poniedziałek, 24 listopada 2014

Umarł krój, niech żyje krój.

        Internet szumi, że zmienia się preferowany typ urody i mody męskiej. W niepamięć odchodzi więc metroseksualizm, a witamy lumberseksualizm. Zapominamy o rurkach, depilacji pleców, twarzy gładkiej jak aksamit i manicurze. Witamy jeansy, zarośniętą gębę, flanelowe koszule i dziki wzrok.

        Ale zaraz, zaraz. Czy to nam czegoś nie przypomina? Tak! Informatycy! Informatycy wracają do łask :-) Bo spójrzmy na stereotypowego informatyka:
  • Flanelowa koszula? - Jest.
  • Jeansy? - Są.
  • Zarośnięta gęba? - No jakże by nie, jak się przez tydzień nie wstaje od komputera.
  • Dziki wzrok? - No ba, nie dość, że dziki to jeszcze rozbiegany i odrobinę nawet szalony. A w oczach jedno z dwóch pytań, które informatycy zawsze sobie zadają: “dlaczego to nie działa?” albo “jakim cudem to działa?”.
         Po latach upokorzeń, po wiekach siedzenia w zamknięciu, po tysiącleciach ignorowania przez kobiety, żarcia pizzy i picia lurowatej kawy - wracamy na rynek z okrzykiem “Iiiihaaaa” (w tle trzask bicza). Spadajcie do lamusa wydepilowane gogusie. Teraz rządzą jeansy, flanela i broda. Teraz rządzą informatycy.

         Tylko dlaczego to się nie nazywa infoseksualizm? Jeszcze bym zrozumiał ‘lamerseksualizm’, też się z informatyką kojarzy. Ale ‘lumber’? Co ma lumber wspólnego z informatyką? Trudno, jakoś przeżyjemy. Drżyjcie dziewczyny, nadchodzimy.

środa, 12 listopada 2014

O neutralności światopoglądowej.

        Cytat z ekspertyzy wykonanej przez pracowników Uniwersytetu Jagiellońskiego w odpowiedzi na pytanie czy Kościół Latającego Potwora Spaghetti można uznać za wspólnotę religijną:

"Przede wszystkim jednak, musi pojawić się refleksja natury zasadniczej: czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości istnieje Latający Potwór Spaghetti, który stworzył wszechświat, jest wszechmogący i wszechwiedzący."

        Czy tylko mi się wydaje, że w tym miejscu każdy “w miarę rozsądny i w miarę wykształcony człowiek” powinien zamiast Latający Potwór Spaghetti wstawić nazwę swojego boga, a następnie oddać się refleksji natury zasadniczej? (Skądinąd wersja z [tu wstaw imię swojego boga] zamiast Latającego Potwora Spaghetti bardzo by przypominała tekst przysięgi Straży Miejskiej z Ankh-Morpork. Do znalezienia w sieci, polecam, bawi do łez. Zwłaszcza w wykonaniu strażników ;-) )

Ekspertyza się wzięła stąd, że państwo polskie, w osobie ministra administracji i cyfryzacji (albo odwrotnie), z uporem maniaka odmawia rejestracji Kościoła Latającego Potwora Spaghetti. Że niby chłopaki sobie jaja z religii robią.

Paragraf 25, punkt 2 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej
Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.

Zachowują bezstronność? A w preambule:
“my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, …”

No proszę Was. Jeśli to jest bezstronność to ja jestem Królewna Śnieżka skrzyżowana z tyranozaurem. Zapewniają swobodę? Oczywiście. Pod warunkiem, że wasze poglądy nie dotyczą religii. Jeśli uważacie religię za bzdurę to zatrzymajcie to dla siebie. Przekonania religijne albowiem, w przeciwieństwie do światopoglądowych i filozoficznych, są pod ochroną.

Może nie jestem “w miarę rozsądnym i w miarę wykształconym człowiekiem”, ale dla mnie bezstronność oznacza mniej więcej “Wierzcie sobie w co chcecie, dopóki nie wymaga to zjadania obywateli RP albo wyciągania od tejże RP jakichkolwiek pieniędzy. Nic nam do tego.

Paragraf 25, punkt 1 Konstytucji rzeczpospolitej Polskiej
Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
 
Paragraf 25, punkt 4 Konstytucji rzeczpospolitej Polskiej
Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem Katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy.

        Równouprawnione jak diabli. Wszystkie równouprawnione, ale najbardziej równouprawniony jest Kościół Katolicki. Orwell byłby dumny: “Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych.” “Och, ale przecież Kościół katolicki jako jedyne z wyznań ma własne państwo. Musimy mieć z nim oddzielną umowę.” No to pytam: musimy mieć z nim oddzielną umowę gdyż…? (Zwłaszcza w kontekście “równouprawnione” i “bezstronność”).

        Czepiasz się Jacek, powiecie, przecież wszystko doskonale funkcjonuje. Czepiam się, bo wszystko dalekie jest od doskonałości. Dużo zaś bliższe jest hipokryzji uprawianej przez państwo i jego funkcjonariuszy. Państwo, rzekomo neutralne i pozwalające wierzyć w co chcemy, naprodukowało przepisów dających kościołom (ale tylko zarejestrowanym!) przeróżne ulgi. I zapędziło się w kozi róg, bo teraz każdy związek wyznaniowy może domagać się tych samych ulg. Rozwiązanie? Rejestrować związki wyznaniowe (te które udają, że w cokolwiek wierzą) albo nie rejestrować (tych, które udają tylko trochę). Ale to pociąga za sobą konieczność wymyślenia jakichś kryteriów “poważności” wyznań. Tych śmiesznych nie rejestrujemy. Jak się ocenia poważność religii? Nie mam pojęcia. Dla mnie wszystkie są mniej lub bardziej zabawne. Nie mam pojęcia dlaczego Kościół Wyznawców Słońca zasłużył na rejestrację, a Kościół Makarona już nie. I stąd ekspertyza naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zupełnie mimochodem strzelająca w stopę każdej religii. Bo czy ktoś z Was naprawdę wierzy w staruszka, który niepokalanie zapłodnił dziewicę, której syn rozmnażał chleb i rybę, chodził po wodzie, zamieniał wodę w wino i - fanfary - zmartwychwstał po 3 dniach? Ktoś? Ręka do góry. Ktokolwiek?

        Każdy ze znanych mi katolików ma własną wersję religii, własne 10 przykazań, własną wizję boga, własną wizję wiary. Tak właśnie powinno być. Wierzmy w co chcemy i państwu nic do tego dopóki nikomu nie dzieje się krzywda. W Konstytucji w paragrafie 25 powinien być tylko jeden punkt: “Rzeczpospolitej Polskiej nie interesuje w co wierzą obywatele, ale rytuały tej wiary muszą być zgodne z prawem obowiązującym w Rzeczpospolitej Polskiej”. Albo zapiszmy, że religią dominującą jest Kościół Katolicki, a inne rejestrujemy wedle uznania. To też dam radę tolerować. Ale w tej chwili to nic innego jak kpina. A za rok, może dwa, pastafarianie wygrają w Strasburgu, a za upór ministerstwa zapłacimy oczywiście my, bo przecież ministerstwo żadnych swoich pieniędzy nie ma. Wygrają, bo w Konstytucji nie mamy zapisane, że religia nie może być prześmiewcza. Szykujcie portfele, Rodacy. Politycy się wyżywią.

        Kibicuję pastafarianom mocno. Choć ściemniają w kwestii przynależności do ich Kościoła. Głoszą, że wystarczy pomyśleć, że jesteś pastafarianinem i już jesteś. Niestety nie czytali chyba swojego własnego statutu. Tego, który dołączyli do wniosku o rejestrację. A w nim stoi, że żeby zostać członkiem Kościoła trzeba złożyć pisemne oświadczenie. Tak samo, żeby z Kościoła wystąpić. Zadałem sobie trud i przeczytałem. Może oni też powinni?