środa, 31 października 2012

Jak przeżyć bez kobiety - część 2

        Panowie zatem pralka. Pralka, jak zapewne niektórym wiadomo, służy do prania. Ale najpierw odrobina historii...

        Skąd w ogóle wziął się pomysł prania ubrań? W zamierzchłych czasach gdy przodkowie nasi, wolni jeszcze wtedy ludzie, chadzali polować na mamuty pranie skór nie było konieczne. Po każdym przecież polowaniu dostępne były nowe. Poza tym wyprane ubranie wymaga wysuszenia, a któżby chciał spędzać tyle dni w jednym miejscu czekając aż wszystko wyschnie? Szło się za mamutami, upolowało jakiegoś, zjadło, wypiło, przespało pod gwiazdami i ruszało dalej. Taki nieskrępowany tryb życia niezbyt przypadał do gustu damom naszych przodków. “A tam taka fajna jaskinia była a ty tylko mamuty i mamuty”, “A bo tam nad ruczajem gniazdko bym uwić chciała”, “Wy to macie chociaż rozrywkę przy tym polowaniu a ja co? Tylko dzieci i gotowanie”. Ulitował się przodek, znalazł jaskinię nad ruczajem i osiadł. Nic to, że mięso mamuta targać trzeba było teraz kilometrami. Nic to, że wstawać trzeba było przed świtem żeby mamuty przy porannym wodopoju zdybać. Nic to, że szlak cały trzeba było zapamiętać coby potem do jaskini nad ruczajem trafić (stąd, tak na marginesie, doskonała nasza orientacja w terenie i mapie podczas gdy kobiety ewolucyjnie przystosowane do siedzenia w domu umiejętności tej nie posiadają i gubią się kompletnie po trzech zakrętach). Nic to. Czegóż bowiem nie jesteśmy skłonni zrobić dla naszych kobiet? I tak osiadł mężczyzna, skór już się z polowania przynosić nie chciało, zapach z czasem stawał się nieznośny, trza było wymyślić pranie. Więc mężczyzna wymyślił. I już nie musiała kobieta jego biedaczka po każdym polowaniu palców sobie ością dziurawić szyjąc mu nowe spodnie. Nie musiała albowiem mogła wyprać. Ale łatwo kobietom dogodzić nie jest. “Eeee, bo tak w rękach prać to niewygodnie. I palce bolą.” Pochylił się mężczyzna nad jej losem ponownie, wymyślił tarę. Nazwa ‘tara’ nie wzięła się, jak mylnie sądzi większość ludzi, od czasownika ‘trzeć’. Wzięła się stąd, że mężczyzna wymyśliwszy tarę, chcąc podkreślić wagę tego odkrycia zakrzyknął głośno “Taraaaa!”. Nazwa się przyjęła, kobiety dostały tarę, delikatne ich ręce nie musiały już trzeć jedna o drugą. Lata mijały a kobiety marudziły dalej. “A bo ja się tak schylać muszę”, “A bo ta tara to ciężka a nad ruczaj tak daleko”. Westchnął ciężko mężczyzna, pochylił głowę posiwiałą ze zgryzoty, podumał i wymyślił pralkę. Jeszcze nie automatyczną ale już pralkę. I już nie musiała kobieta ganiać nad ruczaj, bo pralka w jaskini ulokowana. Wrzuca, włącza, czeka, wyłącza, włala? Nie, to by było zbyt proste. “A bo jak wyjmuję to mokre jest, wyżymać muszę”, “A bo mi się moje futerko z mamuta skurczyło, bo woda była za gorąca”. Już nawet mężczyzna nie wzdychał tylko wymyślił pralkę automatyczną. I wreszcie mogła kobieta poszaleć. 15 programów, regulacja temperatury, proszek, zmiękczacz, płyn do płukania, wirowanie i inne bajery. I nie wiedział biedny cóż on najlepszego uczynił...

        I w ten sposób jesteśmy przy pralce automatycznej. Niech was ta nazwa nie zmyli. Zadziwiające jest jak kobiety w żaden sposób nie mogące pojąć intuicyjnej przecież obsługi magnetowidu, za żadne skarby świata nie rozumiejące jak przeprogramować kanały w telewizorze, kompletnie zagubione w starciu z większością przydatnej elektroniki doskonale poradziły sobie z opanowaniem dalekiej od logiki obsługi pralki. Ale to temat na odrębny wykład.

        W pierwszej kolejności pralkę należy zlokalizować. W większości jaskiń stoi ona w łazience. Takie spore cóś, z pokrętłami i guzikami oraz charakterystycznym okrągłym otworem załadunkowym. Jeśli nie ma w łazience to może być jeszcze w kuchni. Nie zauważyliście jej dotąd prawdopodobnie dlatego, że przeciętny mężczyzna zapuszcza się na to typowo kobiece terytorium nie dalej niż do miejsca, w którym stoi lodówka.

