czwartek, 26 marca 2015

Dzień targowy

Metro nie kursuje dalej niż do Placu Wilsona. A jedyna informacja od ZTM to "Metro nie kursuje dalej niż do Placu Wilsona".
A tu tłum wkurwionych ludzi żądnych informacji zadaje sobie pytania i udziela odpowiedzi.

Dlaczego?
Ktoś się rzucił pod pociąg?
Dlaczego?
Z powodu kobiety?
Na pewno go zdradzała.
A sąsiadka koleżanki mojej ciotki mówiła, że to zła kobieta była i nie dawała na tacę.
Pani, gdzie te autobusy zastępcze?
Szefie, ten jedzie na Młociny?
Jeden, kurwa, autobus na cały pociąg?

I tak toczą się rozmowy,
w stacji metra, w dzień targowy.

poniedziałek, 9 marca 2015

A nie powiem

        Będę się dzisiaj użalał nad niesprawiedliwościami tego świata. Tym gorszymi, że powszechnie akceptowanymi, a na nielicznych mężczyzn, którzy jeszcze walczą patrzy się z nieukrywaną pogardą oraz odmawia im się miejsca przy stole i w łożu. Dobrze, że mamy jeszcze swoje miejsca w pubach, bo inaczej pogrążylibyśmy się w smutku i żalu. A może nawet lekkiej depresji. O przygnębieniu nie wspominając.

        Walentynki. Teoretycznie święto zakochanych, a praktycznie to facet musi załatwić kolację, prezent i kino. Nawet dla tych kobiet, które "nie obchodzą". Po jednej próbie nieobchodzenia mężczyzna uczy się, że "nie obchodzę" znaczy tak naprawdę "nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale ma być kolacja, kino i prezent. Wiesz jaki. Pół roku temu, gdy byliśmy w centrum handlowym, pokazywałam ci pierścionek i mówiłam, że mi się podoba. Powinieneś zapamiętać." Pokażcie jednego faceta, którego to kobieta zabrała na kolację i do kina (prezenty lubimy robić sobie sami, tylko wtedy jest gwarancja, że będą nam się podobać). Już? To uwaga: "50 twarzy Greya" się nie liczy. I co? Zmalało do zera? We współczesnym świecie to faceci powinni domagać się równouprawnienia. Kobiety mają już dawno wszystko czego chciały. Rzekłem.

        Dzień Kobiet. Trudno kwestionować, że Dzień Kobiet to święto kobiet. Zapytajcie na ulicy dowolną osobę kiedy jest Dzień Kobiet. Wiedzą wszyscy. Dobra, może pomijając Tarzana, który po 20 latach wychowywania przez małpy wrócił właśnie do cywilizacji i dopiero uczy się kto to jest kobieta. Choć w sumie? My, wychowani w tej cywilizacji od plemnika, też ciągle uczymy się kto to jest kobieta. I ciągle nie możemy się nadziwić. Mniejsza o dygresje - wszyscy wiedzą. 8 marca. Bez najmniejszych wątpliwości. Od zawsze.
        Dzień Mężczyzn. Najpowszechniejszą odpowiedzią na zadane tym samym osobom pytanie "Kiedy wypada Dzień Mężczyzn?" będzie - "ke???". Nie tylko nie wiedzą kiedy. Nie tylko są zdziwieni, że nie wiedzą kiedy. Są zdziwieni, że w ogóle ktoś pyta o taką bzdurę. Nawet wikipedia jest zdziwiona:
        "W Polsce nie istnieje tradycja obchodzenia tego święta. Nie jest ono i nie było obchodzone. Niektóre media próbują jednak je wprowadzić od kilku lat, proponując datę 10 marca. Data nie jest przypadkowa: w tym dniu w polskim Kościele katolickim obchodzone jest wspomnienie 40 Świętych Męczenników z Sebasty (oficjalnie do 1969 roku). Prawdopodobnie lokalnie dzień ten świętowany był już przed 2000 rokiem w miejsce zniesionego wspomnienia męczenników."

        Dostrzegacie subtelną metaforę? Mężczyzna - męczennik. Metafora słuszna, ale ja nie o tym. Święto Kobiet istnieje odkąd pamiętam. Sugestia Święta Mężczyzn pojawiła się w 1999 roku i - cytując znowu wikipedię - Ingeborg Breines (dyrektorka programu Kobiety i Kultura Pokoju) powiedziała: "To doskonały pomysł i dałby jakąś równowagę płci." Dałby JAKĄŚ równowagę płci. JAKĄŚ! Nawet nie próbowała udawać, że chodzi o pełne równouprawnienie. "Rzucimy im jakiś ochłap i się na jakiś czas zamkną" - taki dymek widzę nad jej głową. I pomimo 16 lat od tej wiekopomnej decyzji na świecie nie dzieje się nic, aby dać nam - uciemiężonym mężczyznom, męczennikom - równouprawnienie.
        A termin? 10 marca. No proszę Was, przecież to kpina. To ja cały rok muszę pamiętać "8 marca, 8 marca, 8 marca - nie zapomnij, bo będzie zadyma". I nikt wcześniej nie przypomni. Budzi się człowiek rano i bach - 8 marca. I panika w oczach. A kobiety? 2 dni przed terminem dostają kwiaty, czekoladki, kolacje, prezenty i śmieci wyniesione bez szemrania. I tylko przez 2 dni - od 8-ego do 10-ego - muszą pamiętać, żeby kupić jakiś prezent. Przecież nie kwiaty. Cokolwiek. A jak będzie marudził to zatrzepotać rzęsami, uronić łzę i załkać "ja się tak starałam, a ty nie doceniasz, chlip". A jak to nie pomoże, to pokazać cycki. To działa zawsze. Jak broń ostateczna. 2 dni! My musimy pamiętać 363, a czasem nawet 364, a kobiety zawsze tylko 2. Czy to ma cokolwiek wspólnego z równouprawnieniem? Czy to chociaż stało w pobliżu równouprawnienia? Czy przechodziło obok księgarni, w której kiedyś mieli książkę o równouprawnieniu?


        Czy ktoś walczy w imieniu tych pozbawionych praw nieszczęśników? Czy ktoś domaga się, aby Dniu Mężczyzn towarzyszył taki sam show medialny jak Dniu Kobiet? Czy ktoś biega 10 marca po ulicach zadając przypadkowym kobietom pytanie "Czy już zrobiła pani niespodziankę swojemu mężczyźnie"? Czy "JUŻ", żeby nie było najmniejszych wątpliwości, że bez wątpliwości należy. Tak jak rano 8 marca biegali i pytali "Czy już pan zrobił niespodziankę swojej kobiecie?". Odpowiem - nikt nie biega.
        Dlatego ja, Jacek, samozwańczy obrońca męczenników, domagam się uroczyście, aby Dzień Mężczyzny obchodzić w 249 dniu roku, dokładnie 182 dni, dokładnie pół roku po Dniu Kobiet. Tak będzie uczciwie. Będą musiały pamiętać o naszym święcie 182 dni i nikt im o tym nie przypomni 2 dni wcześniej. Heroicznie zostawiam nam jeden dzień więcej pamiętania, czyli 183. Domagam się, albo z gołą klatą będę protestował przed Sejmem. Jak feministki mogą z gołymi cyckami tam protestować, to i ja mogę. A ostrzegam - przyjemny to widok nie będzie.