To, że kobiety są z Reptilusa a mężczyźni z Ziemi to wiemy, tak? Przypomnę tylko: prysznic - wrzątek, kran - wrzątek. Co jest zrozumiałe. Jak się pochodzi od zmiennocieplnych gadów to trzeba jakoś temperaturę ciała utrzymać. My, mężczyźni, pochodzimy od ssaków, temperaturę wewnętrzną utrzymujemy sobie sami. A dziewczyny wrzątek, solarium, plaża. A żeby tę swoją potrzebę dogrzewania zamaskować, to dziewczyny wykształciły zdolność do błyskawicznego opalania się na brązowo. Co nie tylko ładnie wygląda odwracając naszą uwagę od ich pochodzenia, ale przy okazji pozwala udawać, że one się tu tylko opalają a nie ratują swoje życie.
Ale dzisiaj nie o ich, kobiet pochodzeniu. Dzisiaj o ich, kobiet, nieumiejętności nicnierobienia. Trochę niechcący miałem długi weekend. Myślałby kto - plaża (ja oczywiście w cieniu, dziewczyny oczywiście nie, bo, przypominam, temperatury trzeba nałapać), ciepła woda, zimne piwo. Jednakże kto ma żonę (dziewczynę / narzeczoną / kochankę) ten wie, że kobiety nie potrafią korzystać z dni wolnych. 5 dni wolnego! Ileż to można ponicnierobić, ileż poodpoczywać, ileż na hamaku poleżeć! Ale nie. Trzeba coś robić. Ja mam taką osobistą teorię, że one, te nasze dziewczyny generalnie kochane istoty, nie umieją patrzeć jak się relaksujemy. No nie może być tak, żeby facet siedział 5 dni i nic nie robił. Jeszcze mu głupoty do głowy zaczną przychodzić. A głupio go ot tak do roboty zagonić. I głupio ochrzaniać, że nic nie robi jak sama nic nie robi. To weźmie i sobie robotę znajdzie. Bo jak ona robi to i chłop będzie musiał. Albo się sam domyśli, że ma się do jakiejś roboty zabrać, albo mu niewiasta coś znajdzie. Ze swej strony zalecam jednak znalezienie sobie czegoś samemu. Wprawdzie nie całkiem to pozwala zleceń uniknąć, ale przynajmniej na jakiś czas można się zamknąć w garażu i udawać, że się czyści narzędzia. Nieuniknienie nadejdą jednak zlecenia nieuniknione: "trawa taka wysoka, skosić by trzeba", "huśtawka dawno nie malowana", "gdzie z tą farbą, zeszlifować najpierw trzeba", "kory nowej trzeba kupić ze 40 worków", "ziółka podlej", "szyszki wyzbieraj", "pod magnoliami trzeba pograbić". Inwencja ich jest niezmierzona. Genetycznie nie cierpią jak facet po prostu nic nie robi.
W związku z czym z rozkoszą wróciłem w poniedziałek do pracy. Ostatni raz się dałem nabrać na długi weekend. W przyszłości, jakoś tak czuję, będę miał w długie weekendy mnóstwo pracy w pracy.