… że tak sobie pozwolę artystę zacytować. Znaczy nadchodzi co roku o mniej więcej tej samej porze pomijając ułamki sekund jakie co roku tracimy na skutek zmiany prędkości obrotu Ziemi dokoła Słońca. Ten jednakowoż rok jest szczególny. Nie żeby był jakiś szczególny dla mnie, po prostu utarło się, że okrągłe rocznice są szczególne. Za okrągłe uważamy rocznice podzielne bez reszty przez 10, gdyż z jakiegoś nieznanego powodu mamy tylko 10 palców i posługujemy się systemem zwanym dziesiętnym podczas gdy np system szesnastkowy byłby dużo bardziej użyteczny. Co nasuwa oczywisty wniosek - system dziesiętny wymyśliło dziecko, bo tylko dzieciom do liczenia potrzebne są palce.
Nadejszła zatem chwila nadchodząca co roku. Chwila, w której w ciągu dwóch sekund pomiędzy 23:59:59 a 0:00:01 przybywa nam rok. Przybył i mi. W systemie dziesiętnym przybył mi rok okrągły. Będąc człowiekiem praktycznym zapoznałem się z grożącymi niebezpieczeństwami, przeczytałem wszystko o tzw kryzysie wieku średniego, o zdradach i rozpadach rodzin, o zawałach i dietach, o czerwonym Porsche i dwudziestolatkach. Przeczytałem i profesjonalnie się do kryzysu przygotowałem. Zakupiłem stos konserw i zupek w proszku coby nie narażać przypadkowego społeczeństwa oraz dwudziestolatek na zetknięcie z moim kryzysem (któren jak się domyślam powoduje niebywały wzrost atrakcyjności seksualnej w oczach wspomnianych dwudziestolatek). Wysłałem rodzinę do rodziny coby nie narażać rodziny na zetknięcie z moim ewentualnym kryzysem oraz żony na zetknięcie z ewentualną dwudziestolatką, co niechybnie skończyłoby się rozpadem rodziny (na szczęście ja bym tego nie dożył). Wysłałem obu kumpli do okolicznym salonów Porsche aby zabrali wszystkie czerwone 911-tki na jazdy próbne na wypadek gdybym w chwili słabości chciał jednak kupić (kto go tam wie, z której strony kryzys zaatakuje). Razem z żoną wysłałem modem od internetu, nic bowiem tak nie kusi w kryzysie jak internet gdzie czerwonych Porsche i dwudziestolatek dostatek. Zrobiłem również zapas piwa coby doprowadzić ciało do niemożności wykonywania gwałtownych ruchów nawet gdyby ciało chciało. Byłem przygotowany.
23:50 - siedzę, leżę właściwie, otoczony poduszkami i innymi miękkimi rzeczami aby na wypadek gwałtownego ataku kryzysu nie doznać obrażeń fizycznych.
23:55 - ostatni łyk ostatniej puszki piwa, ciało osiąga przedostatni stopień rozluźnienia.
23:59 - odmówiłbym jakąś modlitwę ale nie mogę się zdecydować, który bóg będzie odpowiedni dla panów w średnim wieku.
23:59:50 - zaczynam odliczanie...
23:59:59 - biorę głęboki wdech i...
0:03 - ...nic się nie stało. Wypuszczam powietrze bo zaczynam się dusić. Nie było gromów i błyskawic, nie było trąb archanielskich, nie zapukała żadna dwudziestolatka i nie doznałem nagłej ochoty posiadania nowego czerwonego ciasnego samochodu. Nic się nie stało. Sąsiad z dołu ciągle kłócił się z żoną, pies faceta z balkonu obok ciągle szczeka a pani z okna naprzeciwko ciągle zasłania firanki gdy przebiera się do spania. Nic się nie stało.
Powiadam Wam, kryzys jest przereklamowany. Przez miesiąc teraz będę żarł mięso z puszek i zupy w proszku. Żona ma ubaw, koledzy frajdę z przejażdżki Porsche na mój koszt i tylko dwudziestolatki nie wiedzą co straciły.