        Znaleźliśmy pralkę i co dalej. Wydawałoby się, że to proste i oczywiste. Wrzucić ciuchy, ustawić temperaturę, wsypać proszek i jazda. Z niewiadomego powodu pralki tak nie działają. Aby uruchomić pranie należy: wsypać proszek, wlać płyn zmiękczający, wlać płyn do płukania, włożyć ciuchy posegregowane wg rodzaju materiału i koloru, wybrać odpowiedni program, nastawić odpowiednią temperaturę, która może być różna od tej zapisanej w programie, wybrać opcje dodatkowe (szybkie pranie, mocne pranie itp). A to wszystko w dowolnej kolejności i w dowolnej konfiguracji. No ja bardzo przepraszam ale zdrowy na umyśle człowiek nie jest w stanie tego ogarnąć. I kto do diabła rozróżni bawełnę od wełny i syntetyków? I po co jest pokrętło temperatury skoro temperatura jest zaszyta w programie? I jak się mierzy czy coś jest bardzo brudne żeby użyć programu “Bardzo brudne”? (Czy ktoś pierze bardzo czyste ubrania?) Czy znamy odpowiedzi na te pytania? Nie. Jak więc żyć, panowie, jak żyć? Jest tylko jedna rada: poprosić sąsiadkę aby wskazała nam jeden odpowiedni do wszystkiego program, pokazała gdzie sypać proszek (płyn zmiękczający jest jak sama nazwa wskazuje dla mięczaków) i jak się to włącza. I tego jednego programu się trzymajmy jako i ja czynię.

Dziękuję za uwagę

16 komentarzy:

  1. to w końcu jesteś pierdola czy nie? a męczydupa?
    P.S. nie bój żaby - ja Cię lubię, tylko pytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierdołą bywam, ale nieczęsto raczej. A przez męczydupę co rozumiesz?

      Usuń
    2. nie dosłownie;-) taki co męczy otoczenie

      Usuń
    3. Nie sądzę. Ale pełniejszej odpowiedzi udzieliłoby Ci moje otoczenie ;)

      Usuń
  2. Kochany, ale jak sam zauważyłeś, to mężczyźni wynaleźli pralkę, bo baby im głowę suszyły. Sami jesteście sobie winni, że takie skomplikowane cóś wynaleźliście. Ze skargą do pana Boga... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego napisałem, że nie wiedział biedny co najlepszego uczynił ;)
      Poza tym wymyślaliśmy ją dla Was. Wymyślona dla nas chodziłaby po domu, zbierała ubrania, segregowała na kolory i materiały, automatycznie wybierała program a po praniu rozwieszałaby wszystko sama. Ale dla Was przygotowaliśmy wersję light.

      Usuń
    2. Jasne, najlepiej winić za wszystko nas-kobiety, że niby to dla nas więc takie głupie, skomplikowane... Jak można być na tyle mądrym, żeby coś stworzyć i być na tyle głupim, by później nie umieć z tego korzystać, litości.

      Usuń
    3. Elementarne drogi Watsonie. Jeden stworzył, reszta nie musi umieć korzystać. Podobnie jak kobiety wymyśliły małżeństwo (co udowodniłem tutaj: http://dziurawyworek.blogspot.com/2010/10/mazenstwo-wymysliy-kobiety.html) a fatalnie nie umieją z niego korzystać doprowadzając do rozpaczy stada całkiem porządnych facetów.

      Usuń
    4. Zacznijmy od tego: "udowodniłem" - dobre, bardzo dobre.
      My wymyśliłyśmy małżeństwo, bardzo dobrze z niego korzystamy a WY wszystko piep...cie (dosłownie i w przenośni).
      Dziękuję za głos

      Usuń
    5. Różnimy się zatem w kwestii definicji sformułowania "bardzo dobrze z niego korzystamy" :)

      Usuń
    6. Jedna, mała różnica a jakie konsekwencje...

      Usuń
    7. O kurka... Rozpętałam piekło jak widzę. A ja chciałam tylko zwrócić uwagę, że czasem chcemy dobrze, a wychodzi jak zwykle...

      Usuń
  3. Jacku, zajrzyj proszę do instrukcji - płyn do płukania wlewasz wtedy, gdy masz uprane rzeczy, a więc dodajesz do ostatniego płukania. Ja rozumiem, że samotny mężczyzna nie umie prać, no ale powinien chociaż czytać instrukcję ze zrozumieniem:)))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci w tajemnicy, (ale ciiii, nikomu ani słowa, bo sobie zepsuję imydż) że ja umiem sobie z pralką poradzić. Ba, z żelazkiem i piekarnikiem też. A z kuchenką mikrofalową to się znam tak dobrze, że prawie jesteśmy na TY ;)
      Ale ciiii...

      Usuń
  4. niezłe...jest i poczucie humoru i ironia. chciałabym taki poradnik dla siebie "jak przeżyć bez faceta?". Pralką się nie przejmuj, ja też mam na wszystko jeden program:)KDR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeżyć bez faceta to nie napiszę, bo się nie znam. Przykro mi, ale zawsze miałem w pobliżu co najmniej siebie.

      Usuń