środa, 3 września 2014

Jak przeżyć z kobietą - kurs dla opornych cz. 17

        Czy nam się to, Szanowni Koledzy, podoba czy nie, w małżonkach naszych, a czasem niekoniecznie jeszcze małżonkach, wzbudzają się tak zwane uczucia macierzyńskie. Nieszczęście to jest nieuniknione. Niech się zatem nie cieszą ci, których jeszcze to nie spotkało. Spotka. Spadnie na was niczym jastrząb na niespodziewającą się niczego ptaszynę. Zakończy błogi czas. Zniknie spokój i błoga cisza o poranku. Skończą się noce przespane w całości. Wasze domostwa zapełnią się pieluchami i mlekiem w proszku. Odwieczna trasa radości w supermarkecie (piwo, papierosy, gazeta) zamieni się w trasę rozpaczy (pieluchy, mleko, artykuły dla niemowląt). Wasza praca, która do tej pory była przykrym obowiązkiem, stanie się - wiem, trudno w to uwierzyć - jedynym miejscem, w którym zaznacie wytchnienia i złapiecie niczym niezakłócaną drzemkę. Zatęsknicie za sąsiadem rzeźbiarzem. Słodki dźwięk wiertarki udarowej próbującej wryć się w żelbetonową ścianę wyda się śpiewem skowronka. W dodatku śpiew wiertarki skończy się najwyżej o 22, podczas gdy wycie... wróć... słodkie odgłosy wydawane przez potomka skończą się w 2032.
Ale zanim do tego dojdzie czeka was 9 miesięcy gehenny. Gehennę ową podzielić możemy na 3 części.

Część pierwsza, zwana roboczo "W zasadzie niegroźna" - miesiące 1-3.
        To tytuł jednej z książek Douglasa Adamsa. Genialnych, muszę dodać. Ów tytuł całkiem nieźle oddaje również poziom niebezpieczeństwa jaki nam grozi. należy jednak zachowywać podstawowe środki bezpieczeństwa. Przede wszystkim nie wolno dać się zaskoczyć z głupią miną, gdy małżonka wasza, tudzież niekoniecznie jeszcze małżonka (problem się zaczyna gdy to małżonka, ale nie wasza - ale o tym w innej części), wychodzi z łazienki z miną radosną niosąc w uniesionej triumfalnie dłoni, wyciągniętej nie wiedzieć czemu w waszym kierunku niczym światełko nadziei (wersja męska: ogień piekielny), radosną nowinę (wersja męska: klątwę na lata), test ciążowy (wersja męska: test ciążowy) z wynikiem pozytywnym. Przy czym "pozytywnym" w rozumieniu kobiet zasadniczo różni się w tym przypadku od "pozytywnym" w rozumieniu męskim. Dla ułatwienia dodam, że test jest z wynikiem pozytywnym w wersji kobiecej. A więc zmierza w waszym kierunku żona (lub jeszcze niekoniecznie żona (lub w najgorszym przypadku żona kogoś innego)) z uśmiechem i ekstazą na twarzy. I tu należy wykazać się refleksem, gdyż jest to moment, w którym chwila zawahania w okazywaniu nieumiarkowanego entuzjazmu skończy się wielogodzinnymi szlochami, histerią, migreną, "nie kochasz mnie", "nie kocham cię", "idź sobie", "dokąd idziesz, jak możesz zostawiać mnie samą w takim stanie", "nie dotykaj mnie", "przytul mnie", "kocham cię", "nienawidzę cię". Zatem nieumiarkowany entuzjazm. Choć sam moment niebezpieczny jest absolutnie nieprzewidywalny, to jednak wcześniejsze ćwiczenia przed lustrem pozwolą zamaskować wyraz zaskoczenie i przerażenia na twarzy. Wyjściem awaryjnym jest przytulić wybrankę swego (lub czyjegoś) serca. "Po cóż?" - zadacie pytanie. Ano po tóż, aby wybranka nie widziała waszej przerażonej twarzy.
        Przeżyliśmy zatem moment najtrudniejszy części pierwszej. Do końca trzeciego miesiąca pozostaje nam tylko uśmiechać się sztucznie, przeżyć nalot ciotek, babek, koleżanek, mamy i teściowej, gorąco i żarliwie zapewniać jak jesteście szczęśliwi i że jeszcze nie wybraliście imienia oraz zaplanować przeróbkę waszego pokoju z kinem domowym na sypialnię dla malucha. Tak, ulubiony fotel wylatuje i zostanie zastąpiony łóżeczkiem. Modele samolotów wylatują i zostaną zastąpione zabawkami. Kolekcja Playboy-ów wylatuje i zostanie zastąpiona kolekcją bajek różnych narodów. Niewiasta w tym okresie jest "w zasadzie niegroźna". Byle nie usłyszała Waszej odpowiedzi na pytanie kolegi:

"- Słyszałem, że twoja żona jest w ciąży. Musisz być teraz szczęśliwy.
- Muszę".

        Rozkoszujcie się, gdyż nieuchronnie nadciąga część druga. Ale zanim to nastąpi należy koniecznie wrzucić na facebook-a zdjęcie USG, na którym wasza małżonka widzi dzieciątko a wy i reszta świata - plamę. Koniecznie ze słitaśnym podpisem.

Część druga, zwana roboczo "Będę rzygać" - miesiące 4-6.
        Skąd nazwa robocza, zapytacie o naiwni. Stąd, że "będę rzygać" to słowa, które będziecie teraz słyszeć najczęściej. We wszystkich sytuacjach. Czasem poprzedzone to zostanie wyrażonym wcale nie w tonacji proszącej krótkim: "z drogi!!!". Oczywistym jest, że niewiasta w tym okresie raczej nie będzie dysponować ponadprzeciętnym poczuciem humoru. "A kiedykolwiek dysponuje?" - zapytałby ze złośliwym uśmieszkiem mój przyjaciel. I czasem trudno się nie zgodzić. Z racji wyjątkowego w tym okresie braku poczucia humoru zalecamy mocno, aby powstrzymać się od skierowanych do niej lub w jej pobliżu dowolnych komentarzy, które mogą być odebrane nieprzychylnie. A że przeciętna kobieta potrafi odebrać nieprzychylnie cokolwiek, po prostu należy milczeć. Tyle ile się da. Zwłaszcza! Powtarzam - zwłaszcza! - należy unikać wszelkich uwag na temat jej wagi. Niewiasty obsesyjnie dbając o linię, przez całe życie jedząc jogurty light z trocinami na obiad, nagle gwałtownie przybierają na wadze. Jeśli nie chcecie dostać się w obroty jej ambiwalentnych bardzo uczuć (z jednej strony "moje dziecko rośnie", z drugiej "robię się gruba") - zaprawdę powiadam wam - zamilknijcie. Legendarne męskie poczucie humoru w starciu z kobietą w drugim trymestrze ponosi sromotną porażkę. Dla waszego dobra - zamilknijcie.
        Nadciąga nieuchronnie część trzecia. Ale zanim to nastąpi na facebooka wrzucamy zdjęcie rosnącego brzuszka. Żeby podkreślić jak bardzo jesteśmy szczęśliwi, brzuszek musi być z uśmieszkiem lub napisem "loading..." i paskiem postępu. Koniecznie ze słitaśnym podpisem.

Część trzecia, zwana roboczo "To już wkrótce" - miesiące 7-9.
        Najgorsza. Zdecydowanie. Po części z powodu nieuchronnie zbliżającego się nadejścia potomka, czyli końca wolności, swobody i wysypiania się. Po innej części z powodu tego, że nie można już wypić jak człowiek cywilizowany 4 piw podczas meczu, gdyż "to już wkrótce" oznacza, że w każdej chwili może wystąpić konieczność zawiezienia małżonki (lub niekoniecznie jeszcze małżonki) do szpitala. Jakby nie mogła poczekać do końca meczu. Szczególnie trudne w tym okresie jest wyżywienie kobiety. Nie może ona albowiem, jak normalni ludzie, zjeść kanapek. O nie, to by było zbyt proste. Zwyczaje żywieniowe kobiety w trzecim trymestrze stają się... powiedzmy - nieprzewidywalne. Koniecznie należy wyznaczyć sobie najkrótszą drogę do sklepu spożywczego. Gdyż pokonywać ją będziecie wielokrotnie. Najlepiej całodobowego. Gdyż pokonywać ją będziecie w przeróżnych godzinach. Nasze badania statystyczne wykazują, że można znacząco zmniejszyć liczbę wyjść do sklepu posiadając w lodówce zapas kiszonych ogórków, śledzi, lodów i czekolady. Dania te, w konfiguracjach dowolnych, z jakiegoś powodu na liście żądań - bo przecież nie życzeń - występują najczęściej.
        Istnieje niebezpieczeństwo, iż kobieta wpadnie na absurdalny przecież pomysł, naszego uczestnictwa w tak zwanej "szkole rodzenia". Pojęcia nie mamy po co każą nam tam chodzić. Przecież mężczyźni nie rodzą dzieci. To nie nasza wina zresztą. Gdybyśmy rodzili, to na pewno nie byłoby z tym tyle ceregieli. "Sorry chłopaki, odpuszczę kolejkę, bo muszę urodzić. Zaraz wracam." Tak, tak właśnie by było. I nikt nie udowodni, że nie.

        Po trzech miesiącach tej katorgi nawet najwytrwalszy mężczyzna marzy o tym, aby jego potomek, niewątpliwie nadzieja ludzkości na lepszą przyszłość, raczył wreszcie pojawić się na świecie. Jesteśmy wrażliwi i widok krwi źle na nas działa, więc najlepiej gdyby nasza obecność nie była w tym momencie wymagana. Zresztą jest mecz. Po wszystkim wrzucamy na facebook-a zdjęcie dopiero co narodzonego potomka. Najlepiej ze słitaśnym podpisem. I staramy się nie obrażać na koleżanki żony piszące jakie to podobne do tatusia, myśląc, że to komplement. Choć wszyscy wiedzą, że nazywanie nowo narodzonego dziecka "ładnym" wymagałoby rewolucji w znaczeniu słowa "ładny". Następnie wrzucamy na facebook-a wszystkie zdjęcia dziecięcia jakie wpadną nam w ręce. Jeśli my mamy przechlapane, to dlaczego nasi znajomi mieliby mieć spokój? W międzyczasie odbieramy zasłużone gratulacje od kolegów i rodziny. "Gratulacje stary", "dobrze się spisałeś, chłopie", "dobra robota". Jakby było w tym coś dziwnego.

49 komentarzy:

  1. pierdo ...cie Hipolicie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd. Opisałem prawdę objawioną mi 1-ego września nad ranem przez świetlistą postać unoszącą się nad moim łóżkiem. 2 dni wahałem się czy świat jest na tę prawdę gotowy. Po dwóch nieprzespanych nocach zdecydowałem, że prawda nas wyzwoli.

      Usuń
    2. Ale to nieśmieszne było

      Usuń
    3. Przepraszam. Tu masz śmieszne:
      https://www.youtube.com/watch?v=VK65SSHw_u0

      Usuń
    4. Ani tu nie MASZ śmiesznie ani tam

      Usuń
    5. Ha! Mam Cię. Jeśli nie śmieszą Cię "Drzwi" to znaczy, że jesteś nieuleczalnie pozbawiony/a poczucia humoru. W związku z czym planuję nie pójść się pociąć, posolić i powiesić na skutek Twojej krytyki. Czy "MASZ" napisane dużymi literami niesie jakieś przesłanie, którego nie dane mi było rozpoznać na pierwszy rzut oka?


      Nie, jednak serce mi krwawi, że Ci się nie podobało :(

      Usuń
  2. powyżej to nie ja. Ktoś się jednak boi podpisać...
    Jacuś! nie ma lepszego afrodyzjaka dla kobiety niż zdanie: "Chcę mieć z Tobą dziecko". Taka nasza uroda. Też do czasu, bo dziś, gdybym to usłyszała, to pogoniłabym dziada na drzewo. Ale Ty się nie naśmiewaj, bo jeśli masz szeroki target, to możesz trafić na bezdzietną i postawi Cię przed trudnym wyborem. I co zrobisz? Odszczekasz czy uciekniesz?
    P.S. nie wszystkie rzygają i mają zachcianki i ciągają mężów do szkół rodzenia i do porodu. Teraz widzę, że byłam za dobra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wystarczy złożyć deklarację "chcę mieć z Tobą dziecko", czy też wypadałoby potem tej deklaracji dotrzymać?
      Oczywiście, że ucieknę. Znaczy miałem na myśli, że dostojnie oddalę się ku bezpieczniejszej i nieobarczonej pieluchami pozycji. Odchowałem dzieci raz, drugi raz nie planuję. Przy czym mam nadzieję, że "trudny wybór" to raczej "albo zrobimy sobie dziecko albo spadaj" niż "będziemy mieli dzidziusia, cieszysz się?".

      Usuń
    2. Dotrzymywanie słowa jest męskie. A wybór - oczywiście że planowany, świadomy itp. Od łapaczki ciążowej niech Cię bóg strzeże!

      Usuń
    3. Hermi no błagam Cię!
      co Ty Dziewczę Szalone opowiadasz?!!!
      deklaracja "chcę mieć z Tobą dziecko" jest afrodyzjakiem????
      ja tam po takiej propozycji bym spylała w podskokach.
      jasne ,można mieć założenie, że się będzie miało dziecko,
      ba ,trzeba się liczyć z taką możliwością,
      bo dziecko jak się ma pojawić,
      to się pojawi,
      i potrafi przechytrzyć każde zabezpieczenie,
      ale taka deklaracja ze strony faceta jest stanowczo odstręczająca.

      ps.Jacku kobity rzygają w w miesiącach 1-3,lub 1-9.
      w miesiącach 4-6 są teoretycznie najszczęśliwsze.teoretycznie.
      a w ogóle to z każdym kolejnym odcinkiem cyklu coraz bardziej się cieszę że nie jestem facetem :)

      Usuń
    4. Informacje na temat ciąży, które mi przekazałaś są oczywiście nieistotne. Gdyż jako mężczyzna wiem lepiej i już. ;)

      Usuń
    5. Zula! w sytuacji, kiedy szalejesz za facetem, a on mówi co powyżej, to nie ma nic seksowniejszego. Oczywiście, kiedy masz około 20-30. I jesteś mną. I to nie musi być już, ani nawet kiedykolwiek. Ale deklaracja jest optymalna. Kiedy jest się Hermioną. Kiedy jest się Zulą - bo ja wiem? Hermiona przeżyła i pamięta do dziś. Z dreszczem. Czy ma z tym facetem dziecko? To inna sprawa.
      Jacku, Twój cykl jest zdecydowanie dla opornych. Inteligentni nie znajdują sobie takich franc.

      Usuń
    6. Oczywiście, że sobie takich nie znajdują. Znajdują sobie miłe, wrażliwe i inteligentne kobiety. Z których dopiero potem wykluwają się wspomniane przez Ciebie france ;)

      Usuń
    7. Hermi ,problem polega na tym,że inteligentni faceci często nie potrafią wyczaić utajnionej francy.
      albo może biologia jest silniejsza od ich inteligencji? nie wiem.
      albowiem znam wiele par :super facet+farnca.
      i to często taka rasowa,złośliwa,wredna,kalkulująca na zimno co jej się opłaca,a co przestało.
      a znów te fajne kobitki potrafią wdepnąć w takich dupków ,że głowa mała.
      jakiś dobór naturalny żeby średnia się zgadzała czy co? nie mam pojęcia.

      Usuń
  3. Jacek, życie bywa przewrotne... uważaj;)
    Alicja;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma tak przewrotnego życia, żeby mnie pokonało. Gdyż uważam ;)

      Usuń
    2. wskaż mi choć jednego faceta, który by Ci pozazdrościł Twojej metody.

      Usuń
    3. Jacek, pamietasz historie pewnego slawnego tenisisty? Jemu tez sie zdawalo, ze uwaza;)

      Usuń
    4. Niewiasty drogie. Są różne metody "uważania". I wcale nie mówię o kalendarzyku. Tym co się stanie w przypadku gdyby jednak nie zadziałały będę się martwił dopiero gdy nie zadziałają.

      Usuń
  4. No to chyba mało kobieca jestem- primo- dziecko nie było dziełem przypadku a planowania. Secundo - entuzjazm w czasie 1-9 miesięcy miałam raczej umiarkowany, w przeciwieństwie do apetytu. Nie wiem co to są mdłości, rzyganie, jakieś specyficzne zachcianki.. I jestem przeciwniczką obecności współproducenta dziecka na porodówce. Mój mąż z powodu pojawienia się dziecka nie miał ani jednej nieprzespanej nocy, no chyba, że oglądał akurat transmisję sportową.
    Zresztą życzę powodzenia każdemu, który usiłowałby go obudzic w nocy - to jest niewykonalne. Stąd każda wizyta u wnuków wyprowadza biedaka ze stanu równowagi, bo jak twierdzi moja córka: tata nie ma pojęcia o funkcjonowaniu dzieci.
    Jacek, Alicja ma rację -:)))))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak czytam komentarze do poradników, to się okazuje, że żadna z komentatorek nie robi niczego co opisuję. Skąd zatem się biorą stereotypy? ;)
      Alicja ma rację, być może, ale ja czujny jestem jednakowoż :)

      Usuń
  5. Dobrze, ze wielu panow nie widzi twarzy swoich kobiet w chwili odczytywania wyniku testu, powyzej zwanego "pozytywnym";)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie cieszą się? A to matki wyrodne...
      ;)

      Usuń
    2. Jacuś.. i jak tu Ciebie nie lubić?:))))))))))
      Alicja;)

      Usuń
    3. Alez oczywiscie, ze sie ciesza. Tylko w tym momencie jeszcze o tym nie wiedza;)

      Usuń
    4. Nie cieszą się. Nie broń ich.
      Natomiast a propos lubienia - można mnie bardzo nie lubić jak się mnie zna lepiej. Gdyż wtedy wychodzi na jaw moje prawdziwe oblicze - socjopata, mizogin, kompletnie pozbawiony poczucia humoru jeśli nie może ono być złośliwe. Słowem - nieprzystosowany do życia w społeczeństwie. Chociaż w szkole miałem z tego piątkę.

      Usuń
    5. Wcale nie bronie. Uwazam, ze kobieta ma prawo sie nie cieszyc, chocby nawet wczesniej wykazala sie lekkomyslnoscia. A to, ze potem jej przechodzi i jest zazwyczaj wspaniala matka, to calkiem inna sprawa.

      Mizogin??? Jacek, my Cie tu wspolnymi silami z tego wyciagniemy! ;)

      Usuń
    6. Siła złego na jednego, chcesz powiedzieć? :D

      Usuń
    7. No jak zlego?? Z reszta, to nie takie straszne, zalezy czy jestes z natury optymista czy pesymista. Znasz ten dowcip o roznicy miedzy nimi? Pesymista mowi: wszystkie kobiety sa zle. A optymista na to: no mam nadzieje!

      Usuń
    8. Z natury jestem realistą raczej.

      Usuń
    9. No to ja lubie Twoje realistyczne, blogowo przystosowane alter ego:)

      Usuń
    10. ja też:)
      Alicja;)

      Usuń
    11. Wzruszenie odbiera mi mowę. Chlip.

      :)

      Usuń
    12. Byle nie na dlugo ;)

      Usuń
  6. Proszę Cię... To z naukowego punktu widzenia żaden dowód. Gdyż:
    1. każda kobieta przeżywa poród inaczej - zatem podpięcie ich do prądu, żeby czuli się jak rodząca kobieta to sformułowanie mocno naciągane.
    2. Ich podpięto do prądu - to nie ma nic wspólnego z porodem.
    Pomijam już taką oczywistość, że nie ma czegoś takiego jak obiektywna skala bólu. A dopóki nie ma to wszelkie porównania mijają się z celem.
    Podsumowując: niczego nie udowodniono. Rzekłem.

    OdpowiedzUsuń
  7. wypisz ,wymaluj dr House :)
    i tylko faceci nie potrafią zrozumieć ,czemu kochają się w nim całe tabuny kobiet.
    bo przecież prócz paskudnej osobowości ,jest jeszcze stary,siwy i kulawy.
    ale tak w sumie, to fajnie że tak mało o sobie wiecie.
    nie trzeba się za bardzo wysilać, żeby zwrócić uwagę tych najfajniejszych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zrozumiałam w końcu, że nie powinnam wczytywać się w mądrości Jacka, jego męski punkt widzenia, tylko udać się na nauki do Zuli. Jak ona wszystko wie, widziała i rozumie. Takiej przewodniczki mi trzeba! Ponawiam prośbę: pisz Zula. A na cito: gdzie żerują najfajniejsi?

      Usuń
    2. Zula, owszem, nie potrafimy zrozumieć dlaczego kochają się w nim tabuny kobiet. Bo żadna z nich nie wytrzymałaby z kimś takim nawet tygodnia. Więc dlaczego kochają się w nim tabuny kobiet? Lubią jak boli?

      Usuń
    3. Hermi Aniele ten przekąs jest zupełnie bez sensu,bo wcale nie ukrywam ,
      że jest dokładnie odwrotnie:"nic nie umiem i nic nie wiem,jestem matoł bity w ciemię" :)
      i już ,już się rozpędzam,żeby zdradzać gdzie najfajniejsi.
      na tyle żeby to trzymać w tajemnicy,to rozumu jeszcze mam.

      Usuń
    4. Jacku całe pokolenia kobiet użerają się z łachudrami którzy piją i biją,
      i trwają przy nich aż do śmierci.
      a Ty myślisz że z Housem który poza wszystkim jest inteligentny,
      dowcipny,pewny siebie i silny nie wytrzymałyby tygodnia?
      miłość ci wszystko wybaczy jest wciąż aktualne.

      Usuń
    5. Miłość ci wszystko wybaczy jest wciąż aktualne. I wciąż głupie. Te pokolenia kobiet, które użerają się z łachudrami. Nigdy nie uwierzę, że to z miłości. Nie wiem z czego, ale na pewno nie z miłości. Gdyż wbrew powszechnemu mniemaniu miłość ma swoje granice.

      Usuń
    6. Milosc ma taka granice, jaka sobie ktos ustanowi. Dla pewnych kobiet ta granica jest bardzo odlegla, Jacku.

      Usuń
    7. Zapewne. Niemniej pozwalam sobie nazywać głupotą miłości, które daleko wykraczają poza granice zdrowego rozsądku.

      Usuń
    8. Nie myslalam tu o ekstremalnych przypadkach picia, bicia, itp. Mialam na mysli raczej wybaczanie upokorzen i popelnianie roznych glupstw z milosci. Nigdy Ci sie cos podobnego nie zdarzylo? Widzialam takich twardzieli, co powiedzieli sobie „dosc“ a potem przez kilka miesiecy pili na umor, brali co popadnie a na koniec i tak wracali do tej jednej, jedynej ;)

      Usuń
    9. Oczywiście, że robiłem głupoty. Jak każdy. Ale zawsze w którymś momencie przestawałem. I nigdy nie piłem na umór.
      Jak rozumiem, zgadzamy się, że są granice. Kwestia definicji tych granic.

      Usuń
  8. wszystko zależy od tego kogo wg. jakich wzorców wychowali,kto jakie ma oczekiwania.
    dla jednej rycerz który jej składa u stóp świat to za mało,
    inna będzie szczęśliwa że chociaż pije,to nie bije,a czasem nawet w tyłek klepnie.znaczy że kocha.
    dlatego nawet -jak to tam było-"socjopata, mizogin, kompletnie pozbawiony poczucia humoru jeśli nie może ono być złośliwe",
    jest bardzo atrakcyjną partią,jeśli posiada kilka odpowiednich plusów dodatnich,które dodają mu uroku w oczach kobiety.
    co było do udowodnienia.uff





    OdpowiedzUsuń
  9. Natura jednak nie chciała ryzykować i wolała powierzyć to ważne zadanie jednak kobietom :)
    Ja

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdyż mężczyźni w tym czasie polowali na mamuty :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Taa jeśli nie mieli kataru :P
    Ja

    OdpowiedzUsuń