Mędrcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego, amerykańscy zatem, moi ulubieni, po licznych, dogłębnych i sowicie opłacanych badaniach doszli do wniosku, że owszem ślinimy się. Ale... ale... Proszę jeszcze, drogie Panie, rąk triumfalnie w górę nie unosić, szampana nie otwierać. Albowiem, owszem, ślinimy się ale to nie nasza wina. To otóż atawistyczna pozostałość po naszych prymitywnych, mniej rozgarniętych, przodkach. (Choć czasem miewam wątpliwość co do tego rozgarnięcia). Mędrcy ci (ukłon z szacunkiem) doszli po wnikliwych badaniach, że w rozmowie z piękną kobietą w ślinie mężczyzny o 15% wzrasta poziom hormonu związanego z seksem. TriNitroheterocośtam czy jakoś tak. No myślałby kto. 15% i od razu, że się ślini. Pewnie Wam się wydaje, że taka rozmowa to dla mężczyzny czysta przyjemność? Macie rację. Wydaje Wam się. Albowiem w tym samym czasie gdy zawartość hormonu seksu wzrasta o 15% to zawartość hormonu stresu (TetraChloroblablabla) wzrasta o 50%!!! 50 dużymi literami. A stress skraca życie, powszechnie wiadomo. I teraz już wiem dlaczego Wy się tak pindrzycie przed każdym wyjściem z domu, dlaczego zawsze paznokietki na glanc, włosy na glanc, sukieneczka, żakiecik, szpileczki. I idą na miasto zabijać. Niewinnych mężczyzn zabijać. Ta sama słodka kobietka, która w domu w szlafroku i wałkach do swego osobistego męża mówi "misiu, sssskarbie" wychodzi chwilę potem na miasto i samym swoim wyglądem zabija mężów konkurencji. I się przed tym nie da uchronić. No bo jak? Żeby uniknąć niebezpieczeństwa muszę to niebezpieczeństwo najpierw zobaczyć, tak? A jak już zobaczę to jest za późno, tak? Więc skoro i tak już sobie życie skróciłem to sobie chociaż popatrzę, tak?
Niniejszym postuluję aby kobiety w rozmowie z mężczyznami wzorowały się na carskich poddanych. Czyli podczas rozmowy z carem, tfu, facetem przyjąć proszę wygląd lichy i durnowaty aby samym swoim wyglądem nie doprowadzać go do przedwczesnej śmierci piranie Wy jedne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz