wtorek, 29 kwietnia 2014

Kwiecień nudny był

        Kwiecień był nudny. Nudny i złośliwy. Jak zrobiłem plany na sobotę, całkiem fajne plany, to całą sobotę lało. I się plany w tej wodzie roztopiły. Aż się boję robić plany na weekend majowy. Ja przeżyję, mogę siedzieć w domu, mam co robić. Ale deszcze zepsuje plany i Wam, a tego byśmy, prawda, nie chcieli.

         Co u mnie? Ciągle nic. Za dwa tysiące lat ktoś określi te lata w historii ludzkości jako “Wielka Nuda”. Coś jak “Wielkie Wymieranie Gatunków” pod koniec plejstocenu, tylko bez wymierania gatunków. Znaczy gatunki wymierają, dość szybko nawet, ale nie ma to nic wspólnego ze mną.
        Odbyłem sentymentalną podróż w rodzinne strony w celu spędzenia tzw świąt z rodziną. Podróż powrotna była intrygująca. Kierowcy jechali z nieoczekiwanie regulaminową prędkością. Myślałem, że może radiowóz jedzie na czele kolumny, ale nie. Po prostu wszyscy na raz stwierdzili, że pojadą nieprzyzwoicie wolno. Czyli 50 tam gdzie wolni jechać 50, 90 tam gdzie wolno jechać 90. Zamiast standardowo: 90/50 i 130/90. Czułem się jak w pielgrzymce. Nie żebym kiedyś był na pielgrzymce, po prostu snuliśmy się smętnie znudzeni drogą. Coś strasznego.

         Z kolegami przy piwie zeszło nam raz na rozmowy o miłości. Tak, rozmawiamy nie tylko o rzeczach praktycznych (jak zimna fuzja czy teleportacja), ale i o takich pierdołach jak miłość. O cóż się rozchodziło? Ano rozchodziło się o to co to właściwie jest miłość. I czy sama miłość wystarczy do szczęścia. Wiadomo, że gdzie Polaków dwóch tam trzy zdania na jeden temat. Nas było czterech więc zdań osiemnaście.
        Sama miłość do szczęścia oczywiście nie wystarczy. Nawet nie trzeba tego uzasadniać. To oczywiste. Choć nikt tak naprawdę nie wie co to takiego miłość. Zapytaj 1000 ludzi - dostaniesz 1000 różnych odpowiedzi. Och, oczywiście powtórzą się banały o czułości, troskliwości, chemii, wspieraniu się, zaufaniu, ale oprócz tego każdy dołoży coś od siebie. Uśmiech o poranku, muśnięcie dłoni niby przypadkowe, kartka na lodówce z wyznaniem miłości i uśmieszkiem, prezent-niespodzianka bez okazji i 996 innych.

         Co to jest miłość dla Was? Czy sama miłość wystarczy do szczęścia i dlaczego nie? Co cenniejsze: miłość jednej osoby czy przyjaźń kilku? Czy warto poświęcić przyjaźń dla miłości? Czy warto odwrotnie? Czy miłość można znaleźć, czy sama się po prostu trafia tym co mają szczęście (lub pecha, powiedzą niektórzy)? Jeśli można znaleźć to jak się jej szuka? Czy można pokochać przyjaciela lub zaprzyjaźnić się z kimś, kogo się kocha? Czy mężczyzna może przyjaźnić się z kobietą platonicznie całkowicie, czy któreś z nich cierpi z powodu nieszczęśliwego zakochania?

         Zaprawdę powiadam Wam - 3. rano po kilku piwach to najlepsza pora na szukanie odpowiedzi na takie pytania ;) Odpowiedzi te i tak są oczywiście bez sensu. Przecież i tak każdy musi sobie odpowiedzieć sam.

44 komentarze:

  1. No to jak te odpowiedzi są bez sensu to nie odpowiem. Ale czy czasem cała frajda nie polega właśnie na nieustannym szukaniu tych odpowiedzi? Odpowiedź jaką by ona nie była jednego zadowoli drugiego rozczaruje. No to po co psuć sobie całą zabawę, czyż wtedy życie nie stałoby się nudne?
    Bo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś Rysiek Riedel śpiewał "samotność to taka straszna trwoga", dlatego ludzie usilnie szukają miłości, myląc ją często z zapełnieniem pustki. Miłość to rzadko spotykane uczucie. Nie warto jej szukać na siłę, ale warto dawać jej szansę i czasem ciut pomagac ;) To fakt, ze ile głów tyle definicji, dla mnie miłośc pojawia sie, kiedy pierwszy ogień zakochania opada, a pojawia się poczucie emocjonalnego bezpieczeństwa i stałości,

