Dzisiaj będzie o moich przodkach w historii. Wbrew pozorom i mało popularnemu nazwisku liczni moi przodkowie odcisnęli w historii niemały ślad. Że zacznę od starożytności, pozwolicie Państwo.
Twierdzenie Talesa znają wszyscy, którzy chociaż otarli się o szkołę. Ale na pewno nie wiecie komu Tales to twierdzenie ukradł. Tak, ukradł. Tak się złożyło, że w czasie gdy mój antenat opracowywał twierdzenie (w międzyczasie polując na tury, wtedy jeszcze żyły) akurat przybył do niego z coroczną wizytą grecki uczony Tales. Popili chłopaki.. to jest chciałem powiedzieć po długiej i rzeczowej dyskusji... poszli spać a rano gdy mój przodek się obudził zniknął zarówno Tales jak i kora, na której zapisane było prawie już gotowe twierdzenie. Właściwie tylko nazwy brakowało. Tales dorzucił nazwę a zapytany o współautorów udawał nomen omen Greka.Inny znany starożytny uczony Kallinikos będąc w kłopotach uczciwie o pomoc poprosił. Będąc oblegany wysłał gońca do jednego z moich przodków prosząc o jakiś łatwopalny i trudnogaszalny środek. Dostał 100 beczek bibmru własnej roboty... to jest chciałem powiedzieć wysokooktanowej cieczy w niewielkich ilościach pędzonej do celów naukowych. Pojęcia tylko nie mam dlaczego to się nazywa grecki ogień gdy powinno być ogniem staropolskim.
Przenieśmy się w czasy odrobinę nam bliższe czyli do średniowiecza. W tym pięknym okresie rozkwitu ludzkości, gdy miłość i dobro rządziły światem, przodkowie moi liczne mieli zasługi na polu historii. I to nie tylko w Polsce. Weźmy chociaż taką Jacannę d'Arc, którą podli Francuzi pozbawili polskich korzeni nazywając ją z francuska Joanną. I taką ją zapamiętała historia zapominając już wspomnieć, że z domu ona była N.
W Polsce z kolei mój wielki przodek Ulrich von Jackingen, Wielki Mistrz Zakonu Najświętszej Marii Panny (szerzej znanego niestety jako Krzyżacy) na wieść o uprowadzenie siostry swojej Heleny przez pogan ruszył na trwającą 10 lat wojnę. Znacie tą opowieść? Jeśli czytaliście "Iliadę" to znacie. Niejaki Homer (mylnie umieszczany w dziejach 2000 lat wcześniej, podczas gdy naprawdę żył właśnie w średniowieczu) wykorzystał to jako kanwę tej epopei. A późniejszą podróż do domu, w której zresztą Ulrichowi towarzyszył, opisał z kolei w "Odysei". Tyle, że naprawdę nie było żadnych syren tylko dziewki ze Spychowa. Nie było cyklopa tylko trzy klopy, które sepleniący lekko skryba zapisał jako "cy klopy". Gdzieś w tym miejscu historia Ulricha plącze się odrobinę z dziejami innego mojego przodka Jacona, więc pewne fakty mogą być pomieszane ale ogólnie mniej więcej liczba osób i faktów się zgadza. W każdym bądź razie przodek mój szczęśliwie powrócił do narzeczonej swojej Panny Lopy, która przez cały ten czas zalotników odprawiała z kwitkiem i od tej pory uznawana jest za wzór wierności przedmałżeńskiej.
Odrobinę później przodkowie moi postanowili skolonizować odkrytą właśnie Amerykę. W proteście przeciwko zakazowi pędzenia cieczy wysokooktanowej w niewielkich ilościach do celów naukowych. Historia odnotowała przybycie protestanckich osadników na pokładzie Mayflower, zapomniała tylko odnotować, że nie "protestanckich" tylko "protestujących". No ale historii się nie poprawia więc wygląda jak wygląda. Przodkowie moi wytępiwszy bizony (turom dali radę to co tam dla nich bizony) postanowili zorganizować pierwszy w historii (o czym historia znowu zdaje się zapominać) flash mob. Postanowili mianowicie przygotować największą herbatę na świecie. W tym celu opróżnili znajdujący się akurat w porcie w Bostonie angielski statek z herbatą wywalając cały towar do wody. Happening by się udał gdyby to nie była angielska herbata. Pozbawieni poczucia humoru i smaku herbaty Anglicy wywołali wojnę wskutek czego Ameryka uzyskała niepodległość i dobrze im tak. Niewdzięczna historia pamięta to jako "herbatka bostońska" i "rewolucja amerykańska". A chodziło tylko o zabawę. Kategorycznie w tym miejscu zaprzeczam jakoby przodkowie moi byli w tym momencie pod wpływem cieczy pędzonej w niewielkich ilościach do celów naukowych.
A o Alamo słyszeliście? No więc historia przeinaczyła (jak zwykle) trochę fakty. Tak naprawdę to nie Meksykanie atakowali. Meksykanie (sztuk kilka tysięcy) bronili Alamo, w której były ostatnie zasoby cieczy pędzonej w niewielkich ilościach w celach naukowych. Przodkowie moi (sztuk kilkadziesiąt), naród z osiągnięć naukowych powszechnie znany, koniecznie tej cieczy do badań potrzebowali. Niekumaty naród meksykański zawziął się, że nie odda i stąd cała awantura. Prawdą historyczną jest tylko to, że Alamo w końcu padło. Nauka potęgą jest i basta.
A i w dzisiejszych czasach nie brak moich szanownych krewnych pracujących nad różnymi wynalazkami. Powiem Wam w tajemnicy, że kilku pracuje nad teleportacją kwantową. Udało się im już teleportować pojedyncze cząsteczki C2H5OH. Pracują właśnie nad teleportacją całej szklanki. Ale nie mówcie nikomu, bo znowu jacyś zawistni uczeni podwędzą pomysł i będą teleportować coś niewartego uwagi np ludzi.
"Nigdy nie jest za późno żeby zacząć marnować sobie życie" Piękne, nie? Z drugiej strony: dzisiaj jest pierwszy dzień reszty Twojego życia.
poniedziałek, 19 maja 2008
wtorek, 13 maja 2008
bz, bzzz
... fioletowego.
Ałć, ałć, już wracam do roboty, chciałem tylko słowo napisać... ałć...
Tylko nie batem... ałć nie po rękach, potrzebne mi są do pracy...
[... i tylko zapach wody kolońskiej, której nazwy normalni ludzie nie potrafią wymówić oraz napis krwią na ścianie "I'll be back!" świadczył o tym, że kiedyś był tu Jacek...]
Ałć, ałć, już wracam do roboty, chciałem tylko słowo napisać... ałć...
Tylko nie batem... ałć nie po rękach, potrzebne mi są do pracy...
[... i tylko zapach wody kolońskiej, której nazwy normalni ludzie nie potrafią wymówić oraz napis krwią na ścianie "I'll be back!" świadczył o tym, że kiedyś był tu Jacek...]
poniedziałek, 12 maja 2008
czwartek, 8 maja 2008
Chcieliście ładny temat to macie
Telewizja Edukacyjna przedstawia program z cyklu "Poranki z Nauką na żywo"
Prowadzący: Jacek N.
Witam Państwa. Dzisiejszemu tematowi, jakże pasjonującemu i wciągającemu, nasz prelegent poświęcił większość swego życia. Jest najwybitniejszym fachowcem w dziedzinie... Właściwie to nawet nie potrafię powtórzyć co to za dziedzina, dlatego temat widzą Państwo zapisany na tablicy za moimi plecami.
"Wpływ śpiewu Mandaryny sopockiej na psychikę nauczycieli akademickich zajmujących się analizą wpływu badań genetycznych na fryzurę Piotra Rubika i kolor żółty w modzie, z uwzględnieniem zachowania liniowych układów dynamicznych na przykładzie rozkładu rodzynek w serniku oraz analizy geometrycznej biegu promieni w płytce krystalicznej w powiązaniu z wpływem fazy księżyca na poziom akceptacji partnera (tzw poziomica sypialniana, czyli kto na kim i dlaczego) w odniesieniu do wpływu warunków pogodowych na współżycie ogólnoludzkie. Kurwa."
Szanowni państwo! Słowa, które widzą Państwo na tablicy to nie krzyk rozpaczy szaleńca. To nie starożytna modlitwa, której nikt już dawno nie rozumie. Nie jest to również stado bzdetów jak twierdzi Pan z drugiego rzędu, myśląc, że nie słyszę. Nie dostanie Pan za karę autografu. To tytuł pracy, za którą prelegent, którego za chwilę przedstawię, otrzymał liczne nagrody, że wymienię tylko niektóre:
- Złota Nuta, przyznawana przez Koło Sympatyków Mandaryny Wielkiej Sopockiej;
- Złoty Gen, przyznawana przez Klub Anonimowych Genetyków;
- Bliżej Nieokreślonego Koloru Kredka, przyznawana przez Stowarzyszenie Daltonistów;
- Złoty Tort, przyznawany przez Fundację Kucharzy, Piekarzy i Spawaczy;
- Złoty Amulet; przyznawany przez Związek Alchemików, Arcymagów i Astrologów Czwartej Galaktyki Piątego Uniwersum Multiwszechświata;
- i inne liczne, których z braku czasu wymieniał nie będę.
Spójrzmy jeszcze raz na ten piękny temat, spróbujmy zapamiętać przynajmniej niekt... o kurwa... o przepraszam Państwa. Ktoś nam bezczelnie dopisał brzydkie słowo na tablicy. Panie Kaziu, proszę zetrzeć brzydkie słowo.
...
Jak to które, panie Kaziu?
...
NIE, nie, nie panie Kaziu! "Genetycznych" to trudne słowo, ale nie brzydkie.
...
Jak babcię kocham, panie Kaziu. Co jest brzydkiego w słowie "współżycie"?
...
"Kurwa" panie Kaziu, "kurwa"! To jest brzydkie słowo! Niech pan, kurwa, wytrze "kurwa"!!!
...
I co z tego, panie Kaziu, że wszyscy tak mówią?! Brzydkie i już.
Najmocniej Państwa przepraszam. Pan Kazio jest prostym człowiekiem, kultura kojarzy mu się tylko z Domem Kultury "Krzak" i to tylko dlatego, że kiedyś zorganizowali tam festiwal piwa. Ale wróćmy do tematu. Właściwie to nie ja wrócę, ale nasz zagraniczny gość. Proszę Państwa przywitajmy - prof. Helmuth von Jackenbaum!
bzzzz...
szszszszsz...
bzzzzz...
bzzz......
Przepraszamy, za chwilę dalszy ciag programu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)