piątek, 29 lipca 2011

Nadejszła wiekopomna chwila

Drogie moje Czytelnice.

        Wbrew podstępnym knowaniom Lorda Szefomorta, wbrew złowieszczemu sprzysiężeniu wszystkiego co się mogło przeciwko mnie sprzysiąc, wbrew niesprzyjającej pogodzie i wysokiemu kursowi franka, wbrew globalnemu ociepleniu i dziurze ozonowej. Idę na urlop.
        Ale spokojnie, wrócę, jakżeż bym mógł nie wrócić. Blog zostaje otwarty, można sobie pisać komentarze jeśli ktoś ma ochotę, do starych notek też. Można nie pisać, jeśli ktoś nie ma ochoty. Ale kategorycznie, absolutnie kategorycznie zabraniam o mnie zapominać. Jak wrócę to będę sprawdzał obecność. Nieusprawiedliwiona nieobecność będzie karana fochem.

No.
To idę.
Do zobaczenia za jakiś miesiąc.
Chyba, że miałbym wcześniej jakąś okazję dorwać się do internetu.
Byłoby miło wtedy coś od Was przeczytać.
Także...
orrewuar
bywajcie
do zobaczenia
albo do usłyszenia
w skrócie - pa.

Wasz Jacek

środa, 6 lipca 2011

Słówko na dziś: bynajmniej/przynajmniej

        Zdumiewające jak wielu moich kolegów i znajomych nie ma pojęcia, że "bynajmniej" i "przynajmniej" to nie to samo. Używają zamiennie, ewentualnie tylko jednego z nich.Tymczasem znaczenie tych słów bynajmniej tożsame nie jest. A przynajmniej nie było jak ostatni raz sprawdzałem w słowniku. Czy ja się zawsze poprawną polszczyzną wyrażam? Bynajmniej. Ale przynajmniej się staram. Gdyby jeszcze ktoś te starania przynajmniej docenił, bynajmniej nie byłbym zawiedziony.
         Co robi pogoda gdy Jacek nauczon doświadczeniem zeszłorocznym postanawia się zaopatrzyć w przyzwoity wentylator przynajmniej tydzień przed wakacjami? Bynajmniej nie utrzymuje się w stanie zadowalającym, ale zmienia na to co widzicie za oknami. Bez nadziei na poprawę choćbym wziął najdłuższą możliwą prognozę. Przynajmniej internet działa. Co robili w taką pogodę ludzie nie mając internetu? Mam nadzieję, że przynajmniej się nie nudzili.
        Czy mój nieszczęsny projekt się skończył? Bynajmniej. Czy są widoki na rychłe zakończenie? Bynajmniej, ale przynajmniej nieubłaganie zbliża się dzień wolności czyli początek urlopu. Wniosek muszę napisać przynajmniej 3 tygodnie wcześniej. Bynajmniej nie jest to w normalnych okolicznościach wymagane, ale czuję, że za chwilę zrobi się gorąco (dosłownie i w przenośni, w pogodzie i u mnie w pracy) i przynajmniej ja mam zamiar być od tego daleko.
         Bynajmniej o Was nie zapomniałem. Po prostu z racji moich ograniczonych możliwości nie mogę się oddawać uciechom intelektualnym tyle ile bym chciał. Na szczęście przynajmniej niektórzy z Was nie całkiem o mnie zapomnieli. Proszę mnie od czasu do czasu szturchnąć, bynajmniej nie musi być lekko. To motywuje do tego, że może bym przynajmniej coś napisał skoro nie za bardzo mam czas podyskutować z Wami w kalendarzach.
        Dostałem zaproszenie na facebooka. Bynajmniej nie ja osobiście jako Jacek w swojej własnej prawdziwej osobie. Dostałem zaproszenie jako Dziurawy Worek. I myśl mnie taka napadła, że może by przynajmniej tam dało się częściej odezwać. To by jednak oznaczało utratę anonimowości, przynajmniej dla Was, bo bynajmniej nie dla mnie. W większości zapewne występujecie pod prawdziwymi nazwiskami, przynajmniej większość z Was, i zapewne nie popędzicie ochoczo dodawać do znajomych Dziurawego Worka. Zwłaszcza, że żadnych atrakcji zaoferować tam nie będę mógł. Przynajmniej nie dziś (tudzież "w dniu dzisiejszym", ani w żadnym innym "okresie czasu" - to tematy na odrębne notki). Bynajmniej nie podjąłem jeszcze decyzji, ale skłaniam się ku opcji "a na cholerę mi kolejny kłopot?". W grę wchodzą jeszcze "Założyć i szaleć", "A co to jest facebook?", oraz last ale przynajmniej nie least "Niech mi ktoś pomoże". No nie stójcie tak, podpowiedzcie coś przynajmniej.