poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Z innej beczki

Khem, khem. Ci faceci. Żeby tak nawet bloga w czystości nie utrzymać. Jak można dopuścić, żeby tak kurzem wszystko pokryło...

Dzień dobry Państwu. Paniom zwłaszcza.
        Jacek jest w szoku pourlopowym, stracił czujność co pozwoliło wreszcie dorwać się do głosu mi - jego alter ego, jego lepszej połowie, jego jasnej stronie, jego dr Jekyllowi. Witam Panie, jestem Janina. Nawet sobie sprawy nie zdajecie jak cierpiałam widząc jak Jacek uporczywie unika odpowiedzi na pytanie jak przeżyć z mężczyzną. Nawymyślał bzdur na temat jak wytrzymać z kobietą, ale na poważny temat głosu zabrać nie chciał. Dzisiaj na jego blogu rządzę więc ja i ja decyduję jaki będzie temat. Zapraszam więc do dyskusji na temat "Jak przeżyć z mężczyzną?".
        Dla ułatwienia sprecyzuję trochę temat: "jak przeżyć nie ze zwykłym mężczyzną (co nie oznacza od razu, że z niezwykłym), ale z mężczyzną nieuchronnie zbliżającym się do granicy, którą my mamy przy 30-tce, mężczyzną pozbawionym już trochę włosów za to posiadającym parę kilogramów w nadmiarze, mężczyzną, który na drugie piętro da jeszcze radę bez problemu, ale na czwartym dostaje zadyszki, który coś by jeszcze w życiu zrobił ale chyba mu się nie chce".

        Otóż drogie Panie. W celu bezproblemowego utrzymania przy sobie wyżej wspomnianego mężczyzny należy zdać sobie sprawę, że mężczyźni naprawdę są jak dzieci. Trzeba a) nakarmić, b) ubrać, c) zapewnić rozrywki, d) pozwolić czasem zrobić głupstwo. Mężczyzna w wieku kryzysowym zazwyczaj nie ma wyrafinowanych wymagań kulinarnych. W zasadzie można powiedzieć, że jeśli jedzenie nie ucieka z talerza to jest ok. Niemniej serwowanie przez tydzień odgrzewanej zupy może nawet jego doprowadzić do ciężkiego westchnięcia. Nie zalecam. Za to kanapki są ok. Nie trzeba do nich używać sztućców i zmywać talerzy więc je uwielbiają. No i robi się je krócej niż zjada co spełnia ich podstawowy wymóg dotyczący jedzenia. Od czasu do czasu wysłać z dzieckiem do McDonalda czym załatwiamy 3 rzeczy na raz: wyszedło z domu więc nie powie, że nigdzie nie wychodzi; pobył trochę z dzieckiem; niezdrowo się odżywił.
Powszechnie wiadomo, że jeśli pozwolić się facetowi ubrać samemu to sięgnie w ciemno lewą ręką do półki z koszulkami a prawą do półki ze spodniami i uważa, że jest gotowy do wyjścia na kolację (skarpetki miał założone wcześniej, usiadł na nie na krześle, więc uznał, że drugich już nie opłaca się szukać). Czy nam się to podoba czy nie czasem musimy zabrać go na zakupy i kupić coś nadającego się do noszenia. Ale uwaga. Zabieranie mężczyzny na zakupy gdy planujemy kupić coś sobie to zły pomysł. Oni naprawdę widzą tylko 12 kolorów i nie odróżniają spódnicy od sukienki (wiem, wiem, zaraz znajdzie sięjakiś, który powie, że odróżnia, ale spójrzcie tylko jaki jest z tego dumny i będziecie wiedzieć o co chodzi) więc pytanie ich "Kochanie, jak ci się podoba mój śliwkowy żorżetowy żakiet?" jest bez sensu. Chyba, że chcecie usłyszeć pytanie o jaką konkretnie śliwkę chodzi. Poza tym już po 3 godzinach w jednym sklepie mają dość, a my się dopiero rozkręcamy. Będzie snuł się za nami i marudził, żeby się streszczać, bo za 3 godziny mecz. Z kolei pytanie o to jakie wybrać firanki również mija się z celem, bo dla nich i firanki i zasłonki to takie coś co utrudnia dostęp do balkonu.
        Mówiąc o rozrywce nie mam oczywiście na myśli wysłanie naszego mężczyzny do baru ze striptizem (jak sam pójdzie to właśnie popełnił głupstwo). Mężczyźnie we wspomnianym wcześniej wieku wystarczy w zasadzie zapewnić baterie do pilota i już ma rozrywkę a my możemy w spokoju powiesić zasłonki. Czasem w mężczyźnie budzi się dziki pierwotny zwierz i oświadcza (nie pyta!), że idzie z kolegami na piwo. Należy oczywiście zezwolić strzelając małego focha co pozwoli mu po trzecim piwie dojść do wniosku, że chyba przeholował i wróci z kwiatami. Przemilczamy, że ładniej wyglądały na klombie przed blokiem.
Drogie Panie. Oni naprawdę są prości. Największy błąd jaki popełniamy to doszukiwanie się głębi w ich prostych wypowiedziach. Jeśli facet mówi "idę na piwo" to ma na myśli "idę na piwo". A co o tym myśli kobieta? "Ta, pewnie idzie na jakieś dziwki. Ja mu się już nie podobam. A idź sobie, podrywaj. Jak ci się uda. Myślisz, że taki przystojny jesteś? Która by cię chciała oprócz mnie. Tylko ja się muszę z tobą męczyć, ochlapusie jeden." I po co nam to?

Kącik porad miłosnych.
        Pisze do nas niejaki Markus, że wyjazdu nie będzie bo właśnie po dwóch latach rzuciła go dziewczyna. Drogi Markusie. Zaprawdę powiadam Ci - niejedna Cię jeszcze rzuci, jako i Jacka rzucały. W ostatecznym rozrachunku Jacek najbardziej żałuje tych, które sam rzucał. Jeśli jeszcze nie jest za późno to weź bezinteresownie jakąś koleżankę i jedź na ten urlop. W końcu i tak już chyba opłacony więc szkoda zmarnować.

Wasza Janina.

PS. Jak mi się uda czujność Jacka uśpić to jeszcze się odezwę.




UPDATE (2009.08.13 we wczesnych godzinach porannych):
        Drodzy moi czytelnicy kochani. Główny atak już minął, więc pozwolę sobie na mały komentarz. Ja, Jacek sobie pozwolę. Albo Janina, jak wolicie. Najmocniej przepraszam, że nie wyraziłem się jasno. Napisałem "alter ego, lepsza połowa, jasna strona, dr Jekyll". No i z tą lepszą połową przesadziłem. Wydawać by się mogło, że alter ego i dr Jekyll jasno dają do zrozumienia czym jest Janina. Niestety większości nie dały. Po przeczytaniu "lepsza połowa" już wiedzieli. Moja wina, mea jak mawiali starożytni maxima culpa, albo jakoś tak. W końcu nie każdy musi znać dr Jekylla i umieć używać wikipedii. Następnym razem użyję porównań do Batmana i Power Rangers-ów, będzie łatwiej. Tym razem jednak najmocniej przepraszam, że nieodpowiedzialne użycie nieodpowiedniego porównania doprowadziło większość z Was do niepotrzebnego wzrostu ciśnienia. Przepraszam również Janinę, której moje pochopne powołanie jej do życia przysporzyło tylu nieżyczliwych komentarzy od legendarnie życzliwych przecież czytelników Onetu. Pięknyście zapewnili Janinie start w życie. Jeśli za 30 lat zostanie seryjną morderczynią to będzie wina jej trudnego dzieciństwa.

        Jednocześnie składam najszczersze gratulacje tym, którzy pomimo kłód rzucanych im pod nogi przeze mnie, pomimo moich beznadziejnych porównań i miernego co najwyżej poziomu humoru dali jednak radę i zrozumieli ŻE TO ŻART* a Janina jest wymysłem chorej Jackowej wyobraźni.


*Kiepski to żart, który trzeba tłumaczyć (przyp. Jacek)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz