piątek, 29 sierpnia 2008

?

        Czy ktoś mnie oświeci co się stało? A bo rano zaglądam do poczty a tam 74 wiadomości zamiast zwyczajowych góra 2. Zaglądam na blog, gwiazdki nie ma, odetchłem. Skąd się więc ludziska wszystkie, mile widziane oczywiście, wzięliśta? Grzecznie zapytowywuję.

A teraz uwaga. Odezwa będzie.
        Ale przed odezwą jeszcze mi się przypomniało to napiszę zanim zapomnę. Zgodnie ze starym staropolskim zwyczajem staram się nie odpowiadać na komentarze pod postami, które z nieznanego mi powodu zostały przez Onet skazane na pierwszą stronę lub gdzieś w okolicy. Uznałem to za stratę czasu, bo i tak większość z komentujących nie zajrzy przeczytać mojej błyskotliwej niewątpliwie odpowiedzi. Żegnajcie więc. Jeśli ktoś jednak koniecznie chce jakąś odpowiedź uzyskać to proszę mi pytanie powtórzyć tutaj.

A teraz uwaga. Odezwa będzie.
        A jeszcze mi się przypomniało o kolorze zielonym co to się podobno nie podoba i małych literkach. Zielony zostaje. Ale że muszę dbać o oczy czytelników bo jak oślepną to nie przyjdą, podaję kilka porad jak sobie z tym zielonym poradzić (choć nie wiem po co ktokolwiek miałby coś robić z takim ładnym kolorem):
1. Nacisnąć CTRL + A. Spowoduje to zaznaczenie całego tekstu powodując, że robi się czarny na białym tle. Taki negatyw jakby. Patent Beznaiwnej więc jej proszę dziękować, nie mnie.
2. Zainstalować Firefoxa albo inną normalną przeglądarkę pozwalającą powiększać stronę. Do Firefox-a polecam MouseGestures, taki dodatek. Jak się wciśnie prawy przycisk myszy i wykona ruch w kierunku południowo wschodnim to się strona powiększa.
3. Do Firefox-a jest jeszcze inny dodatek - GreaseMonkey. Pozwala manipulować wyglądem wyświetlanej strony. Możecie sobie zrobić kolory jakie chcecie, nawet różowy. Ale nie wiem jak.

A teraz uwaga. Odezwa będzie.
        Jeszcze tylko słówko jedno. Wpisy do książki też czytałem. Książki, takiej prawdziwej papierzanej, nie zamierzam wydawać, aż tak wysoko mi jeszcze ego nie podskakuje. I dajcie spokój z tym "Panem".

A teraz uwaga. Odezwa będzie.
        (I niniejszym proszę miłościwie nam panującego prezydenta coby się na mnie nie obrażał jak na Marka Kondrata. To naprawdę nie parodia.)

 

Narodzie!
        Zwłaszcza ten czasem tu zaglądający. Wróć. Naród czasem tu zaglądający zna mnie na tyle, żeby wiedzieć kiedy żartuję a kiedy nie. Więc Narodzie zaglądający tu przypadkowo, czytający bez zrozumienia i komentujący bez sensu. Rzucanie we mnie błotem nic nie da bo jestem gruboskórny i mnie to nie boli. Zamiast wymyślania mi radzę sprawdzić w słowniku znaczenie słów takich jak: "poczucie humoru", "ironia", "przymrużenie oka". Sam też sprawdzę, na wszelki wypadek. Skąd Wam ludzie przychodzi do głowy, że ja to piszę na podstawie osobistych doświadczeń? Moja osobista i jedyna małżonka (stąd wszelkim propozycjom matrymonialnym mówię stanowcze NIE) jest prawie całkowitym przeciwieństwem kobiet z poradników. I oko można zawiesić, i pogadać, i spakować się potrafi w dwie walizki. Ja też nie jestem jakimś wielkim miłośnikiem piwa i nie czytam Przeglądu Sportowego. Oczywiście, że opisałem stereotyp. W dodatku mocno przejaskrawiony. Poza tym... Rany, po co ja to piszę? Daremne żale, próżny trud i tak dalej. Jakby prosić ścianę, żeby zmieniła kolor. Ja pewnie nie jestem mistrzem świata w poczuciu humoru, ale jak można taki tekst potraktować poważnie to pojęcia nie mam.

Pożytek z tego jest taki, że zawsze ktoś jednak zostanie. Witam tych co zostali. Czujcie się jak w domu. Ale zielonych firanek nie ruszać.


APDEJT:

        Kilka wycinków radosnej twórczości moich wielbicieli i wielbicielek. Wszystko w wersjach oryginalnych, tylko numerki dodałem.

1. bez sensu to jest.
2. Zamiast mątać mężczyznom w głowach to zajmij sie czymś pożytecznym darmozjadzie
3. Jesteś starym zgredą!
4. Przecież i tak wszyscy umrzemy.
5. co za bzdury...ani pisac nie potrafisz ani myslec...
6. wiadac,ze ten artykul to robota jakiegos tepaka
7. ja myslalam,ze takie genetyczne zj...eby nie zyja juz;/
8. ty glupawy seksisto idz na kurs prawidlowego uzywania mozgu a dobeiro potem bierz sie za pisanei blogow

        Zanim to się skończy to jeszcze trochę przybędzie pewnie. Potem urządzę konkurs na najpiękniejszą obelgę rzuconą bezinteresownie w moim kierunku przez nieznaną mi i nieznającą mnie osobę. Obelgi rzucane przez osoby, które mnie znają nie biorą udziału w konkursie. To by było nie fair, bo Wy już wiecie czym rzucać.

czwartek, 28 sierpnia 2008

Jak przeżyć z kobietą - kurs dla opornych, cz. 3

        W dniu dzisiejszym, drodzy Panowie, przed nami trzecia z zaplanowanych 10345-u części kursu "Jak przeżyć z kobietą?". Ogromny sukces jakim cieszyły się część pierwsza o generalnych porządkach oraz druga o przedświątecznych zakupach utwierdza nas w przekonaniu, że kurs był strzałem w 10-tkę. Cieszymy się, że miliony mężczyzn dzięki nam miały łatwiej. Nie odważymy się powiedzieć, że mieli łatwo. Tego nie powie nikt kto przynajmniej raz brał udział w porządkach albo zakupach. Ale mieli łatwiej niż bez naszego poradnika.
Dzisiaj część trzecia - "Jak przeżyć urlop z kobietą?".
Powitajmy prelegenta, oto profesor Stefan O. Bolały, wybitny specjalista w dziedzinie psychologii przeżycia. <oklaski>

        Witam panów, witam panie... Słucham?... Najmocniej przepraszam. Witam panów i witam naszych szanownych gości ze Szkocji. Szanowni panowie. Urlop, jakkolwiek wyczekiwany przez cały rok, może okazać się bardzo traumatycznym przeżyciem. Kilka drobnych porad z mojej strony pomoże panom przeżyć urlop w spokoju. Albo przynajmniej przeżyć. Porad nie wziętych z sufitu, ale popartych wieloletnimi badaniami, z czytaniem rubryki nekrologi włącznie.
Urlop, proszę panów, dzieli się na kilka części.



 

Część pierwsza. Poszukiwanie miejsca spędzenia urlopu. W skrócie: PMS-u. Zbieżność liter nie jest przypadkowa.


        Pierwszy błąd jaki popełnia większość z panów polega na wybraniu czegoś samemu i przedstawienia propozycji małżonce. Ten błąd popełnia się tylko raz. Leczenie jest bolesne i długotrwałe. Szanowni panowie. Nie należy ulec kobiecym narzekaniom w stylu: "no weź coś znajdź, w końcu jesteś mężczyzną", "co za pierdoła, nawet urlopu nie umie zaplanować". To znane sztuczki psychologiczne. Ich celem jest znalezienie ewentualnego winnego w przypadku gdy podczas urlopu cokolwiek pójdzie nie tak. Brak klimatyzacji? "Aleś znalazł hotel". Do plaży daleko? "Nie mogłeś znaleźć czegoś bliżej?". Samolot się spóźnił? "Wiedziałam, że na tobie nie można polegać". Znacie to? Po minach widzę, że i owszem. Jak więc nie wybrać miejsca urlopu jednocześnie nie odmawiając wprost małżonce? Należy zaproponować urlop w stylu: survival, łowienie ryb itp. Coś kompletnie nieinteresującego dla kobiet a całkiem przyjemnego dla nas. Ewentualnie można znaleźć miejsce z pozoru atrakcyjne i "przypadkiem" spotkać kolegę, który opowie żonie, że był w tym miejscu w zeszłym roku i było fatalnie. Komary, podłe żarcie i pełno atrakcyjnych kobiet. Nie ma szans, żebyście tam pojechali. W takiej sytuacji miejsce urlopu wybiera żona.

 

Część druga. Pakowanie.


        Nie mniej niebezpieczna niż PMS-u. Spakujecie wszystko sami - na pewno zapomnicie czegoś niezbędnego - pilniczek do paznokci, lakier do paznokci, lakier do włosów, odżywka do włosów, szampon, ulubiona pasta do zębów lub inne pierdoły zbędne na urlopie lub do kupienia w dowolnym miejscu na Ziemi bez potrzeby płacenia za nadbagaż. Czyli samodzielne pakowanie - nie. Nie możemy również pozwolić aby wszystko spakowała żona. Na pewno zapomni o najważniejszych sprawach, czyli otwieraczu do piwa i waszych czarnych okularach "przeciwsłonecznych", hiehie. Dyskretnie więc obserwujemy czy aby walizki nie stają się zbyt ciężkie, choć nawet jeśli się stają to i tak nic na to nie poradzimy. Przemawianie do kobiecego rozsądku, tłumaczenie że nie ma znaczenia że jeszcze się zmieści bo przekraczamy wagę, że 10 walizek na 2 tygodnie to chyba przesada, są z oczywistego powodu pozbawione sensu. To tak jakby prosić ścianę, żeby zmieniła kolor. A więc dyskretnie, nie narażając życia, podrzucamy do pakowania otwieracz do piwa i ostatni numer Przeglądu Sportowego, pomagamy małżonce zamknąć walizkę, pomagamy jeszcze raz, udało się, uff. Jesteśmy spakowani.

 

Część trzecia. Urlop właściwy. W skrócie: UW.


        UW składa się z: podróży tam, zasadniczego urlopu właściwego, podróży z powrotem. Na podróż tam i z powrotem niewiele możemy poradzić. Wystarczy tylko potulnie znosić uwagi na temat brudu w samolocie, nie gap się na stewardessę (wszyscy wiemy, że patrzyliśmy na tablicę rozdzielczą za stewardessą, ale która żona nam uwierzy), jezu jak gorąco, wnieś w końcu te walizki. Natomiast szerokie pole do popisu mamy podczas zasadniczego UW. Małżonka, jak to kobieta, większość urlopu spędzi smażąc się na plaży. I tu przydają się czarne okulary przemycone w bagażu. Pozwalają one bezkarnie obserwować małżonki innych mężczyzn, które z niewiadomego powodu zazwyczaj wydają się bardziej interesujące niż nasza własna. Ale to temat na odrębne badania. Trzeba tylko uważać żeby nie poruszać głową, która zawsze ma być skierowana w stronę żony. Tylko oczy. Zalecam rozpoczęcie treningu obserwowania otoczenia poruszając tylko gałkami ocznymi co najmniej miesiąc przed urlopem, albowiem gwałtowny wysiłek w tej dziedzinie bez odpowiedniego przygotowania kończy się bólem głowy. Który to ból możemy jednak zwalić na upał, więc nie jest tak całkiem tragicznie. Pobyt małżonki na plaży wiąże się niestety z nieprzyjemnym obowiązkiem smarowania jej olejkami. Przed opalaniem, w trakcie opalania, nawilżającym po opalaniu. Zadziwiający jest fakt, że 20 lat wcześniej te same czynności sprawiały większości mężczyzn widoczną, jeśli wiecie co mam na myśli, przyjemność. Ale to temat na odrębne badania. Inną czynnością, której nie da się uniknąć jest bieganie po napoje. To jednak można wykorzystać na naszą korzyść. Po pierwsze możemy bezkarnie zerkać na boki (małżonki innych facetów) pod pozorem poszukiwania baru z napojami. Możemy również znikać na dłużej niż by się to wydawało konieczne tłumacząc, że tubylcy mówią jakimś dziwnym językiem, szukaliśmy tłumacza, trudno rozmawiać rękami jak się w obu trzyma napoje, itp wg waszej własnej inwencji. Przy odrobinie szczęścia może się nawet udać obejrzeć jakiś mecz, żeby urlop nie był całkiem zmarnowany.

 

Część czwarta. Rozpakowanie po powrocie. W skrócie: RPP.


        Należy zwrócić szczególną uwagę, aby w momencie kiedy szczęśliwe zakończenie urlopu jest już blisko nie dać ciała. Po powrocie do domu, wtarganiu na 4-e piętro bez windy 12 walizek (wiem, było 10, ale przecież "pamiątki"), nie można pod żadnym pozorem zwalić się na łóżko w nadziei, że wreszcie uda się trochę odpocząć. Podobnie jak przy rozpakowywaniu zakupów i przy porządkach generalnych należy symulować zajęcia. Nie ważne co będziecie robić - pod ŻADNYM pozorem nie wolno usiąść ani się położyć.

        

        Szanowni panowie. Stosując się do powyższych wskazówek uda wam się przeżyć urlop bezpiecznie i w zasadzie bez stresu, co pozwoli wam w dobrym zdrowiu i z radości powrócić do pracy i nareszcie naprawdę odpocząć. I z radością, przepraszam za sarkazm, oczekiwać następnego wypoczynku.