środa, 8 stycznia 2014

Alkomaty

A propos alkomatów...
        Alkomat, pozwoliłem sobie poszperać, to nie proste urządzenie, które można rzucić na półkę w samochodzie i o nim zapomnieć. Do prawidłowego wskazywania zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu wymaga cyklicznej kalibracji. Co pół roku konkretnie. Kto miałby to robić? Stacje diagnostyczne, te same co wykonują przeglądy techniczne? W nowych samochodach przegląd robi się po 3 roku eksploatacji. Przez 3 lata nowym samochodem można jeździć bez kalibracji alkomatu? Blokada zapłonu po stwierdzeniu, że kierowca jest pod wpływem? A co z sytuacjami awaryjnymi gdy kierowca po jednym piwie - co, bądźmy szczerzy, upośledza sprawność przeciętnego kierowcy w stopniu nikłym - musi zawieźć kogoś nagle do szpitala? Najprościej nakazać alkomaty, dowalić karę a gdy nic się nie zmieni rozłożyć ręce i powiedzieć "no przecież kazaliśmy zamontować alkomaty". Z równym skutkiem możecie, panowie i panie politycy, nakazać obywatelom puknięcie się w głowę. Ci, którzy mieliby posłuchać w ogóle tego nie potrzebują. Ci, którzy tego potrzebują - nie posłuchają. Kary finansowe dla pijanych kierowców? Dla mnie 1000zł to spory wydatek, ale są tacy, którzy wydają tyle na przysłowiowe waciki. Zakaz prowadzenia pojazdów? To będą jeździć pomimo zakazu. Wtedy kara finansowa i patrz punkt pierwszy. Kary oczywiście tak, nie można puścić tego całkowicie luzem, ale nie tędy droga.

        Nie, szanowni moi przyjaciele. Na siłę w żaden sposób nie da się tego zrobić. Polak zawsze znajdzie sposób żeby przepis obejść. Nakaz jeżdżenia w pasach (który osobiście uważam za zbyt daleko ingerujący w wolność)? Ktoś wymyślił koszulki z rysunkiem pasa. Owszem, można wpaść, ale rzadziej niż bez niej. Obowiązkowe światłą do jazdy dziennej? Proszę bardzo - światła ledowe dające tyle światła co świeczka ale spełniające wymóg ustawy. Obowiązkowe opony zimowe? Mogę się założyć, że znajdzie się sposób na tańsze zamienniki. Zdrowego rozsądku nie zastąpi żaden przepis. A ja nie życzę sobie być karany za kretynów. Myślałem, że w życzeniach świątecznych wyraziłem się jasno.

        Jest tylko jeden sposób. Zmiana świadomości społecznej. Presja społeczna. Ale to wymaga pracy od podstaw. Od przedszkola powinno się dzieci uczyć odpowiedzialności, uczyć o skutkach jeżdżenia po alkoholu, wyrabiać w nich przekonanie, że doniesienie na pijaka za kierownicą na policję to nie donosicielstwo - to zwykły, ludzki obowiązek. Zamiast religii uczyć je zachowania na drodze, myślenia, udzielania pierwszej pomocy, zdrowego rozsądku. (A nie jakieś gendery srery. Co to w ogóle jest?)

Jak więc karać kierowców? Tych, którzy nikogo jeszcze nie zabili.
        Praca związana z ofiarami wypadków. Niech taki pomaga w ośrodku rehabilitacji. Niech pozna ofiarę, której ktoś zniszczył życie. Niech pozna jej rodzinę. Niech zobaczy zniszczone marzenia i plany. Niech jeździ z ratownikami do wypadków drogowych. Niech zmywa krew z ulicy. Niech on będzie tym, który zrozpaczonej matce powie: "Pani dziecko zostało zabite przez pijanego kierowcę". Niech mówiąc to ma na szyi kartkę z napisem "Ja też jeździłem będąc pijany". Niech będzie ubrany w rażąco jaskrawy kostium z nazwiskiem na plecach żeby wszyscy wiedzieli kto to. Może pan wziąć ten pomysł, panie premierze, i wpisać go do ustawy. Zrzekam się praw autorskich. Czy to rozwiąże problem? Oczywiście, że nie. Ale jestem głęboko przekonany, że wielu kierowców po takim doświadczeniu nigdy więcej nie usiądzie za kierownicą wypiwszy wcześniej choćby jedno piwo.

6 komentarzy:

  1. Wiele lat temu, gdy Cię jeszcze nie było na świecie, była podjęta próba wychowywania niesfornych kierowców poprzez zabieranie ich na miejsce wypadku - nic tak dobrze nie działa na psychikę sprawcy wypadku jak widok krwi, ran, jęki poszkodowanego, widok resztek człowieka w resztkach samochodu. Niestety zaniechano tego, bo ci sprawcy przeszkadzali w akcjach pogotowia mdlejąc lub wymiotując- oni po prostu też ( z wrażenia) potrzebowali pomocy. Uważam,że szkoda, że zaniechali tych metod - a niechby sobie delikwent mdlał lub się zarzygał nawet na śmierć.Byłoby o jednego pijaka mniej, sama korzyść dla społeczeństwa.
    No a skoro teraz nie biorą takiego drania na miejsce wypadku to powinien zostać skazany na dożywotnie pomaganie rodzinie osoby, która w wyniku wypadku została poszkodowana.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze im terapia szokowa zrobiłaby, moim zdaniem.

      Usuń
  2. Wydaje mi sie ze nic lepiej nie podziala na pijanych kierowcow jak wysokie kary pieniezne, odszkodowania, odebranie prawa jazdy.
    Od dawna jakos ulozylo sie iz uderzenie w kieszen dziala najbardziej skutecznie, nie tylko w tym wypadku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara finansowa nie jest jednakowo dotkliwa dla wszystkich. Dla jednego 2000 to pensja, drugi wydaje tyle na napiwki. A na tych naprawdę pijanych nie podziała żadna kara. Są po prostu zbyt pijani żeby się tym przejmować. A nam przecież nie chodzi o to, żeby ich wszystkich pozamykać, tylko o to żeby nie jeździli po drogach. Dlatego skuteczność ich wyłapywania jest ważniejsza niż wysokość kary.

      Usuń
  3. oprócz tego, o czym wyżej, musi zaistnieć nawet nie lepsze, ale jakiekolwiek wsparcie rodzin dysfunkcyjnych. Wyobrażam sobie, co przeżywa żona moczymordy, siadającego za kierownicę. Siłą go od tego nie odwiedzie, nie zadzwoni też po policję, bo to odroczona śmierć. Na taksówkę ich nie stać. Wszyscy udają, że nie ma problemu.
    P.S. Alkomat w aucie podpowie kierowcy, ile jeszcze może dopić;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, pewnie będzie mnóstwo podobnych problemów. Ale od czegoś trzeba zacząć.

      Usuń