A propos wina. Nie zwiedziłem oczywiście całej Szwajcarii (choć - bądźmy szczerzy - pieszo zajęłoby to góra dwa dni, ale też - bądźmy szczerzy - byłoby to w większości pod górkę), tylko kawałek jednego kantonu. To taki ichniejszy odpowiednik naszego województwa o wielkości naszego powiatu. Valais. I otóż w tym Valais wina nie są szwajcarskie. Są z Valais (bo nie wiem jak to spolszczyć - walizyjskie? walezyjskie?). Taki lokalny patriotyzm. No i w kwestii win walezyjczycy mają hopla absolutnego. Produkują ze 130 gatunków. Nie miałem pojęcia, że oni tam w ogóle produkują wino. Bo do produkcji wina potrzebne jest co? Winnice. A winnice kojarzą się z czym? Z dużymi płaskimi terenami. No więc walezyjczycy udowadniają, że winnice i duże płaskie tereny to zbędny luksus. I muszę im przyznać, że w temacie wykorzystania powierzchni niekoniecznie płaskich do uprawy winorośli są absolutnymi mistrzami. Masz ogródek 5x5 metrów? W sam raz na 25 krzaczków. Pas zieleni między torami a autostradą? Zmieści się 5 rzędów. Prawie pionowa góra za domem? Zrobi się tarasy i kilka krzaczków się zmieści. Krzaki winogron rosną wszędzie, gdzie da się wjechać, wejść, podskoczyć lub wspiąć. Czyli wszędzie.
A propos cen. Ceny jak w Polsce. Tyle, że we frankach. Dla zachowanie zdrowego samopoczucia przestajesz przeliczać po pierwszych zakupach. Bo więcej nie chodzisz na zakupy. Pomijając autostrady. Winieta na wszystkie autostrady na cały rok kosztuje 40 franków. Tyle co u nas jeden wyjazd do niemieckiej granicy i z powrotem. I to po przeliczeniu. Nie wiem jak to ogarniają, że im się opłaca, ale ogarniają. A kara za brak winiety to 100 franków i koszt winiety. Za to nieustąpienie pieszemu na przejściu to już 250 franków. Szwajcarzy za kierownicą zatrzymują się przed każdym przejściem, jeśli w zasięgu wzroku znajduje się choć jedna osoba. Taki styl jazdy naraża polskich pasażerów na opłaty za używanie w pojeździe słów nieprzyzwoitych. A w Polsce taki styl jazdy powoduje, że szwajcarski kierowca zostaje bardzo szybko zapoznany przez polskich kierowców z całym arsenałem serdecznych pozdrowień.
A propos banków. Z czego słynie Szwajcaria? (pominąwszy wino) Szwajcaria słynie z banków. Czego więc spodziewamy się na każdym rogu? Banków. Czego jednak nie ujrzymy na każdym rogu? Banków. Gdyż banki są u nich tak dobrze ukryte, że w ogóle nie rzucają się w oczy. (chyba, że wszystkie mają siedziby w Genewie i na prowincję się nie ruszają) I te niewidoczne banki pożyczają Szwajcarom pieniądze na - uwaga - 1,5%. Jeśli na 10 lat, bo jak na pięć to oprocentowanie jest niższe jeszcze o ⅓. Aż grzech w takich warunkach płacić za cokolwiek gotówką. Ale płatności zbliżeniowych to chyba jeszcze nie odkryli, ha! Polska górą!
A propos jeszcze autostrad. Szwajcaria mocno promuje jeżdżenie własnym samochodem (vide roczna winieta w cenie 40 franków). Bo już przejażdżka pociągiem po Szwajcarii wychodzi drożej niż lot z Polski do Szwajcarii. Nie wiem ile tam kosztuje wynajęcie samochodu, ale nie mogę wykluczyć, że taniej byłoby jechać wynajętym samochodem niż pociągiem. Natomiast po mieście spacerując można pojazdy spotkać dziwne. Taki np żółty samochodzik, który sam jeździ po mieście. Zaprojektowany przez Szwajcara na pewno, bo na widok przechodnia w zasięgu wzroku zatrzymuje się i czeka. Tylko dla bardzo się nie spieszących.
Dziwny ten kraj, upchnięty między górami. Od lat w pokoju, ale przygotowany na wojnę. Demokracja nie jest tam pustym słowem a referenda odbywają się na prawo i lewo. Wiecie, że Szwajcarzy zagłosowali w referendum przeciwko wprowadzeniu płacy minimalnej? Dziwny kraj. I drogi. I górzysty. Ale uporządkowany. I logiczny. I jakiś taki spokojny.
I mają tam kanton, który nazywa się Gryzonia :-)
No i plaża, nie plaża, ślad informatyka trzeba pozostawić. Ślad informatyka na górze wygląda tak:
Koniec.