poniedziałek, 16 marca 2009

Ciągle równo

        Daję tylko znać, że żyję. Choć z drugiej strony co to za życie. Góra papierów do przejrzenia, milion linii kodu do napisania, szansa na podwyżkę mniejsza niż 6-a w totka, wiosna gdzieś zabłądziła. Niemniej nie jest źle i proszę nie rymować tytułu.

        Sobie pozwolę się ustosunkować do poprzedniej notki, przepraszam, że tak hurtem. Otóż ja nie mam nic przeciwko feministkom. Uwielbiam je. To mój ulubiony gatunek fanatyków :) Prosiłem o przykłady przepisów dyskryminujących kobiety. Dostałem 0 (słownie ZERO) przykładów. Czyli dyskryminacji nie ma. Jeśli kobiety są gdzieś traktowane inaczej to dlatego, że na to pozwalają. Padł przykład, że kobiety na podobnych stanowiskach zarabiają mniej. Powtarzam jeszcze raz - to nie dlatego, że są kobietami, to dlatego że się na takie zarobki zgadzają. Też zarabiam mniej niż kolega, chociaż stanowisko mam identyczne jak on.
Manify rzeczywiście mogliśmy widzieć różne, jak ktoś zauważył. Ja swoją widziałem bodajże w TVN-ie, więc siłą rzeczy widziałem to co pan dziennikarz zechciał pokazać. A pokazał migawkę z manify a potem profesora Miodka mówiącego, że on nie ma nic przeciwko, a nawet popiera, tworzenie żeńskich form zawodów. Ja też nie mam, ale niech to ma chociaż odrobinę sensu. Przedszkolanka jako nazwa dla faceta pracującego w przedszkolu brzmi głupio, nie? Ale nie widzę sensownej propozycji. Męska forma to przedszkolak, niestety zarezerwowana. Ale już pielęgniarz ma sens. Podobnie ma sens dyrektorka a nie ma sensu kierowczyni jako żeńska forma od kierowca. Choć motorniczą tramwaju przełknę. Chcecie żeńskie nazwy zawodów - proszę bardzo, ale jeśli zrobicie to bez sensu to radości faceci będą mieć co niemiara (jak to się właściwie pisze?) z różnych psycholożek, doktorek, profesorek, kierowczyń, magisterek. Magisterka inżynierka Kowalska - czyż to nie brzmi dumnie?

        Cytat będzie. Tudzież jak kto woli - cytata. "Zrozum wreszcie, że kobiety czują się pokrzywdzone w pracy. Są zdolniejsze i pracowitsze. Zasługują na pensje wyższe od mężczyzn. A ty jesteś stereotypowym średniowiecznym chłopem." Bez komentarza. Choć właściwie jeden malutki - jestem stereotypowym dwadzieścia jed..., dwudzieścio..., dwadzieścia pierwszo..., szlag by te odmiany, jestem stereotypowym nowoczesnym chłopem.

Orrewuar do następnego razu. Następnej razy.

poniedziałek, 9 marca 2009

Równo... co?

        Mógłbym wymyślić ze 20 wiarygodnych powodów, mógłbym udać awarię internetu... Mógłbym, ale to by była nieprawda. A prawda jest taka, że w piątek kompletnie mi z głowy wyleciał 8 marca. Wybaczcie brak goździka i rajstop. Jacek jest po prostu gapa i tyle. Wszystkiego najlepszego Wam teraz życzę.
        
        Przypomniało mi się gdy oglądałem w TV manifę czy jakoś tak. Taką babską demonstrację. Kobiety się domagają równouprawnienia. I to równouprawnienie ma polegać miedzy innymi na tym, żeby kobiety wykonujące pewne zawody nazywać po kobiecemu. Dajcie spokój dziewczyny. Czy to naprawdę takie ważne jak się będzie zawód nazywać? Przecież to w końcu doprowadzi do absurdu. Do pracy wozić mnie będzie autobusem kierowczyni. A może jednak kierowca? W końcu to jakby forma żeńska. I jakoś żaden facet nie protestuje żeby go nazywać kierowcem. Nie autobusem - autobusą. Potem podjeżdża tramwaja, wsiadam a kieruje pani motornicza. Rozglądam się po siedzeniach i widzę panią dyrektorkę ze szkoły, doktorkę ze szpitala, kominiarkę ze spółdzielni rozmawiającą z hydrauliczką, prezeskę banku, z tyłu archeolożka rozmawia z psycholożką a przysłuchuje im się magisterka inżynierka z uczelni. Zbliża się moja przystanka, wysiadam i kieruję się do mojej budynki. Wjeżdżam windą na moje piętro, mijam gabinetę prezeski, macham sekretarce obsługującej komputerę i wchodzę do mojej pokoi. Uruchamiam notebookę i włączam czajnikę żeby zrobić kawę w kubku, przepraszam, w szklance. Równouprawnienie.

        Podajcie mi jeden przykład ustawy, rozporządzenia, dekretu, czegokolwiek co daje w jakiejkolwiek dziedzinie więcej praw mężczyznom niż kobietom. Gadki o tym, że kobiety mniej zarabiają sobie darujcie. Ja też zarabiam mniej od kolegi na podobnym stanowisku, ale nie dlatego, że jestem dyskryminowany. Po prostu na taką pensję się zgodziłem. Ustawa mówiąca, że kobieta ma zarabiać tyle co mężczyzna będzie dyskryminować mężczyzn, bo nawet najgłupsza kobieta będzie dostawać tyle co całkiem niegłupi facet. Znam kobiety zarabiające więcej niż ja i mogę z tym żyć. Ustawa mówiąca, że kobiety powinny dostać połowę miejsc w parlamencie ma być równouprawnieniem??? Bardzo przepraszam, ale kto Wam zabrania zająć nawet wszystkie miejsca? Zgłosi się 230 kobiet i 15000 mężczyzn i do sejmu z mocy ustawy wejdzie 230 kobiet i 230 mężczyzn. I to ma być równouprawnienie? Za mało kobiet w polityce? A jaka ustawa zabrania żeby ich było więcej?

        Jesteśmy różni. Różnimy się psychicznie i fizycznie. Nie da się wprowadzić całkowitego równouprawnienia, bo to niemożliwe. Nigdy nie będziemy mieć okresu i nie będziemy rodzić dzieci. Nie dostaniemy urlopu żeby karmić dzieci piersią. Przeciętny mężczyzna jest silniejszy fizycznie od przeciętnej kobiety. Przeciętna kobieta jest bardziej wrażliwa od przeciętnego mężczyzny. Różnimy się i mi się to podoba. Zwłaszcza te fizyczne różnice. Różnimy się ale to nie znaczy, że jesteśmy lepsi czy gorsi. Uzupełniamy się. Ale nigdy nie będziemy tacy sami i żadna ustawa tego nie zmieni.