Najszczersze kondolencje dla Wszystkich Naszych Kobiet z powodu nieuchronnie nadciągniętych Mistrzostw Europy w Piłce Popychanej Kończynami Dolnymi. Żeby złagodzić Wam ból samotnego spędzania wieczorów podczas gdy Wasi mężczyźni wznoszą okrzyki radości i (podejrzewam, że częściej) rozpaczy z powodu jakości gry naszych piłkarzy oraz słowa uwielbienia w kierunku sędziego, który na pewno przyczyni się do naszej porażki, postaram się w skrócie przybliżyć Wam ten sport cobyście mogły bez wstydu zasiąść wraz z Mężczyzną Waszego Życia przed ekranem i pogrążyć się w piłkarskiej rozpuście.
Mistrzostwa Europy, szanowne Panie. Mistrzostwa Europy otóż mają tradycję liczoną w tysiącleciach. Z oczywistego powodu nie mogły się tak nazywać kiedyś, jednak koncepcja pozostała ta sama: wojowie z różnych plemion rywalizują drużynowo o zwycięstwo. Zmieniały się liczebności drużyn, zmieniały się zasady, zmieniały się nagrody, jedno niezmiennie pozostawało niezmienne: wraz z wojownikami ląd w drodze na miejsce potyczki przemierzały tłumy wielbicieli oraz - co ważniejsze - wielbicielek. Wojownicy potykali się* na wyznaczonym terenie pod nadzorem sędziego, który pilnował przestrzegania ustanowionych przez bogów reguł. Wielbiciele wojowników potykali się poza wyznaczonym terenem a jedyną regułą był brak reguł. W tym roku np wielbiciele wojowników z Polski i Rosji spotkali się na jednym z warszawskich mostów i dokonali rytualnej wymiany koszulek i flag. Jeśli ktoś nie chciał rozstać się z koszulką lub flagą to jego wina jeśli za to oberwał. Spotkał się tam kwiat obojga narodów, patrioci niewątpliwie, z jednej i drugiej strony miłujący bliźniego chrześcijanie. I się tak bardzo chcieli przytulać, że ich aż policja musiała rozdzielać. W przeciwieństwie do w ogóle nie kumających atmosfery tych zawodów stu tysięcy ludzi w strefie kibica**.
Estetyczną stronę Mistrzostw zapewniają podażające za wojownikami ich żony, narzeczone, kochanki, jak również niezliczone rzesze kandydatek na żony, narzeczone i kochanki. Nie byle kto się do tego zacnego grona zaliczyć może. Żony, narzeczone i kochanki wojowników składają się albowiem tylko i wyłącznie z modelek. Aktualnych, byłych lub potencjalnych. Wojownicy nie przywiązują się do nich zbytnio bo obowiązuje niepisana zasada, że po maksymalnie dwóch latach należy kobietę wymienić na inny model***.
Nikt od Was, nieszczęsne niewiasty nie wymaga zrozumienia kilku prostych zasad rządzących tym wydarzeniem. Po prostu, cokolwiek by się nie działo na boisku - nie zadawajcie pytań. Znając kobiecą naturę wymagającą wypaplania kilku tysięcy słów dziennie może to być trudne. Dlatego zawsze należy mieć pod ręką piwo, aby swojego mężczyznę wzburzonego waszą ignorancją uspokoić. To musi być piwo. Inne argumenty zazwyczaj dobrze spisujące się przy uspokajaniu mężczyzn w czasie mistrzostw niestety nie działają. Jedyne co osiągniecie krzątając się po domu w bieliźnie to ochrzan, że zasłaniacie telewizor.
PS. Przepraszam, powinienem to wszystko napisać wcześniej, ale byłem zajęty. Kibicowaniem oczywiście. A jak się w jednym ręku trzyma piwo a drugą podjada popcorn to się trudno pisze.
* W dawnych czasach słowo to znaczyło “walczyć, pojedynkować się”. W dzisiejszych, nieprzyzwoicie często w odniesieniu do wojów z plemienia Polan, znaczy dosłownie potykać się.
** Strefa Kibica - wydzielone miejsce, w którym w celu wspólnego oglądania walk w radosnej i przyjacielskiej atmosferze spotyka się plebs niedoceniający szansy na bezpośrednie pojednanie z bratnimi narodami.
*** Zatroskanych losem porzuconych w ten sposób niewiast uspokajam - krzywda im się nie dzieje, znajdują ukojenie w rękach (li tylko?) innego wojownika.
A z rzeczy smutnych - umarł Samotny George. Ostatni przedstawiciel podgatunku abingdoni żółwi z Galapagos. Człowiek to fascynujące stworzenie. Planujemy podróż na Marsa a masakrujemy Ziemię. Podróż na Marsa może się wkrótce okazać nie opcją ale koniecznością.
Żółwia szkoda, ale o ile pamiętam to już był leciwy.Chwała UEFie za EURO, przynajmniej mam dla siebie czas wolny.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Leciwy byłby gdyby był człowiekiem. Jak na żółwia z Galapagos to ledwie wiek średni.
UsuńMiałam dzisiaj potwornie zły nastrój. Ale weszłam teraz na Twój blog, przeczytałam wpis i mogę śmiało stwierdzić, a nawet i zaśpiewać, jak śpiewała to Krystyna Prońko- Jesteś lekiem na całe złooooo!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłem pomóc. Ale leczenia całego zła bym nie zaryzykował. Leczę umysły, od leczenia ciała są lekarze ;)
Usuń"nic się nie stało!" mam wolne wieczory, nikt ode mnie nic nie chce, sielanka. Aż mi smutno, że to końcówka (nie sądziłam, że to kiedyś napiszę;-)
OdpowiedzUsuńP.S. minimalny procent polityki w mediach - cudowne doznanie; szkoda, że takie drogie w realizacji.
Nie martw się, już za dwa lata mistrzostwa świata. A już wkrótce rozpoczynają się eliminacje. I choć Polacy prawdopodobnie się nie zakwalifikują ale mistrzostwa, o zgrozo, odbędą się mimo to. Znowu będziesz miała miesiąc wolnego.
UsuńA ja Cię zaskoczę - uwielbiam piłkę "dolnokończynową"! I to nie tylko dlatego, że wielu "wojowników" to przystojniacy. Umiem odróżnić wolnego od karnego i nawet wiem co to jest spalony! A mój osobisty mężczyzna twierdzi, że jestem stuknięta i gdy ja drę się przed telewizorem wkładsa słuchawki, puszcza sobie muzę i pichci pyszne danka, na "po meczu" - albo żebym poświętowała sukces, albo bym się pocieszyła po porażce... Uśmiechy dla zielonych literek. Ris_Sadiablo
OdpowiedzUsuńTak całkiem to nie zaskoczysz. Znam dziewczyny, które się piłką interesują bardziej niż ich mężowie. Znacznie mniej znam jednak mężów, którzy w czasie meczu ze słuchawkami na uszach gotują coś pysznego. Gratuluję. Wam obojgu :)
Usuńdzien dobry to ja , tak ja - wszystkie mecze , procz jednego , zignorowalam - jeden jedyny obejrzalam ale nie bardzo wiem kto z kim gral tzn wiem ze hiszpanie w tym meczu grali a zapamietalam bo mi sie podobal taki jeden - nie nie wojownik ale ten co ten mecz ogladal :))) to mowila klamka
Usuńhttp://scarpeto.blogspot.fr/