poniedziałek, 4 maja 2009

Część V - Jacek kontratakuje.

Z oceanu wymagań w pracy i morza bezradności w ...
Nie, źle. Spróbujmy inaczej:
Z opuszczoną głową, powoli...
E, to też nie. Gdzieś już to słyszałem. Może tak:
Towarzyszki i towarzysze...
Nieee, to też już było. Jak rany, miesiąc przerwy i taka niemoc. Jacek powrócił. Chwilowo. Jeszcze żywy. Dałem Wam 3 tygodnie i co? I nic. Aluzji napisanej WIELKIMI LITERAMI nikt nie podłapał. Nikt do mnie nawet kawałka papierowego listu nie napisał. Już mogliście sobie darować te łzy kapiące gdziepanieńskim rumieńcem dzięcielina pałakolwiek, perfumy też w ostateczności, choć miło byłoby wiedzieć czym pachniecie. Ja ze swej strony stanąłem nadziało, spojrzałem na pole, 200 harmat grzmiało wysokości zadania i piękną liryczną notkę spłodziłem i nic. Wstyd, drodzy czytelnicy i czytelnice. I proszę się mi tu nie tłumaczyć, że adresu nie podałem. Dla chcącego nic trudnego. Jakpo nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem ja chciałem napisać do dziewczyny to znalazłem sposób na adres. Trochę przekupstwa, trochę fałszywych komplementów i włala.
A w ogóle co tam u Was? Co się komu urodziło, kto się ożenił albo wyszedł za mąż, albo z siebie? Komu się w miłości powiodło?There ain't no cure for love
Co? No ja wiem, że powinienem częściej się odzywać, ale świat jest okrutnyWhat a wonderful world i jak sobie odpuszczę to się w ogóle nie odezwę, bo umrę z głodu. A tego byśmy nie chcieli, nie? Zresztą Wy jak Wy, ja bym nie chciał. Ale to jeszcze tylko kilka lat i powinno być z głowy.

A, i się nie przejmujcie tymi wstawkami w tekście. Automat Dbający o Poziom Bloga stwierdził, że za mało kulturalny jestem i mi wpis urozmaicił. Wam też tak robi bez pytania?



No żeby chociaż malutkiego liściku... chlip, chlip, kap, chlip.
Ajć, to się wydrukowało? Nieee, nie wysyłaj....
No i poszło...



A tak całkiem na poważnie to wybaczcie, że zaniedbuję i siebie i Was ale naprawdę mam sporo różnych rzeczy na głowie i blog, chociaż mi Was brakuje, nie jest na pierwszym miejscu. Do zobaczenia. Rychłego, mam nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz