środa, 6 października 2010

O kobietach. Głównie.

        Taki król to ma klawe życie. Jest sobie w Afryce państwo... państewko właściwie, w którym król raz w roku ogłasza casting na następną żonę. Coś jak nasz Taniec z Gwiazdami czy Top Model (bosz, skąd ja znam takie nazwy???). Talenty kandydatki posiadać muszą dwa. Choć po napisaniu “dwa” zdałem sobie sprawę jak to dwuznacznie brzmi. Każden jeden prawdziwy mężczyzna w tym momencie oba sobie je wyobraża. Przykro mi panowie, talenty naprawdę muszą być dwa. Jeden talent to taniec. Trza mianowicie umieć zatańczyć Taniec Trzcin. W stroju rytualnym (czyli w zasadzie bez stroju). Szczegółów nie znam, ale bądźmy szczerzy - zatańczyć lepiej lub gorzej każda lebiega potrafi (oprócz mnie, ja się do tańca kompletnie nie nadaję i mam na to certyfikat, a nieumiejętności tej bronił będę jak niepodległości). Talent drugi, no ten to jest hardcorowy. Trza być dziewicą. Czy ten król zdaje sobie sprawę jak trudno teraz znaleźć dziewicę nie ocierając się o pedofilię? Nawet jednorożca chyba łatwiej upolować. (To przenośnia taka. Wiadomo przecież, że na jednorożce się nie poluje. No chyba, że w sezonie) Szukałem kiedyś. Nawet nie miałem wielkich wymagań. Miała być dziewicą, w wieku nie podlegającym prokuratorowi, no i miał na nią pasować bucik ten co go znalazłem o północy na schodach oraz oczywiście żadnego zamieniania w żabę. Czy ja za dużo wymagam? Na marginesie - na te zawody w Tańcu Trzcin stawia się kilkanaście tysięcy dziewic. Nawet jak na małe afrykańskie państewko wynik nie imponujący, no nie imponujący.

         Wiele się wydarzyło w dziedzinie pionierskich badań naukowych podczas mojej nieobecności. Okazuje się bowiem, że mężczyźnie posiadającemu partnerkę co najmniej kilkanaście lat młodszą znajomość taka zmniejsza ryzyko przedwczesnego zejścia o ponad 30% w stosunku do mężczyzny z równolatką. Nie wspominając o takim ze starszą. W przypadku kobiet aż takiej zależności nie ma. Wprawdzie kobieta mająca kilkanaście lat młodszego partnera zmniejsza sobie ryzyko śmierci o kilkanaście procent, ale czym jest kilkanaście w obliczu naszych ponad 30%? Co ciekawe, kobieta mająca partnera starszego o kilkanaście lat ma ryzyko śmierci również o kilkanaście procent mniejsze. Wniosek oczywisty nasuwa się tylko jeden. My jesteśmy genetycznie przystosowani do życia z młodszymi kobietami. Wam to obojętne. Ergo - powinien istnieć przepis nakazujący (oczywiście w trosce o zdrowie społeczeństwa, coś jak zapinanie pasów) mężczyznom wymianę kobiety na młodszy model co kilka lat. I milczeć mi tu, bo jak się zastanowicie to korzyść jest obopólna. My zyskujemy kilka lat życia i nowe piersi do zabawy. Wy zyskujecie nowego partnera, nowe zakochanie i wszystkie te romantyczne pierdoły co to się na początku związku ludzie w nie bawią.
         Biorąc pod uwagę, że w wieku jestem już słusznym, ale przede wszystkim w trosce o zdrowie społeczeństwa, zwracam się niniejszym do tego społeczeństwa, a zwłaszcza do jego żeńskiej części w wieku do 25 lat (coby te kilkanaście lat różnicy zachować) z apelem o zgłaszanie się do mnie w celu wymiany. Umiejętność zatańczenia Tańca Trzcin w stroju rytualnym (czyli w zasadzie bez stroju) będzie dodatkowym atutem poza dwoma falującymi. Dziewictwa, jako warunku oczywiście irracjonalnego nie będę wymagał. Zakładam, że moja żona będzie protestować, ale w obliczu niezaprzeczalnych wyników badań musi przecież ulec, nie?

         Inne z kolei badania naukowe (sic!) zajmowały się wpływem czasu siedzenia na długość życia. I się okazało, że kobiety do siedzenia nie są po prostu stworzone. Kobietom spędzającym na siedząco kilka godzin dziennie o ponad 60% wzrasta ryzyko przedwczesnej śmierci (tej samej, której można uniknąć znajdując sobie starszego lub młodszego partnera). Z kolei mężczyznom w podobnej sytuacji ryzyko śmierci wzrasta tylko o 30%. W artykule, który czytałem zabrakło im chyba miejsca na wnioski. A wnioski są przecież dla każdej inteligentnej osoby* oczywiste. Uwaga, wniosek: miejsce kobiety jest w kuchni. Uzasadniam. Siedzenie jest szkodliwe dla kobiet. Najmniej miejsc siedzących w domu jest zazwyczaj w kuchni. Ergo - miejsce kobiety jest w kuchni. cbdu. A jak już jest w kuchni to niech się nie kręci bez sensu tylko coś ugotuje. Młodsze modele czekają.

         Przebąkuje się ostatnio o parytetach. O ironio w kontekście równouprawnienia. Żeby było jasne: albo parytet albo równouprawnienie. Jedno z drugim w parze nie idzie. Parytet da tyle samo kobietom i mężczyznom. Jako grupom. A przy okazji ucierpi wiele kobiet i mężczyzn. Jako ludzi. Pisałem to już kiedyś i powtarzam: proszę wskazać mi jeden przepis dyskryminujący kobiety. Nie ma. Ten akurat parytet dotyczy polityki, ale gwarantuję, że zaraz pojawią się następne: na stanowiska dowódcze w wojsku, na stanowiska prezesów państwowych firm itp. Żeby było jasne - nie mam nic przeciwko kobietom dowódcom, kierownikom, prezesom, politykom. Po prostu nie mam pojęcia kto im zabrania zajmować się tym już teraz. Czy ktoś pamięta szumnie zapowiadaną Partię Kobiet? Przy potencjalnym elektoracie 50% powinna zgarnąć całą kupę miejsc w parlamencie. Nie zgarnęła. Przez jakiś przepis? Nie, kobiety się po prostu nie garną do polityki i żaden głupi parytet nie powinien ich do tego zmuszać. Boleśnie o szkodliwości parytetów przekonała się, o ile dobrze pamiętam, Szwecja. Dawno temu wprowadzono parytet na studia żeby kobiety do studiów zachęcić. A co się okazuje dzisiaj? Że kobiet chce studiować więcej niż mężczyzn ale przez parytet często muszą ustępować miejsca mniej zdolnym mężczyznom. I zrobił się szum o likwidację parytetu. I to ma być równouprawnienie? Jak działał na naszą korzyść to był fajny, ale jak działa na korzyść facetów to jest be? Parytety są złe, bo promują nieudaczników z uprzywilejowanej grupy kosztem osób zdolnych z grupy nieuprzywilejowanej. I płeć nie ma tu żadnego znaczenia.

        W ostatnim słowach tego listu chcę podziękować za pamiętanie o mnie i zachęcanie do dania głosu. Zapewniam, że czytam, a jakże, czytam. Czasem nawet wpadam do Was w odwiedziny, ale rzadko głos daję. Wsparcie Wasze podtrzymuje mnie na duchu w obliczu zbliżającego się nieuchronnie armageddonu (czyli terminu zakończenia projektu, a sukces tego projektu będzie tak spektakularny jak wydarzenia przedstawione w filmie “2012’).

*Zauważyliście to sprytne zagranie? Wnioski są oczywiste dla każdej INTELIGENTNEJ osoby. Zdanie w ten sposób skonstruowane (a mistrzem moim w tej dziedzinie jest niezastąpiony Jarosław K.) powoduje, że każdy kto poddaje mój choćby najbardziej bzdurny wniosek krytyce sam stawia się w pozycji osoby nieinteligentnej. Genialne, muszę mu to przyznać. Przypadkowe społeczeństwo łapie się na to jak muchy na lep.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz