Pojawiło się w ostatnim numerze “Charakterów” pytanie podchwytliwe. "Gdybyś miał uratować z pożaru kota albo obraz Rembrandta, to co byś wybrał?". Moi facebookowi znajomi udzielali odpowiedzi przeróżnych, w większości nie na temat, fantazjując na temat okoliczności wypadku oraz praw własności do obrazu i kota. Możecie odpowiedzieć w komentarzach. Żeby jednak było Wam łatwiej od razu podpowiem jak wygląda odpowiedź poprawna, jedyna słuszna i nie podlegająca negocjacjom, a każdego kto wybierze kota uznam za chwilowo niepoczytalnego.
Uwaga! Wszystko poniższe oczywiście z perspektywy mnie siedzącego na wygodnym fotelu przed komputerem, popijającego kawę, z prawdopodobieństwem, że będę musiał ratować kota albo obraz zbliżonym do zera. W przypadku prawdziwego pożaru zapewne będę się trzymał z daleka i pozwolę działać fachowcom. Którym w dodatku za to płacą. Bohaterowie umierają młodo, a ja zamierzam skorzystać z tego co odkładam na emeryturę.
Przypominam, że chodziło o przypadkowego kota i przypadkowy obraz Rembrandta. Żeby wyeliminować ewentualne wpływy tzw przywiązania czy też tzw uczuć: to nie Wasz kot i nie Wasz obraz. To jakiś kot i Rembrandt. Nie dostaniecie medalu za uratowanie obrazu i nikt nie wrzuci na YouTube filmu jak ratujecie kota. Laski nie będą do Was wzdychać, faceci nie będą piszczeć na Wasz widok. W ogóle nikt nie będzie widział, że cokolwiek ratujecie. Nic. Tylko kot, obraz i pożar. Nie, kot nie ucieknie sam. Nie, nie macie czasu żeby tam wejść dwa razy i nie, nie dacie rady za jednym zamachem zabrać obu. To proste pytanie typu 'wybierasz a czy b?'. Jak test jednokrotnego wyboru z dwoma pytaniami. Nie umiem już tego lepiej wytłumaczyć.
Odpowiadam ja, Jacek, szczerze w miarę i proszę mi się nie dąsać jak ktoś ma inne zdanie:
Kota? KOTA? KOTA??? Małe, czworonożne, nieprzydatne do niczego stworzenie, jakich miliardy na świecie vs obraz Rembrandta, unikalny w skali światowej, jedyny, niepowtarzalny egzemplarz, kulturowe dziedzictwo ludzkości? Naprawdę kota?
Bez chwili zawahania - obraz. Na boga, czy w co tam wierzycie, to Rembrandt a to kot. Powtórzę: Rembrandt, kot, kot, Rembrandt. Och, wiem, jestem nieczułym sukin - nomen omen - kotem. W dodatku materialistą, bo obraz pewnie drogi. Ale cena nie ma nic do rzeczy, przecież to nie mój obraz. W przypadku obrazu Rothko albo Pollocka bez mrugnięcia okiem brałbym kota. Bo to co malował Pollock ('malował' to wielki eufemizm w jego przypadku) albo późny Rothko (a u niego wręcz przeciwnie, malował dosłownie, pędzlem do malowania ścian) potrafiłby namalować przeciętny gimnazjalista i doprawdy trudno mi to uznać za sztukę. Tworzenie sztuki (możecie się zgadzać albo nie, ale takie mam zdanie) wymaga posiadania talentu. Przypadkowe mazaje - to nie sztuka. Czarne prostokąty, o których sam autor nie wiedział, co powiedzieć - to nie sztuka. Rembrandt - to sztuka. Kot vs Rembrandt - bez wahania Rembrandt. Kot vs Rothko/Pollock - bez wahania kot.
A obraz vs człowiek? "Jak w ogóle możesz zadawać takie pytanie?" Och, przestańcie. Naprawdę nie ma nikogo, kogo z czystym sumieniem zostawicie w płomieniach ratując obraz? Nikogo? Nikogusieńko? Tuska? Trynkiewicza? Putina? Sąsiada z góry, który po paru tygodniach kucia ściany, zbudowaniu jej od nowa, znowu ją rozwala, ale teraz dla odmiany młotem? Mnie? Naprawdę nikogo? Ok, nie mówcie głośno, nie wypada. I wyobraźcie sobie jak płonie. Lepiej, nie? :)
Więc tak, w sytuacji człowiek vs obraz wybrałbym człowieka. Bez wahania. Chyba, że byłaby to jedna z osób, którym pozwoliłbym spłonąć. Jestem złym człowiekiem.
No dobra,idiotka jestem, ratowałabym kota. Połowa Rembrandtów to podróby. Co do wyboru człowiek- kot. Kota dałabym radę wynieść, człowieka raczej nie. Ale jest taki jeden, któremu pozwoliłabym spłonąć. Też jestem złym człowiekiem- nie masz na to Jacku monopolu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Wybaczam Ci odpowiedź błędną i niczym nie uzasadnioną, albowiem błądzisz a ja jestem wspaniałomyślny.
UsuńJa również wybrałabym kociaka. Tak myślę. I wcale nie uważam się z tego powodu za idiotkę :) Obraz to obraz. Kociak - żywa istota. :) Przecież zwierzęta są cudowne!
Usuńto pytanie to betka - jasne, że obraz! Wybór Zofii, to było pytanie! Po takim pytaniu to sama się rzucam w ogień.
OdpowiedzUsuńDzielna dziewczynka. Dobry wybór. O Zofii nie rozmawialiśmy. Ja bym tylko bardzo nie chciał być na jej miejscu.
UsuńJasne ze Rembrandta, nie mam watpliwosci ze taki bylby moj wybor!
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobry wybór byłby. Nadzieja rośnie w sercu mym. Bo trochę umarła gdy większość moich facebookowych znajomych chciała ratować kota. Kota!
UsuńPoniekad nie mialam innego wyboru gdyz zaznaczyles ze chodzi o cudzy obraz (ktory I tak uwazam w jakims stopniu wlasnoscia I rozkosza oczu nas wszystkich) I cudzego kota - gdyby chodzilo o mego dawno niezyjacego PSA to pewnie moj wybor bylby inny.
UsuńNo i wszystko zepsułaś ;) Ale... Załóżmy, że to Twój pies i Twój obraz wart, powiedzmy 100 dużych baniek. Ciągle pies? Niezależnie od tego, ile dobrego można zrobić za te pieniądze? Ilu można by uratować ludzi? Ile innych cierpiących zwierzaków?
UsuńMoże i jestem niepoczytalna, ale wybrałabym kota. Życie niezależnie czy ludzkie, czy zwierzęce jest wartością nadrzędną. Nie ma niczego, NICZEGO, co ma większą wartość. Ratuje się życie, nie kawałek zaschniętej farby. Pomyśl, co wybrałby Rembrandt? Myślę, że kota.
OdpowiedzUsuńRembrandt wybrałby kota, bo on sobie takich obrazków mógł namalować wiele. Niemniej Twoja odpowiedź powoduje, że muszę zadać następne pytania. Chomika też uratujesz tak dzielnie? A żółwia? A patyczaki Twojego dziecka? A akwarium z rybkami?
UsuńGdzie jest granica zdrowego rozsądku?
Ja wiem, że "uratować kota" to brzmi ładnie. Można sobie samopoczucie poprawić, że się uratowało ŻYCIE. Musisz być wegetarianką. Inaczej Twoje twierdzenie o nadrzędności życia każdego zwierzęcia nad przedmiotami nie zostanie przez nikogo potraktowane poważnie. Jesteś wegetarianką?
Nie. Zajadam świnki i krówki, aż mi się uszy trzęsą. Powiem więcej! Nie jestem przeciwniczką łowiectwa i rybołówstwa. Człowiek jest drapieżnikiem i nie uważam, że to coś złego. Chomika bym uratowała, szczura, myszki, żółwia i tym podobne również. Owadów bym nie ratowała. I co najważniejsze nie pozwoliłabym trzymać dzieciom robactwa w domu.
UsuńI masz rację "ratować kotka" to kwestia poprawienia sobie humoru i pokazania samemu sobie, że jesteśmy zdolni do czegoś więcej niż miłość własna.
Jest jeszcze jedna kwestia - wychowanie w konkretnej kulturze. Świnek i krówek nie trzymamy w domu jako zwierzątek domowych, jak również kotków i piesków nie jadamy na obiad czy kolację. (W Chinach pewnie to inaczej wygląda.)
Nie jadam psiny, kociny, koniny i tuńczyka (delfiny są pakowane razem z tuńczykami do puszek). Czy to hipokryzja? Pewnie tak, ale uważam, że nie jada się przyjaciół. Dla mnie to podobne tabu jak zjedzenie ludzkiego mięsa.
Ale nie o jadanie chodzi. Chodzi o to: "Życie niezależnie czy ludzkie, czy zwierzęce jest wartością nadrzędną. Nie ma niczego, NICZEGO, co ma większą wartość." Wiemy już, że nie chodzi o życie zwierzątka jako wartość nadrzędną, bo życie krówki konsumujemy lubieżnie co wieczór. Że tak sobie pozwolę artystów zacytować. Zatem dlaczego kotecka?
UsuńZapytałeś czy jestem wegetarianką, więc o jedzenie chodziło. Sposób traktowania zwierząt ma w naszej kulturze wiele wspólnego z jedzeniem. Tak już jest i tyle.
UsuńChociaż z drugiej strony gdyby paliła się chlewnia to pewnie i te świnki bym ratowała z racji samego ratowania życia, a nie żeby zaraz w łeb i na rożen. W kulturze hindi prędzej daliby spłonąć całej szkole pełnej dzieci niż jednej krowie. Jak już wcześniej wspomniałam - kwestie kulturowe.
Nadal uważam, że życie niezależnie czyje jest wartością nadrzędną. Indianie mieli nawet rozwiązanie na kwestię - w czasie polowania po zabiciu zwierzęcia dziękowali mu za swoje poświęcenie, żeby oni mogli się najeść i przeżyć. I tu masz odpowiedź - każde życie jest wartością nadrzędną, ale życie ludzkie ma dla nas wartość największą. Będziemy zabijać żeby móc się najeść i przeżyć. O to mi chodziło. Gdyby płonął dom z człowiekiem (nawet moim wrogiem) i kotkiem, a miałabym możliwość uratowania tylko jednej istoty, uratowałabym człowieka. Kotek by spłonął i nie miałabym wyrzutów sumienia z tego powodu.
O wegetarianizm zapytałem żeby ustalić, czy życie ma dla Ciebie rzeczywiście wartość nadrzędną. Ustaliliśmy już, że nie ma. Natomiast dalej się poddaję. Nie ogarniam tego kota i już.
UsuńŻycie zdecydowanie MA dla mnie wartość nadrzędną nad przedmiotami martwymi. ALE życie ludzkie ma dla mnie wartość większą niż życie zwierząt, choćby nie wiem jak słodkie były.
Usuńkota, KOTA, KOTA!!! ponieważ nie rozpoznałabym autora obrazu to po pierwsze a po drugie zadziałałby instynkt ; a właśnie instynkt- być może uciekłabym bez obrazu i bez kota ratując siebie.
OdpowiedzUsuńAlicja;)
Że też muszę tak wszystko wykładać. Uwaga, udzielam dodatkowej informacji: wiesz, że to Rembrandt. Bo wiesz i już. Tak jest z założenia. Poproszę odpowiedź na pytanie. Bez dywagacji, że ładnego kotka wezmę a brzydkiego nie. I ładny obraz wezmę a brzydkiego nie.
Usuńucieknę... sama.. pal sześć i obraz i kota a na księcia , który uratuje mnie nie ma co liczyć... może być?;)
OdpowiedzUsuńAlicja;)
Nie może. Albo kot albo obraz. Żadnych ale.
Usuńdygresję mam: wcześniej czy później i tak zdarzy mi się tu zajrzeć:p
OdpowiedzUsuńAlicja;)
I tak trzymaj :)
Usuńnadal kot, jeżeli obraz nie mój to co mnie obchodzi a jeżeli mój to jestem bogata a strata nie zaboli zbyt mocno, ale.... jeżeli kot jest mój...to jestem z nim związana emocjonalnie hmmm... znaczy kot już sobie mnie wychował i nie ratowanie własnego kota nawet nie pojawi się w myśli:))
OdpowiedzUsuńAlicja;)
Kyrie elejson, poddaję się.
Usuńma się tę siłę przekonywania, nie? ;)
OdpowiedzUsuńAlicja;)
Kotka. Bo wizja plonacego zwierzaka przerazilaby mnie bardziej niz plonacego Rembrandta.
OdpowiedzUsuńFajny blog, pozdrawiam. Hala
Miło mi Cię poznać. Zapraszam częściej.
Usuńpozostaje jeszcze kwestia życia poza fejsbukiem: otóż jest! Słabe, rachityczne, męczące, ale jeszcze ciągnie. Ciekawam, jak długo.
OdpowiedzUsuńDla mnie meczaca jest masowka i bezkrytyczne uleganie trendom. Swoja droga, dziwie sie, ze wielu posiadaczy konta na fejsie nie wyraza tam swoich pogladow. Ale tam pewnie nikt by ich nie czytal.
UsuńH.
Facebook to część życia przecież. Kiedyś mieliśmy listy tylko. Co nie było takie złe w sumie. Potem telefony. Godziny czekania przy jedynym aparacie aż kolega skończy rozmowę z dziewczyną, żeby pogadać ze swoją. Teraz mamy skype, facebook, twitter. Komunikacja natychmiastowa. Nie wiem czy lepsza. Inna.
UsuńOczywiscie, Jacku. Sama korzystam z np. whatsappa i przezylam chwile grozy gdy tenze zostal polkniety przez FB i na pare godzin przestal dzialac. Co nie znaczy, ze zycie poza WA uwazam za slabe, rachityczne i meczace. Jest inne ;) Kwestia podejscia do tematu i uzytych srodkow wyrazu. Pozdrawiam:)
UsuńHala
teoretycznie złapałabym się za obraz ale obawiam się,
OdpowiedzUsuńże w chwili próby mogłaby się we mnie odezwać krew praprzodków,
i wyniosłabym niestety żywinę.
no taka prawda,co poradzisz.
zula
Ja anulina bym kota ratowala, bo za malarstwem nie przepadam, a poza tym zywa nature przedkladam ponad martwą
OdpowiedzUsuńJestem zdania, iż koty jako pupile są całkiem przyjazne. Tym bardziej, że ja również posiadam u siebie ciekawego kociaka. Strasznie podoba mi się to co przedstawiono w https://koty24.pl/mam-kota,ac415/jak-czesac-kota,4182 i moim zdaniem, faktycznie tak jest często. Tym bardziej, że koty są całkiem popularnym zwierzakiem domowym.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKyrie elejson! Ktoś tu jeszcze zagląda! Jak tu trafiłaś niewiasto nadobna?
Usuń