czwartek, 24 lipca 2014

Jak przeżyć z kobietą - kurs dla opornych cz. 16

        Mężczyzna, moi drodzy koledzy, prawdziwy mężczyzna musi czasem wyjść z kolegami. Tylko z kolegami. Żadne tam “może wpadnę z dziewczyną” albo “bo Krysia nalegała, żeby ją zabrać”. Również żadne “dzisiaj nie mogę, jadę z żoną kupować śpioszki dla dziecka”. Zostawmy babskie zajęcia kobietom. Męski wieczór to męski wieczór. Czasem przechodzący w noc, ale jednak wieczór. Jedyne kobiety dozwolone na męskim wieczorze to barmanki, kelnerki, striptizerki i Jessica Alba. Najlepiej w roli striptizerki.
        “Łatwo powiedzieć” powiecie. I macie niestety rację. Męski wieczór od czasu do czasu, z niezrozumiałego dla nikogo powodu, nie spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem naszych żon, narzeczonych, dziewczyn, kochanek. Zaprezentujemy na dzisiejszym wykładzie podstawy teoretyczne uzyskiwania pozwolenia na wyjście na męski wieczór, zachowania na męskim wieczorze w obliczu nieuchronnych kontroli ze strony naszych kobiet oraz w miarę bezpiecznego powrotu do domu. Przy czym, muszę od razu wyjaśnić, niebezpieczeństwo nie tkwi w tym, że w drodze do domu spotkamy kibiców lokalnego klubu. Tudzież zajadłych przeciwników uczciwej pracy, a zarazem zwolenników zdobywania przy pomocy łagodnej perswazji (“Portfel i komóra albo w ryj”) środków wcześniej uczciwą pracą zdobytych przez innych. Nie stanowi również niebezpieczeństwa przedarcie się przez pełną głodnych piranii i krokodyli rzekę. Jak również błahostką jest opędzanie się po drodze od wilków i innych groźnych drapieżników. Prawdziwe bowiem niebezpieczeństwo czai się tuż za bezpiecznym - wydawałoby się - progiem własnego domu. Ale o tym później.

         Męski wieczór co do zasady dzieli się na trzy części: wyjście z domu, wieczór właściwy i - wspomniany już - najbardziej niebezpieczny powrót do domu.

1. Wyjście z domu.
        Sam proces opuszczania domu nie jest właściwie niebezpieczny. Jak już go opuścimy to niebezpieczeństwo trafienia patelnią przez wściekłą małżonkę spada niemalże do zera. Dlaczego zatem wyróżniamy ten etap? Ano dlatego, że - o czym wszyscy pozostający w stałych związkach już dawno się przekonali - mężczyzna nie może ot tak sobie wyjść z domu.

- “Kochanie, wychodzę
- “Oczywiście, skarbie” - nie usłyszał nigdy żaden mężczyzna. Usłyszał za to “Zara, dokąd. Śmieci wyrzucone? Znowu się idziesz schlać z tymi opojami? Przecież byłeś w zeszłym roku. Ileż można? