wtorek, 2 lutego 2016

Runcośtam

        Więc - choć czasem trudno w to uwierzyć - jest zima i jest zimno. Nawet bywa śnieg. Co niektórym szaleńcom nie przeszkadza biegać. Ale żeby tam po prostu biegać. To by było trywialne. Więc wymyślili sobie - uwaga - Runmageddon. Takie niby odniesienie do armageddonu, czaicie? Że niby trudne jak diabli i niszczące. Pomyślałem “A pojadę, zobaczę o co - nomen omen - biega” (gdyż myślę pięknie, czasem wtrącając sentencje łacińskie). Jako pomyślałem, tak uczyniłem. I przybywszy na miejsce, i zobaczywszy cóż tym nieszczęśnikom przygotowano pomyślałem - “O ku… pardon… O kyrie eleison” (a czasem greckie).

Kontener...
        Na powyższym obrazku widzimy młodego człowieka (to nie ja), któren z zachwytem spogląda do wnętrza kontenera. Cóż takiego się w owym kontenerze kryje, że do niego młodzież zagląda z zachwytem? Skarby jakoweś? Napis “Meta”? Skąpo odziane niewiasty machające chusteczkami? Nie, szanowne i szanowni, wnętrze kontenera zawiera otóż...

...z wodą
...ni mniej ni więcej tylko wodę w dwóch postaciach. W postaci zimnej, ale ciekłej i w postaci jeszcze bardziej zimnej. A żeby ta jeszcze bardziej zimna nie zamieniła się w tylko zimną, to jej dorzucano ciągle. Zwłaszcza jeśli “przypadkowo” można było sypnąć jej komuś na głowę.

        Zgadujemy zatem, że na twarzy owego zapatrzonego w zawartość kontenera nieszczęśnika nie maluje się wyraz zachwytu, ale raczej coś w stylu “O ku… pardon… O kyrie eleison”. Niektórym zapomniano powiedzieć, że za styl dodatkowych not nie przyznają, więc skakali do tego na główkę albo na bombę. Tak. Składam ten brak rozsądku na zmęczenie po około 6 kilometrach pokonanych wcześniej.
        W dalszej kolejności już lajcik. Czołganie pod armatą (czy tam haubicą), bieg wśród rażących prądem wiszących sznurków, wbieganie pod górkę śliską jak diabli, po czym z tej górki zjazd na tyłkach (tudzież w przypadku płci na starcie biegu jeszcze pięknej - na zgrabnych niewątpliwie tyłeczkach), pokonanie namiotu szczelnie wypełnionego gryzącym w oczy dymem i jako wisienka na torcie - przedarcie się przez barykadę stworzoną z żołnierzy w pełnym rynsztunku.

        I ja tam byłem, miodu i wina nie piłem, bo nie było, ale zdjęcia robiłem. A nie jest praca fotografa łatwa, powiadam Wam.

To też nie ja, proszę się nie ekscytować. Ale byłem blisko.
        Jak się biegło? - zapytacie. No przecież to nie do mnie pytanie. Jeśli są rzeczy, których nie robię, to bieganie jest na pierwszym miejscu. Zaraz za nietańczeniem i nieśpiewaniem. Ale mam relacje z pierwszej ręki. Dwie znajome, które biegły, niemal bez zająknienia stwierdziły, że było super, czad i w ogóle to by zaraz mogły lecieć na drugą rundę, na co organizator przytomnie nie zezwalał. Nie wiem czego im tam dosypują do napojów (bo jakieś napoje rozdawali), ale kopa to musi mieć niezłego.
        Ile im za to płacą? - zapytacie. Nie ‘im’ otóż tylko ‘oni’. Tak, to niewiarygodne, ale są ludzie (całkiem dużo ludzi, jakieś półtora tysiąca), którzy zapłacili za to, żeby ich gonić w transzejach, przez bunkry, przez kontener z wodą, przeczołgać pod armatą, popieścić prądem, zatruć dymem, poobijać przez żołnierzy i nie wiem co tam jeszcze było na poprzednich 5,5 kilometrach. Naprawdę. Oni to dobrowolnie.

9 komentarzy:

  1. Jacuniu, po wyniku ostatnich wyborów to już mnie niewiele rzeczy zadziwia. Przynajmniej robili to własnym kosztem, a nie kosztem całego społeczeństwa. No cóż- gusta są wszak różne.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja nie potępiam, absolutnie. Tylko się nadziwić nie mogę, jakie to ludzie mają hobby. I im wszystkim autentycznie sprawiało to przyjemność.

      Usuń
  2. Ja się nawet nie dziwię, że się dziwisz... Pasja. Takie słowo. Poszukaj se w słowniku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pasja (łac. passio cierpienie, męka) – fragmenty Ewangelii opowiadające o męce Pańskiej – ostatnich 12 godzinach życia Jezusa Chrystusa, od pojmania w Ogrójcu do śmierci na krzyżu na wzgórzu zwanym Golgota."
      Nie widzę związku. :D

      Usuń
  3. Rozumiem takie ciagotki, bo kiedys dawalam sie namowic na kazda przygode, w ktorej mozna bylo zarobic guza. A ze ludzie za to placa? Oszczedzaja czas, ktorego obecnie nikt nie ma za duzo. Mysle ze z pasja to nie ma nic wspolnego, to raczej szybkie i sprawnie zorganizowane odreagowywanie stresu czy tez dawanie upustu nagromadzonym emocjom. Wlasnie tak, szybko i sprawnie z maksymalnym efektem.
    P.S. Jacek, Ty nie musisz wtracac obcych slowek, bo Ci ich nie brakuje. Zostaw to prosze, dla takich jak ja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy tylko o odreagowanie chodziło. Oni wszyscy naprawdę wyglądali na zadowolonych.
      A słówek będę używał, zgodnie z sentencją: "Quid­quid la­tine dic­tum sit, al­tum vi­detur." ;)

      Usuń
  4. Ja tam zawsze jestem zadowolona jak odreaguje��.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się nie dziwię, ja im trochę zazdroszczę tego apetytu na życie, bo sama pewnie nie odważyłabym się wziąć w tym udziału...
    Alicja;)

    OdpowiedzUsuń
  6. 49 yr old Software Consultant Emma Ducarne, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like Comanche Territory (Territorio comanche) and Vacation. Took a trip to Su Nuraxi di Barumini and drives a Ferrari 375 MM Berlinetta. zrodlo artykulu

    OdpowiedzUsuń