Szanowni Państwo. Szanowni koledzy właściwie gdyż albowiem nie spodziewam się kobiet na kursie pod nic nie mówiącym tytułem "Jak nie słuchałeś jak przeżyć z kobietą to posłuchaj jak przeżyć bez kobiety". A nasi prelegenci mówili coby robić notatki, prosili o wykonywanie ćwiczeń praktycznych. Ale cóż, nie chciało się. Witam zatem panów ponownie.
Dzisiejszym mówcą jest wybitny znawca problemów przedmałżeńskich, małżeńskich i pozamałżeńskich, siedmiokrotnie żonaty i siedmiokrotnie rozwiedziony, doktor habilitowany mizoginii stosowanej paaaan, oklaaaaski, Jaaaan dwojga imion Maria Siermiężny, brawo!
Szanowni Koledzy. Życie z kobietą mogło wydawać się trudne. Nie, nie "wydawać się", nazwijmy to zgodnie z prawdą - no łatwe to to nie było. Niemniej, jak przekonamy się po ukończeniu cyklu kursów “Jak przeżyć bez kobiety”, prawdziwa jazda bez trzymanki zaczyna się gdy bez kobiety zostajemy sami w domu. Dzisiaj temat pierwszy, czyli : "Skąd się biorą czyste ubrania?". Zapewniam panów od razu, że pierwsza i wydawać by się mogło oczywista odpowiedź: "z szafy" nie jest odpowiedzią prawidłową. Panowie, proszę o ciszę, tak wiem, czyste ubrania zawsze były w szafie, podobnie jak woda w kranie i prąd w gniazdkach. Niemniej, zadaniem moim dzisiaj jest uświadomić wam, że w odróżnieniu od wody i prądu czyste ubrania nie pojawiają się w szafie ot tak. Otwarcie szafy nie jest czynnością analogiczną do włożenia wtyczki do gniazdka czy odkręcenia kurka. Szok pierwszy: aby czyste ubrania pojawiły się w szafie ktoś musi je tam włożyć. Rozumiem zdziwione miny. 20 lat wygniecione ubrania zostawione na krześle, albo na podłodze, tudzież w łazience rano w magiczny sposób czyste były w szafie. Któż z nas zastanawiał się jak tam trafiły? A któż z nas zastanawia się nad rzeczami oczywistymi? Rzeczy oczywiste po prostu są i prawdziwy mężczyzna nie traci swej drogocennej energii na ich rozważanie. Szok drugi: czyste ubrania trafiały do szafy za sprawą waszych kobiet. Tak, wiem, to nieprawdopodobne aby stworzenie, które od rana do wieczora chodzi i złorzeczy "mam okres, spadaj", "zaraz będę miała okres, spadaj", ewentualnie "właśnie miałam okres, spadaj" mogło być sprawcą tak cudownej i magicznej rzeczy jak czyste ubrania w szafie. Niemniej, jeśli chwilę się nad tym zastanowić, wyeliminować metodą Ockhama przyczyny nieprawdopodobne (krasnoludki, dobre wróżki, zaklęcia, jednorożce i yeti) to jedyną prawdopodobną przyczyną pozostają kobiety. Słucham? Nie proszę pana, krasnoludki naprawdę nie istnieją. Nie wiem komu pan zostawiał mleko i suchary ale nie istnieją.
Ale zaraz, chwila, zawołają co bystrzejsi. Rozumiemy jak trafiły do szafy, ale w jaki sposób stały się czyste, ha?!? Otóż, szanowni moi nieszczęśni, nieprzystosowani do życia koledzy, to ciągle nie wróżki i krasnoludki. Brudne ubrania, szok trzeci, się pierze. Słucham pana z drugiego rzędu? Nie, proszę pana, nie "się piorą" tylko "się pierze". Użycie tej formy czasownika prać implikuje konieczność istnienia podmiotu piorącego. U niektórych panów widzę przebłyski zrozumienia połączone z przerażeniem. Słusznie, albowiem - szok czwarty - podmiotem piorącym będziecie wy, szanowni koledzy, w swoich własnych, skromnych osobach. Aby nie przeciążyć waszych umysłów zbyt dużą liczbą wiedzy na raz obsługę pralki omówimy sobie na jednych z kolejnych zajęć. Na razie załóżmy, że z sukcesem udało nam się wyprać ubrania.
Stajemy się posiadaczami sporej liczby czystych ubrań. Ubrań, które choć niewątpliwie czyste w niczym nie przypominają tych, które wyjmujemy z szafy. Koszula, normalnie gładka i ładnie złożona, wydaje się teraz jakby stoczyła zaciekłą (i przegraną) walkę ze stadem nosorożców. W jaki magiczny sposób rzeczona koszula zamienia się w to gładkie cudo? Szok piąty: prasowanie, żelazko. Obsługą żelazka oraz 17-oma najpopularniejszymi sposobami prasowania koszuli zajmiemy się w przyszłości.
Pozwolą panowie na krótkie podsumowanie. Cykl życiowy ubrań wydaje się prosty. Brudne - wyprać - wyprasować - czyste - do szafy - z szafy - brudne. Pozorna ta prostota niejednego nieostrożnego doprowadziła na skraj rozpaczy i szaleństwa, doprowadziła do upodlenia do stanu, w którym gotów był poprosić o pomoc własną matkę. Kurs ten pomoże panom nigdy w takim stanie się nie znaleźć. Pozwoli korzystać wam z takim trudem odzyskanej wolności w sposób jaki na to zasługujemy, czyli nieskrępowany nakazami i zakazami narzuconymi nam przez kobiety i bez oglądania się na ich nic nie znaczące potrzeby. Do zobaczenia na kolejnym spotkaniu.
Jacku brawo!!! Proszę o więcej, czekam, czekam, czekam...
OdpowiedzUsuńNadejdzie ta chwila, że będzie więcej :)
Usuń:) lubię, kiedy piszesz. Ale piszesz za mało, mój drogi
OdpowiedzUsuńRobię co mogę. Ale ta podrzędna planeta zdecydowanie za szybko się kręci.
Usuńmiałeś rację, że kurs jest dla facetów. Ubocznym skutkiem mojej lektury jest coraz większy smak na rozwód!
OdpowiedzUsuńNie polecam. Chyba, że naprawdę powinnaś. Ale w innym wypadku - nie polecam.
UsuńCzytam sobie Ciebie, Jacku od czasu do czasu, mój mąż takoż. I doszliśmy do wniosku, że na nasze szczęście jest nam chyba łatwiej razem niż byłoby osobno. On gotuje [pysznie!!!], ja "magicznie" sprawiam by brudne koszule w postaci upranej same wróciły do szafy, po drodze się prasując i przyszywając sobie guziki... Ale na wypadek np. mojej nieobecności czasowej pan mąż umie nawet samodzielnie obsłużyć pralkę i wie gdzie w domu stoi żelazko i deska do prasowania! Tudzież umie i jedno i drugie zastosować w działaniu! A kurs jest świetny, więc czekamy na kolejne odcinki. RisSaDiablo
OdpowiedzUsuńuu teraz wiem, dlaczego powinnam iść - i to szybko - na kurs "jak przeżyć bez mężczyzny", bo choć wykręcać i wkręcać żarówki jakoś w końcu nauczyłam się sama, to sprawienie, aby w lodówce, po jej otwarciu, świeciło się światełko, jest zadaniem dla mnie awykonalnym, tak jak wyciszenie drzwiczek lodówki, aby nie piszczały tak niemiłosiernie przy każdym nimi poruszeniu -> sąsiedzi już mi w kaloryfery stukają, kiedy późną kolacją próbuję "po cichutku" wydostać z lodówki choćby serek czy plasterek czegokolwiek ;)
OdpowiedzUsuńKrasnoludkow nie ma? To kto to są ci malutcy w czerwonych czapeczkach?
OdpowiedzUsuń