"Każdy człowiek ma prawo do życia" - głosi slogan. I o ile co do definicji człowieka mogą się spierać naukowcy z teologami o tyle z tym, że ma prawo żyć jednak się wszyscy zgadzają. Zgadzacie się z tym? Bo ja tak. Karę śmierci też popieram i nie widzę tu sprzeczności (za to widzę ją u gorliwych wyznawców miłościwie nam panującej religii popierających karę śmierci. Chyba że piąte przykazanie zawiera jakieś wyjątki, o których głośno się nie mówi).
Parę dni temu jakaś angielska telewizja puszczała program o człowieku, który postanowił w końcu umrzeć. Kontrowersyjny dokument miał to być. Tylko mam wątpliwości co było kontrowersyjne - to, że człowiek postanowił umrzeć czy to, że pozwolił to sfilmować a telewizja to nagrała i udostępniła. Czy prawo do życia nie implikuje prawa do śmierci? Zdaniem obrońców życia - nie. Według nich mamy prawo żyć, ale mamy również obowiązek żyć tak długo jak się da i za wszelką cenę. Jak dla mnie to żadne prawo do życia. To obowiązek życia. Przypominam, że nie mówię o eutanazji (choć w tej też nie widzę nic kontrowersyjnego), mówię o możliwości zakończenia WŁASNEGO życia w wybranym przeze mnie momencie i w wybrany przeze mnie sposób. I wolałbym to zrobić godnie, załatwiwszy uprzednio wszelkie niezbędne formalności, bo pod pociąg to mogę się rzucić w dowolnym momencie. Chciałbym wiedzieć, że gdyby kiedyś w przyszłości zdarzyło się, że ktoś z moich bliskich na moją prośbę wyłączy aparaturę nie zgnije za to w więzieniu. Tylko tyle. A obrońcy życia odbierający mi prawo do śmierci niech spadają na drzewo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz