wtorek, 7 stycznia 2014

Rzeźbiarz powrócił

        To nie tytuł horroru, choć dla mnie horror. W skrócie: któryś z moich sąsiadów robi w ścianie drugą górę Rushmore. Od ładnych kilku tygodni gość wierci. I wierci. I wierci. Wierci, wierci, wierci. I jeszcze trochę wiercenia przerywanego czasem wierceniem. I, zaprawdę powiadam Wam Czcigodni, nie jest to wiercenie w stylu "Przybyli husarzy pod Wiedeń, pozamiatali i wrócili". Czyli chcesz wywiercić 8 dziur, bierzesz wiertarkę, zapierasz się, pół godziny i po robocie. Jest to raczej wiercenie w stylu "Oj panie Zdzichu, ależ z pana flirciarz, a ja taka nieśmiała". Więc pan Zdzicho musi co kilka sekund robić przerwę. Literatura polska nie wymyśliła jeszcze dobrych słów na to co robi ten człowiek. Więc twierdzę, że rzeźbi bo wiercenie to to nie jest. Mam wiertarkę. Nie żebym jej nadużywał, ale mam i kilka dziur w życiu wywierciłem. Więc wiem jak się robi dziury w ścianie.

        No więc rzeźbiarz powrócił. Przez święta był spokój. Co skłoniło mnie do myślenia, że może nie twarze amerykańskich prezydentów rzeźbi, ale taką ekstrawagancką choinkę-płaskorzeźbę. Ale nie, wrócił. I - uwaga - już nie wierci. Teraz kuje coś. Delikatnie, lekko, żeby nie uszkodzić linii nosa. Bo już wiem na pewno, że to prezydenci. Kończy detale. Ostatnie pociągnięcia pędzla, ostatnie stuknięcia dłutem, ostatni szlif. W piątek otwarcie, bilety okazyjnie po pół ceny, zapraszam.

        Tylko nie wiem do kogo. Bo mieszkanie w bloku ma te zalety, że jak się tłuczesz po nocy i sąsiad zapuka to zawsze możesz zwalić na innego sąsiada. Bo się niesie łomot po budynku. Ma niestety również te wady, że jak ktoś kuje ścianę w nocy w niedzielę o 10-ej rano to sąsiad budzi mnie, niewinnego jak lelija, oskarżycielskim dzwonieniem do drzwi. Ale przecież w końcu się pochwali, nie? Po cóż miałby takie dzieło zachowywać tylko dla siebie?

1 komentarz:

  1. Jacek, a przysięgłabym,że mieszkamy w dość odległych od siebie dzielnicach. Mój rzezbiasz przed świętami borował codziennie wieczorem - a zaczynał tak około 20-tej, i borował to z dużymi przerwami, bo też do delikatnych należał. Wróciliśmy po Nowym Roku, czyli już 2 stycznia, do domu wkroczyliśmy około 20,00-tej i mniej więcej od 20,45 facet zaczął wiercić. To pewnie było tylko na powitanie, bo po 15 minutach przestał. Mam podejrzenie, że ostatnio są modne ściany mieszkań w dziury, a la ser szwajcarski. I po co
    u mnie robili w czasie remontu ściany na gładko skoro (jak widać) modne są z dziurami???
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń