Okazuje się, że nie tak łatwo zostać drwalem. Informatycy, którzy po usłyszeniu o lumberseksualizmie, w podnieceniu stadnie wybiegli na ulice (choć niektórzy z powodu nadmiaru światła słonecznego natychmiast wrócili w kojące mroki swoich piwnic) szybko przekonali się, że flanelowa koszula i zarost nie wystarczą. Znaczy wystarczą. O ile koszula jest od Timberlanda albo Hilfigera. A zarost bardziej gęsty niż 3 włoski na centymetr kwadratowy. A przecież wiadomo, że informatykami zostają pryszczate, przemądrzałe i ścigane w szkole przez sportowców nastolatki, u których pielęgnacja zarostu na twarzy oznacza wyrwanie raz w miesiącu trzech włosków. Siedzimy potem w tych swoich piwnicach, piszemy kod, o którym nie wiemy nawet do czego ma służyć, opracowując dzień w dzień kolejne plany zapanowania nad światem. Tak, słusznie przychodzi Wam teraz na myśl genialna bajka Pinky i Mózg: “Co będziemy dzisiaj robić Móżdżku? Jak to co Pinky? Będziemy opanowywać świat”.
Przygotowując się do podboju żeńskiego świata naczytaliśmy się profesjonalnej literatury. Tak mamy, zanim zabierzemy się do czegoś nowego (kobiety dla większości informatyków to nowość, może pomijając Zuzanny, niekompletnie rozebrane, wiszące na ścianach) czytamy dokumentację. Zazwyczaj wydaną przez producenta, ale stwórca kobiet uznał, że dzieło wyszło mu tak znakomicie, że żadne instrukcje nie są potrzebne. Trudno go winić. Podobne podejście stosuje większość informatyków nie wyłączając mnie. Nasze programy są tak genialne, że pisanie instrukcji obsługi jest zbędne. Obsługi niektórych urządzeń można się nauczyć klikając - zazwyczaj opisane - guziczki na tychże urządzeniach. Guziczki na kobietach nijak nie są niestety opisane (co jest przyczyną licznych nieporozumień, a nawet powątpiewania w istnienie niektórych guziczków, jak na przykład legendarnego i owianego złą sławą guziczka G), a bezmyślne ich klikanie dla niejednego informatyka skończyło się rękoczynem. Co w przypadku informatyków, mężczyzn (tak, mężczyzn!) niespecjalną posturą przez naturę obdarzonych, może się skończyć nawet złamaniem karku. Taki plaskacz w twarz boli. Fizycznie, ale jeśli kark przetrwa, to urażona duma boli bardziej. Chociaż nie. Co o dumie może wiedzieć człowiek spędzający życie w piwnicy przy komputerze, żrący pizzę popijaną litrami koli i lurowatą kawą? Gdyby miał odrobinę dumy to wyskoczyłby z okna. Znaczy, podskoczył do okna i wyszedł na zewnątrz. Z okna w piwnicy trudno się raczej wyskakuje. Znam kolegów, którzy żeby nie przyznać się co naprawdę robią, udają, że pracują na zmywaku w Irlandii. Tak. Znam. To lepsze niż życie w piwnicy, do której światło słoneczne wpada raz na 5 lat, gdy Ziemia jest w opozycji do Saturna i w koniugacji z Plutonem. Cokolwiek to znaczy.
Zatem nie ma instrukcji. Zatem nie próbujemy guziczków. Pozostaje sięgnąć do opinii użytkowników. Gdzie informatycy szukają opinii użytkowników? W Internecie są liczne strony z życiowymi poradami dla życiowych niedorajd. Weźmy takiego np Kwejka, choć równie dobrym źródłem informacji o kobietach są Demotywatory. Pomijamy głupie obrazki z kotami (wszystkie już widzieliśmy, proszę Was, jesteśmy informatykami) i skupiamy się na poradach dotyczących kobiet.
Obrazek pierwszy: Stoi facet przed ogromną tablicą pełną wzorów gapiąc się na nią bezmyślnie. I tytuł: “Kiedy próbujesz ogarnąć za co się obraziła”.
Obrazek drugi: Kobieta w samochodzie i podpis: “Jeśli kobieta włącza wycieraczki kiedy nie pada, znaczy będzie skręcać”.
Oraz niszczący wszelkie nadzieje obrazek trzeci: Zaorane. Tylko link, nie mogę nic napisać, gdyż łzy smutku na myśl o moich nieszczęsnych kolegach napływają mi do oczu. O tych tysiącach skromnych, dobrych mężczyzn (tak, mężczyzn!), dla których jedyne chwile, gdy mogą popatrzeć na skryte miłości swego życia to te, w których oni naprawiają ich komputery, a one w tym czasie opowiadają o kolejnym mięśniaku, który je zdradził, zawiódł i zranił i ona w ogóle z nikim już nigdy nie będzie i jak to dobrze, że mam chociaż Ciebie, bo Ty mnie nigdy nie opuścisz i zawsze przy mnie będziesz. Ale nie bliżej niż pół metra. To zarezerwowane dla mięśniaków. I wracają potem chłopaki do swoich pokoików w piwnicach z mocnym postanowieniem pójścia na siłownię od nowego roku. I nawet raz poszli. Ale wyobraźcie sobie tego bladego chudzielca wśród… no powiedzmy wśród reszty prężącej się przed lustrami. Nawet Jean-Luc Piccard nie czuł się tak dziwnie, gdy został zasymilowany przez Borg. Nie macie pojęcia o czym mówię, prawda? I tu docieramy do kolejnego problemu informatyków z kobietami. Właściwie z całym światem.
Informatycy otóż mówią niby po polsku, ale używają słów powszechnie uznanych za niezrozumiałe. Jak w opowieści o tym jak siedzi informatyk w knajpie ze wspomnianą już skrytą miłością jego życia oraz jej aktualnym mięśniakiem oczywiście. Rozmawiają o jakichś planach i w pewnym momencie informatyk pyta dziewczynę co na to jej harmonogram. I w tym momencie zrywa się mięśniak z okrzykiem - Kogo nazywasz harmonogramem, chuju?! A ten biedny informatyk nawet nie próbował żartować. To pomyślcie co się dzieje jak próbuje.
Dowcip pierwszy: “Jak się modli informatyk? W imię ojca i syna i ducha świętego, enter”.
Dowcip drugi: “Informatyk do informatyka - pożycz 1000 zł. Pożyczę Ci 1024 to będzie taka okrągła liczba”.
Dowcip trzeci: “Jest 10 rodzajów ludzi. Ci, którzy rozumieją system binarny i ci, którzy nie rozumieją”.
Rozumiecie? No właśnie. I spróbujcie z tym poderwać kobietę.
Z podkulonymi ogonami wracają informatycy do swoich legowisk. Z podkulonymi ogonami, ale i z lekkim westchnieniem ulgi, wracają do znajomego, bezpiecznego środowiska. Środowiska, w którym imiona kobiet kończą się na jpg i można do nich bezpiecznie pomachać, bo nie istnieje niebezpieczeństwo, że też pomachają i trzeba by potem jeszcze coś zrobić, a nie tylko odwrócić się z zawstydzeniem. A nie wiadomo co, bo nigdy żaden informatyk nie doszedł dalej.
Wesołych Świąt. Czy jakkolwiek nazywacie te 14 dni wolnego przy 7 tylko dniach urlopu.
No wiesz, prawie się popłakałam nad losem tych biednych informatyków!!!! Ale zaczynam podejrzewać, że przynajmniej połowa znanych mi informatyków to chińskie podróby. Ostatnio taki jeden flanelowiec robił mi porządek w kompie (bo mi mój program anty W#. kazał wykasować niektóre rzeczy a moja nadgorliwość sprawiła, że wykasowałam niemal 3/4 programu swej przeglądarki) i wyobraz sobie, że rozumiałam wszystko co do mnie mówił. Wprawdzie chwilami miałam wrażenie, że testuje moje reakcje, ale ogólnie to wiedziałam o co mu biega, co z kolei wzbudziło nawet jego zdziwienie. Gdyby nie fakt, że facet ma firmę i oficjalnie wystawia rachunki to pewnie bym nie zauważyła,że jest informatykiem. W końcu "flanelówkę" to i mój własny chłop nosi.
OdpowiedzUsuńI Znośnych Świat Ci życzę ( sobie też zresztą, chociaż, jak zapewne pamiętasz, nie lubię tychże).
Miłego, ;)
Kawały mnie rozbawiły, może dlatego, że byłam informatykiem. Ale "dobry mężczyzna" to oksymoron, niezależnie od zawodu jaki wykonuje.
OdpowiedzUsuńOjtam, ojtam, mamy w pracy fajnego, acz z natury ponurego admina. Dzwonie z problemem, sle blagalne maile i w pewnym momencie laskawca oddzwania. Lecz gdy probuje mu wyjasnic problem, wchodzi mi na kompa przez teamviewera i mowi cicho i smutno: nie gadaj tyle. Ale gdy uda sie go rozbawic, to przeszczesliwe wszystkie jestesmy. Tak, ze Jacek, nie wszystko stracone;) Czego, tzn. sukcesow u plci przeciwnej Ci z okazji Swiat zycze. I zdrowia.
OdpowiedzUsuńP.S. U mnie wystarcza 5 dni urlopu na 2 tyg.:)
Chodź, pańcia podrapie za uszkiem biednego kundelka!
OdpowiedzUsuńCała rzecz się komplikuje gdy informatyk to kobieta. Nic się nie zgadza a właściwie wszystko jest na odwrót. Nie wierzysz? Nie? No to spójrz na Klepsydrę :)) Chociaż nie, napisała wyżej, że była...ech no tak wyjechała, blog porzuciła.
OdpowiedzUsuńBo
Łatwiej dogadać się z pszczołami?;)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt:)
Alicja;)
enter:)))