiej Polsce. Zwłaszcza, że w Polsce, w przeciwieństwie do krajów gdzie funkcjonuje koszmarek zwany poprawnością polityczną, bycie gejem nie daje automatycznych punktów dodatnich.
Niestety pan Robert zamiast zostać całkiem spoko prezydentem Słupska postanowił karierę polityczną rozwinąć. Nawet mu się udało zostać europosłem. Dzięki temu jest dzisiaj znany jako kłamliwa menda, która nie dotrzymuje złożonych obietnic. Tylko ja pamiętam, że kiedyś być całkiem dobrym prezydentem miasta. Reszta Polski pamięta tylko, że obiecał zrezygnować z mandatu europosła, jeśli wygra. I nie zrezygnował. Rozumiem, że ~30 000 € miesięcznie piechotą nie chodzi. Ale jak się chce być szanowanym politykiem, to się nie pierdoli po próżnicy albo potem dotrzymuje słowa.
Nie wierzcie w ani jedno słowo tego kandydata*. Nie dotrzyma go, jeśli tylko niedotrzymanie okaże się bardziej intratne niż dotrzymanie.
*Nie wierzcie słowom żadnego polityka. Nie dotrzymają go, jeśli tylko okaże się to intratne**.
**Nie wierzę, że muszę to pisać, ale wciąż są ludzie, którzy myślą, że politycy śnią tylko o tym jak zrobić Polakom dobrze***.
***Oczywiscie niektórym Polakom chcą zrobić jak najlepiej. Najpierw tym, którzy się tak samo nazywają. Potem ich rodzinom. Potem ich znajomym. Potem znajomym znajomych. I tylko przy okazji coś może skapnąć Wam, drodzy wierzący politykom wyborcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz