Suchar informatyczny na dziś:
"Użytkownicy komputerów dzielą się na:
a) robiących kopie,
b) tych, co będą robić kopie."
Komentarz.
A to, moi szanowni, w zasadzie nie jest suchar, ale prawda życiowa bazująca na przykrych doświadczeniach pokoleń użytkowników komputerów. Róbcie backup-y. Kiedyś w tym celu trzeba było nagrywać setki płyt. Teraz wystarczy tylko odpowiedzieć TAK na pytanie "czy chcesz aby Google miało dostęp do wszystkiego co napiszesz, sfotografujesz, zobaczysz lub pomyślisz oraz zachowywało wszystko w chmurze do ewentualnego wykorzystania?".
Dygresja.
Swoją drogą btw, w przeróżnych opcjach backup-ów ciągle brakuje jednej. Najważniejszej. Znanej z niektórych powieści SF opcji backup-u samego siebie. Niekoniecznie postaci fizycznej. Mi osobiście wystarczy, jeśli uda się zachować gdzieś stan mojego umysłu. Póki jeszcze cokolwiek kojarzę.
Pomyślcie. Zapisujecie się dzisiaj. Jutro rano przydarza się coś bardzo niefajnego, o czym chcecie zapomnieć. Zatem jutro wieczorem przywracacie się z kopii. Jesteście wprawdzie jeden dzień do tyłu za resztą ludzkości, ale przykre wspomnienie nigdy się nie pojawiło. "Ale przykre wspomnienia są częścią naszego życia" powiecie. "Bla, bla, bla" odpowiem. Są, bo nie mieliśmy wyjścia. Trzeba było sobie z nimi jakoś radzić, więc zracjonalizowaliśmy je i teraz są "elementem kształtującym naszą osobowość". Ja poproszę reset i rano wstaję świeżutki i radosny. Tylko poprzedni dzień nigdy się nie wydarzył.
Albo opcja przywrócenia backup-u do innego ciała. Pomyślcie o możliwościach. Rano dzwoni budzik. Wstajecie, idziecie do przedpokoju, otwieracie szafę, włączacie Jacka numer dwa, wgrywacie mu poranną kopię i wysyłacie do pracy. Po czym wracacie do łóżka.Czy to nie wspaniała wizja?
Albo potrzebujecie załatwić sprawę w urzędzie, a ta flądra zza okienka mówi, że się nie da. Wgrywacie się do młodego, 35-letniego ciała z włoskim akcentem, udajecie się ponownie do flądry zza okienka i jedziecie "ciao bella, jesteś tak piękna, że prawie Cię ti amo. Co taka bella kobieta robi w takim miejsce? Pozwól mnie porwać się na dancing, bella. Tylko mam tu jeden taki mały dokumentini, nie chcę sprawiać kłopot. och bella, zrobisz to od ręki? Wspaniale. Wspaniała." po czym z dokumentem odwracacie się do flądrelli i udajecie się do domu.
Albo wgrywacie się do ciała dobrze zbudowanej blondynki i stajecie przed lustrem… A nie, to miało iść do innego wątku.
Albo wgrywacie się do komputera połączonego z całym światem. W jednej chwili stają przed waszą cyfrową świadomością nieograniczone niczym innym, tylko wyobraźnią możliwości. Średniowieczny zamek? Pstryk. Polowanie na tyranozaura. Pstryk. Wyprawa do Alfa Centauri? Pstryk. Wszystko. Na jeden pstryk. Powiedzcie, że nie chcielibyście przynajmniej spróbować. Ja bym chciał.
Róbcie backup-y, nie wiadomo kiedy będą potrzebne.
Ja dziś zrobiłem backupę. Co wygrałem? %)
OdpowiedzUsuńSpokój ducha ;-)
UsuńJest coś, co mnie wpienia niewymownie - ta cholerna troska Google o moje zdjęcia. To jest cholernie denerwujące, gdy za każdym razem firma usiłuje mi wmówić, że wie lepiej ode mnie co jest dla mnie dobre i czego ja potrzebuję, bo ja to jestem niedorozwinięta umysłowo i nie mam o tym bladego nawet pojęcia.Obecność "ciasteczek" też mnie denerwuje, usiłowałam się ich pozbyć, ale zaraz się okazało, że jak się ich całkiem pozbędę, to nawet z własnym bankiem się nie dogadam i niemal niczego nie kupię w sieci.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Rozwiązaniem jest uruchamianie przeglądarki zawsze w trybie prywatnym. Ciasteczka powstają, ale są kasowane po zamknięciu przeglądarki.
UsuńPrzydałaby się jeszcze wtyczka do przeglądarki generująca "uczciwą" historię odwiedzin na "normalnych" stronach www. Albowiem nie ma nic bardziej podejrzanego od pustej historii w przeglądarce :D
UsuńE tam. Ja zawsze oglądam wszystko w trybie prywatnym i brak historii u mnie nikogo nie dziwi. Taki patent, ha ;-)
Usuń