      Usuń
  2. Ale kiedyś przecież trzeba przestać. Znaleźć znaczy, o ile ktoś ma szczęście znaleźć to szczęście. Bo jeśli do końca życia będziesz tylko szukać to nigdy nie będziesz szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja jestem szczęśliwa...tyle, że można być na tyle sposobów szczęśliwym, że wciaz można szukać kolejnych ;) przykładowo jestem szczęśliwa żoną a dzień po napisaniu komentarza szczęśliwą matką zostałam i czyż nie warto każdego dnia szukać swojego szczęścia a nie poprzestawac na niepowodzeniach lub a jednym szczęściu? Póki życie trwa warto szukać bo można znaleźć ;)
      Bo

      Usuń
  3. Szczęście to rzecz względna i nie ma nic wspólnego z miłością. Szczęście to po prostu zwiększona ilość endorfin wytworzonych przez mózg, a przyczyny tego mogą być różne. Jak komuś urwie nogę to w pierwszym momencie popada w stan euforii i nie czuje bólu - tak działa wytworzenie ogromnej ilości adrenaliny i endorfiny, taka samoobrona organizmu.
    A miłość? Miłość istnieje wyłącznie na kartach książek, w wierszach poetów, na filmach i w pamiętnikach gimnazjalistek. Reasumując, miłość nie istnieje. A mówi Ci to osoba, która niemalże zawodowo zajmuje się tą tematyką.
    Z kolei przyjaźń pomiędzy mężczyzną i kobietą również nie istnieje. Prędzej czy później albo wylądują w łóżku, albo przestaną się kontaktować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pamiętnikach gimnazjalistek istnieje zakochanie, uczucie zasadniczo różne od miłości. No rozczarowujecie mnie dziewczyny. Liczyłem z Waszej strony na wsparcie tezy, że miłość istnieje, bywa, widzieliśmy i możemy potwierdzić. Gdzież romantyzm, gdzież poetyckość, gdzież spontaniczność?

      Usuń
    2. W tym samym miejscu gdzie miłość.

      Usuń
    3. Ależ oczywiście ze istnieje, czasem potyka sie o człowieka, a nawet dwoje.

      Chociaż nie umiem o niej myśleć jako o zbiorze hormonów. Zdecydowanie bliższa mi jest wersja, ze miłością jest człowiek. Dlatego, ile ludzi tyle definicji, bo każdy z nas co innego kochał (kocha) w drugiej osobie. Nie chce myśleć, ze o moim wyborze decydują hormony, feromony i insze -ony. Mimo kilku dziesiątek na karku nadal chcę wierzyć, ze to serce wybiera, przy niewielkim udziale rozumu.

      Usuń
    4. Wiem, że to straszne, ale niestety nawet dobór partnera jest uwarunkowany przez te -ony. Kobieta wybiera partnera silnego, który da jej dobre geny, na ogół to osobnik podobny do ojca, bo mamy zakorzenione, że ojciec jest najsilniejszy i najmądrzejszy na świecie, bo jesteśmy córuniami tatusia. Jak kończą się takie dobory można pooglądać w sądach podczas rozwodów. Mężczyzna na ogół wybiera partnerkę płodną, to dlatego biuściaste, szerokobiodre blondyny mają powodzenie. A później płacze taki jeden z drugim, że żona mu się puszcza. No skoro ma takie powodzenie...? Jesteśmy tylko zwierzętami i nasze zachowania są uwarunkowane przez naturę. Wiem, że to nie mieści się w postrzeganiu rzeczywistości przez poetów, ale niestety takie są fakty. To ludzie ubierają nasze zachowania godowe w piękne słowa, wyższe uczucia itp. Nie zmienia to faktu, że są tym czym są i tyle.
      Masz zły nick. Logika nie ma nic wspólnego z emocjami. Te dwie sprawy wręcz się kłócą.

      Usuń
  4. Jacek, wreszcie notka i to jaka :) Roma Ligocka napisala gdzies, ze szcescie to chwila,gdy siedziala w restauracji na urlopie ze swoim synem i nie musiala sie o nic martwic. Bylo slonce, najwazniejsza osoba w jej zyciu i spokoj. Oraz przeswiadczenie, ze nic zlego nie moze sie zdarzyc. Malo i duzo zarazem. A milosc? Przychodzi i odchodzi. Czasem zdarza sie nawet, gdy myslisz, ze z dana osoba laczy cie tylko seks lub przyjazn. Niezbadane sa wyroki bogow ;) Pozdrawiam, Hala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogowie nie istnieją poza naszą wyobraźnią. Ich wyroki muszą zatem być niezbadane ;) Dygresja.
      Brak trosk walących po głowie może być szczęściem?

      Usuń
    2. Moja wyobraznia jest zbadana i mocno w ryzach trzymana;)
      No prosze Cie, zaraz tam walacych po glowie. Niestety, czesto sie zamartwiam i te rzadkie, beztroskie momenty, gdy wszystko jest na swoim miejscu i moge robic co chce i lubie - tak, to sa dla mnie szczesliwe chwile. A tak na marginesie, uwazam, ze istnieje przyjazn miedzy mezczyznami a kobietami. Czy fakt, ze czasem pojawia sie pierwiastek zainteresowania wybiegajacy poza jej ramy, musi przyjazn zniweczyc lub zamienic w cos innego ? Dla mnie nie.Hala.

      Usuń
    3. Wiem, że istnieje.A Tobie surowo nakazuję przestać się zamartwiać pierdołami ;)

      Usuń
    4. Wiem, ze Ty wiesz:)

      Usuń
  5. Miłość ma wiele twarzy i imion... rano jest przelotnym buziakiem smakującym kawą, w ciagu dnia troską, zainteresowaniem, o zmierzchu pożądaniem.
    Miłość to kapryśna dama, która czasem przychodzi znienacka i rownie szybko pryska jak bańka mydlana. Czasem skrada sie jak kot, cicho, bezszelestnie mrucząc, kiedy się ją głaszcze za uchem i rozsiada sie na Twoim ulubionym fotelu zostając na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapryśne być i pryskać jak bańka mydlana to może zakochanie. Smaków natomiast miłość może mieć wiele, z tym się zgodzić mógłbym.

      Usuń
    2. bańką możemy nazwać zakochanie, ale czyż ono nie jest preludium? Może być kruchością ulotną, albo wariactwem niezmierzonym.

      Usuń
    3. Byłoby pięknie gdyby z zakochania wynikała miłość. Niestety najczęściej nie wynika. Zakochanie pryska, ukochany powszednieje a proza życia rządzi.

      Usuń
    4. Od czegos zawsze trzeba zaczać (to a propos zakochania), to raz. Dwa, ze proza życia musi przyjść bo od nadmiaru endrofin i adrenaliny mogłoby serce szanowne zastrajkować, a trzy ze proza, prozie nie równa. Jak owa szarość rzeczywistości wygląda zależy w dużej mierze od osobowości parnerów, wpólnych nici wiążących, czy oprócz uciech cielesnych mogą zaspokajać się emocjonalnie, intelektualnie, a mówiąc wprost czy lubią ze sobą być, śmiać się, wygłupiać i robić milion różnych bzdur.

      Usuń
    5. Czy ja mogę prosić o podpisywanie się? Czuję się z tym "Anonimowym" niezręcznie lekko.
      PS. Tam gdzie jest "Odpowiedz jako" można wybrać "nazwa/adres url i wpisać tylko nazwę. Pójdzie.

      Usuń
    6. Niech tak będzie :)
      Nazwę się Logiczną, bo wbrew pozorom nie poddaję się iście kobiecemu sposobowi myślenia.

      Usuń
  6. Klepsydra - o tak! a poza tym, odpowiedzi na te pytania będą się zmieniać wraz z nabywaniem przez nas doświadczeń życiowych. Jako piętnastolatka powiedziałabym Ci coś innego, niż czuję dziś. Jeszcze nie spotkałam platonicznej przyjaźni damsko-męskiej. Psychologowie mówią, że nie zostawia się macicy za drzwiami:-) To dobrze czy źle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się pozwolę sobie nie zgodzić. Wystarczy, że jedno z nich nie jest dla drugiego atrakcyjne, a to nieatrakcyjne ma zdrowego rozsądku w odpowiedniej ilości, żeby tego nie popsuć, a i po nocach jednocześnie nie płakać. Teoretycznie zatem wg mnie się da. I to ja mówię, obrzydliwie przyziemny racjonalista. A psychologia to nie jest nauka ścisła. Nawet mam wątpliwości czy w ogóle nauka czy jeszcze ciągle tylko "nauka".
      Koali też nie widziałem.

      Usuń
    2. musieli by być nieatrakcyjni dla siebie nawzajem, wcześniej czy później i tak pojawia się chemia, z którą cholera wie co zrobić. Perypetie miłosne mogłyby popsuć przyjaźń, więc chyba nie warto ryzykować, przecież przyjaźń też jest rodzajem miłości.

      Usuń
  7. [przyjaźnisz się z kaszalotem?]
    atrakcyjność (umówmy się - fizyczna) nie ma tu nic do rzeczy. Ludzie zaprzyjaźnieni lubią się - a to najważniejszy element atrakcyjności. Mogą się dogadać, że nie zaprzepaszczą tego pięknego uczucia na coś tak trywialnego, jak seks. Mogą też wcale tego nie omawiać, mogą być nieśmiali oboje, mogą mieć temperament na poziomie 1, może wolą książki, religia im nie pozwala. Hu kers... Zgadzam się, że to jest do zorganizowania, ale nadal uważam, że element sypialniany wchodzi w grę, gdy dwoje osobników płci przeciwnej rozmawia, albo nawet milczy obok siebie.

    P.S. Bawi mnie ten temat:-))
    Zabrać Cię do ZOO? Koalę pokazać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermi brzmisz jak syta kotka,która się bawi biedną myszą ;)
      zresztą ja chyba mało wiem, bo z powodzeniem zostawiam macicę za drzwiami i czerpię pełnymi garściami z fajnego towarzystwa.
      a kochać (nie zakochać się ale całkiem serio kochać) można nie raz i nie dwa,byle tylko umieć się odważyć.
      zula
      ps.jednak muszę-jak atrakcyjność fizyczna może nie mieć nic do rzeczy????
      poszłabyś do łóżka z kolesiem ,którego byś się brzydziła kijem dotknąć tylko dlatego że go lubisz?


      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. "Ludzie zaprzyjaźnieni lubią się" to najważniejszy element lubienia się, ale atrakcyjność fizyczna ma znaczenie. Znam osoby, które lubię, ale do łóżka bym z nimi nie poszedł. I takie, za którymi nie przepadam, ale w sprzyjających okolicznościach bym z łóżka nie wyrzucił. Natomiast zgadzam się z częścią od "Mogą się dogadać..." w zasadzie bez zastrzeżeń.

      PS. Byłem w zoo. "A Ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź" raczej.

      Usuń
    4. " I takie, za którymi nie przepadam, ale w sprzyjających okolicznościach bym z łóżka nie wyrzucił."
      i ponoć to kobieca logika jest pokrętna :) jak mozna pojść do lóżka z kimś kogo się nie lubi ?

      Poproszę o jeden mocny argument i nich to nie będzie, że Ona ma nogi po szyję i duże niebieskie oczy :)

      Usuń
    5. [przyjaźnisz się z kaszalotem?]

      zapytana, odpowiadam. tak mam przyjaciela, który jako facet jest (dla mnie !) kompletnie nie pociągający, do tego stopnia, ze gdybym znalazła się na bezludnej wyspie z nim sam na sam to też do niczego by nie doszło, ale za to jest przecudownie ciepłym, wesołym człowiekiem, po prostu konie kraść.
      Relacja, która zaczęła się fatalnie, od stłuczki (jedno drugiemu w kuper wjechało) skreciła w kierunku przyjaźni wieloletniej i chwała jej za to

      Usuń
    6. " I takie, za którymi nie przepadam, ale w sprzyjających okolicznościach bym z łóżka nie wyrzucił."
      Nie napisałem, że nie lubię. Napisałem, że nie przepadam. Ale podobać mi się może. A że faceci to świnie i umieją się przespać z kobietą nie tylko z powodu miłości dozgonnej to powszechnie wiadomo. Więc tak, mogę nie przepadać, a z łóżka nie wyrzucać.

      Usuń
    7. Nie nazwałabym faceta świnią tylko dlatego, że idzie do łóżka z kobietą dla czystej przyjemności, a nie z miłości wielkiej, bo musiałabym tak też nazwać kobiety. Pod tym względem nie różnimy się niczym i na szczęście minęły już czasy kiedy mówić o tym nie wypada. Znam kilka par, które zaczęły od wspólnej nocy i całkiem nieźle im się wiedzie.

      Moze to nie głupi pomysł, taki seks na dzień dobry ? od razu sprawdzian czy pasują do siebie łóżkowo czy nie i jaka oszczędność czasu na randki, umizgi (w razie gdyby seksowo nie zagrało), bo chyba nie ma nic gorszego jak fajne randki a potem seks do bani :)

      Usuń
    8. "Może to nie głupi pomysł, taki seks na dzień dobry?"
      Popieram pomysła :)

      Usuń
  8. Hermi udaje, że jest sytą kotką, dla zabawy blogowego towarzystwa. Hej!
    Nie lubię kolesi, których się brzydzę, ergo - do łóżka z takim nie pójdę. Przyjaźnisz się z menelem? Albo z Zygmuntem Kałużyńskim, św.pamięci, co nawet w telewizorze widać było, że marynarka nie widziała pralni od wojny? O! weszłam na ścieżkę różnicy pokoleń - tu rzeczywiście można się przyjaźnić bez podtekstów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod warunkiem, że różnica jest baaaardzo duża. Różnica wieku pomiędzy moimi rodzicami wynosiła 26 lat.

      Usuń
    2. Ale tu nie ma co opowiadać :) Byli jak każde inne małżeństwo. Ojciec był na tyle przystojny i zadbany, że różnica wieku była widoczna, ale nikt nie powiedziałby, że jest aż tak ogromna.

      Usuń
    3. wiem, że nie można się było spodziewać bóg wie czego, ale spróbować zawsze warto:-) W końcu posiadanie starego (przynajmniej wiekiem) ojca, to całkiem inne doświadczenie niż ojciec młodociany (jak np. mój), bo co to jest 22 lata dla faceta?

      Usuń
    4. Mój ojciec miał 50 lat jak się urodziłam. Będąc dzieckiem wszyscy rodzice zdawali mi się starzy i myślę, że nie tylko mi :) Nie widziałam różnicy w wieku mojego ojca i ojców innych dzieci. Może to kwestia tego, że wychowywałam się w czasach, kiedy starsi ojcowie byli czymś normalnym, na porządku dziennym. Miałam koleżankę, która miała 9-cioro rodzeństwa, a ona się urodziła jak jej mama miała 45 lat, a nie była ostatnim dzieckiem! Jej ojciec był w wieku mojego ojca, jeżeli nie starszy, z tą różnicą, że jej mama też była starsza.

      Usuń
    5. moi rodzice byli młodzi, i to wtedy było na topie. Po przeżyciach dzieciństwa postanowiałm sobie, że nie będę miała dzieci. Na szczęście, zweryfikowałam nieco poglądy i zdecydowałam się na potomstwo - jedno! późno! ale świadomie! I widziałam, że była to dobra decyzja;-)

      Usuń
    6. A ja mam dwójkę. Jedno urodzone, gdy byłam bardzo młoda, drugie można powiedzieć późno, choć standardy rodzenia dzieci przesunęły się grubo poza 40, więc powiedzmy, że drugie urodziło się w normie, bo miałam 30 lat :) Ale za nic nie zdecydowałabym się na kolejne dziecko. NIGDY.

      Usuń
  9. znaczy jesteś kotką nienasyconą? ;)
    i wiesz, że możliwe że moja relacja z jednym menelem to może i przyjazń jest?!
    nie jestem estetką,na wygląd ludzki mam wyczesane,jak nie śmierdzi to niech wygląda jak chce.
    ale mam jak Jacek-znam facetów których uwielbiam ,a z którymi biologia by mnie nigdy nie połączyła,
    i znam buca, który biologicznie jest dla mnie partnerem idealnym,nawet pachnie tak jak lubię.
    zula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wygląda na to, że mam niewiele doświadczeń społecznych albo nie dopuszczam do siebie ludzi poniżej pewnego progu estetycznego albo że biorę wszystko, co podleci:-)) Wybieraj Zula, ale to w sumie mało znacząca kwestia. Jak Jacek zauważył, każdy sobie struga swój kawałek o miłości i przyjaźni. Obyśmy tylko mieli co strugać!

      Usuń
  10. Hermi niedoświadczona społecznie desperatka nijak mi się wyobrazić nie umie :)
    no to zdrówko, za miłość ,przyjazń i struganie ,tym bardziej że zwykle coś sobie w trudzie i znoju nastrugamy,
    a tu przychodzi życie i wywraca wszystko do góry nogamy :)
    zula

    OdpowiedzUsuń