poniedziałek, 12 stycznia 2009

Jak przeżyć z kobietą - kurs dla opornych cz. 9

[Głos zza drzwi: Precz z seksistowskimi poradnikami! Kobiety do blogów! Spalmy staniki!]

Szanowni koledzy!
        Proszę zignorować dobiegające zza drzwi krzyki. To członkinie Koła Gospodyń Miejskich z miejscowości Małebuty Wielkie organizują pokojową demonstrację domagając się zabronienia nam, jak to mówią "szerzenia treści seksistowskich, naruszających dobre imię kobiet i narażających je na utratę szacunku wśród mężczyzn". Nasi ochroniarze robią co mogą aby zaprowadzić porządek. Pokojowo. [Głos zza drzwi: Kobietę? Pałką?]
Szanowni koledzy raz jeszcze.
        Nowy Rok się nam zaczął, w sklepach robią remanenty a kobiety planują remonty na rok bieżący. Kobieta to stworzenie, które, wbrew temu co twierdzi, nie znosi stabilizacji. Kobieta udomowiona, czyli mieszkająca z nami pod jednym dachem, przynajmniej raz na kwartał zarządza przemeblowanie. Przygotowuje plan nowego rozmieszczenia mebli, przygotowuje harmonogram prac, zatrudnia ekipę do przenoszenia mebli... Po co te zdziwione spojrzenia? Oczywiście, że żartuję. [Głos zza drzwi: Nas bohaterki prądem?] Przemeblowanie w wersji kobiecej wygląda tak, że jeździmy tymi meblami po całym pokoju, żeby kobieta mogła zobaczyć jak to będzie wyglądać. "Trochę w prawo misiu" - oznacza, że trzeba cały segment po kawałku przesunąć o 10 cm w prawo."Tylko nie porysuj podłogi" - jasne, przecież każdy z nas jest Herkulesem i takie meble to my przerzucamy na śniadanie. "A spróbujmy jeszcze na tamtej ścianie" i jedziemy całością na drugą ścianę, potem na trzecią. I w końcu słyszymy upragnione "Tak jest dobrze". Nie okazujemy przesadnego zdziwienia gdy widzimy, że wróciliśmy do pozycji wyjściowej. Czy nie można wziąć kartki i ołówka i sobie tego narysować? O czym ja marzę? Rozmawiamy przecież o uroczych wprawdzie istotach, które jednak muszą kręcić mapą żeby się w niej orientować i gubią drogę do domu po trzech zakrętach. [Głos zza drzwi: Wyklęty powstań ludu ziemi!] Każdy z nas, może oprócz nieżonatych jeszcze szczęśliwców, zna ból przemeblowań, albowiem wszystkie kobiety to robią. Te, które nie robią są jak jednorożce. Nie istnieją.

        Wśród kobiet panuje powszechne i absolutnie błędne przekonanie jakoby faceci lubili remonty. Nie lubimy remontów bo remontów się po prostu nie da lubić. Nie można lubić wielodniowego bałaganu, ograniczenia lub braku dostępu do podstawowych udogodnień cywilizacyjnych np lodówki z piwem, nie można lubić kurzu włażącego między zęby i między pośladki, obcych facetów bez koszulek szwendających się po domu, wielotysięcznych zbędnych wydatków, które po przeliczeniu na piwo zapewniłyby wieloletni dostatek. Nie można tego wszystkiego lubić. Owszem, czasem niektórzy z nas lubią posiedzieć w piwnicy i pomajsterkować, zwłaszcza gdy w odwiedziny przyjechała teściowa, ale nie ma to nic wspólnego z remontami. Majsterkowanie polega na siedzeniu w piwnicy lub garażu, dłubaniu w drewnie lub metalu przy pomocy całego mnóstwa narzędzi z kolorowymi guzikami i niewyprodukowaniu absolutnie niczego. [Głos zza drzwi: Domagamy się prawa do swobodnego przemieszczania mebli po domu!] Służy przyjemności i odprężeniu. Remont nie służy odprężeniu. Nie lubimy remontów. Skąd więc bierze się uśmiech zadowolenia pojawiający się na naszych twarzach gdy zaczyna się remont? Uśmiech jakże błędnie uznawany za "lubienie remontów". Moi szanowni żonaci koledzy zapewne to wiedzą, moim nieżonatym kolegom życzę aby się nigdy nie dowiedzieli na własnej skórze. Otóż moi szanowni nieżonaci koledzy, uśmiech gości na naszych twarzach albowiem początek remontu oznacza koniec poszukiwania materiałów na remont, oznacza koniec wielotygodniowej udręki związanej z odwiedzaniem wszystkich okolicznych (pojęcie okolicy bardzo jest w tym przypadku szerokie, bardzo) sklepów remontowo-budowlanych, oznacza koniec 10-godzinnych wędrówek w poszukiwania tych jedynych płytek do kuchni, tego idealnego zlewozmywaka, oznacza zatwierdzenie - po 100 zmianach - projektu kuchni lub łazienki. Oznacza, że można wreszcie usiąść i napić się piwa, drugą ręką doprowadzając ścianę do nieskazitelnej gładkości. [Głos zza drzwi: Precz z seksistowskimi poradnikami!] Dwutygodniowy remont po wielu miesiącach katorgi, po obejrzeniu miliona wzorów płytek, po wysłuchaniu 1000 razy wykładu o wyższości baterii duńskich nad chińskimi i płytek Opoczno nad płytkami nawet nie chcemy pamiętać jakimi, dwutygodniowy remont po tym wszystkim jest wytchnieniem.

        A ileż w tym całym remoncie i przygotowaniach możliwości wpadki. Od tych głupich płytek począwszy. Kobieta widzi płytki i pyta "Ale brzydkie, prawda kochanie?". Widzi inne i pyta "Co o nich sądzisz, misiu?". I cóż w tym dziwnego? - zapytać może jakiś nieżonaty jeszcze kolega. Dziwnego nic, ale niebezpiecznego owszem. Albowiem kobieta pytająca "Ale brzydkie, prawda kochanie" daje sugestię jakiej spodziewa się odpowiedzi i doświadczony, miłujący pokój małżonek odpowie "Rzeczywiście ohydztwo, żabciu", nawet gdyby w rzeczywistości chciał oddać życie za takie płytki w kuchni. Niedoświadczony małżonek, żywiący jeszcze przekonanie, że miłość, wierność i uczciwość małżeńska to nie tylko slogan odpowie "Dlaczego? Mi się podobają". No i se narobił. "Chcesz powiedzieć, że ja nie mam gustu?", "Bo tobie zawsze podoba się co innego niż mi", "Nigdy się ze mną nie zgadzasz" i temu podobne. I po co mu to było? Miłość i wierność owszem, ale uczciwość małżeńską należy potraktować z przymrużeniem oka.
Ale nie możemy zapomnieć, że kobieta zadała też pytanie o drugie płytki - "Co o nich sądzisz, misiu?". Niedoświadczonemu małżonkowi wydawać się może, że to szczere, pozbawione podtekstów i sugestii pytanie. Tylko niedoświadczonemu, albowiem my stare wygi wiemy gdzie czai się pułapka. Prawidłowa odpowiedź na to pytanie brzmi "Są piękne, kochanie". Można oczywiście zgodnie z prawdą odpowiedzieć, że większego szkaradzieństwa w życiu nie widzieliśmy, ale przecież chcemy czasem dostać coś do jedzenia i jakiś seks raz w miesiącu nie zaszkodzi. A skoro wiemy, że towar się żonie podoba to po co się narażać. Zdumionym nieżonatym szanownym kolegom [Głos zza drzwi: Podpalmy tą budę!] wyjaśniam: jeśli kobiecie coś się nie podoba to zadaje nie pozostawiające wątpliwości pytanie "Ale brzydkie, prawda kochanie?", jeśli się podoba zadaje pytanie pozornie o nasze zdanie "Co o nich sądzisz, misiu?". Mając na uwadze sposób zadania pytanie o płytki brzydkie nie mamy najmniejszych wątpliwości jak odpowiedzieć na to drugie. I szczerze radzę szybko pozbyć się myśli, że może jednak wyrazić własne zdanie. Własne zdanie fajnie mieć, ale to boli. Można o tym pogadać z kolegami przy piwie, jak żona pozwoli. A pozwoli chętniej gdy docenimy jej doskonały gust. Cóż, drodzy panowie, pozostaje mi życzyć szczęścia i czujności. Przepraszam, że dzisiejsza część poradnika jest krótsza, ale mam jeszcze kilka sklepów do odwiedzenia. [Głos zza drzwi: Czy któraś z was wie jak się otwiera korek wlewu paliwa?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz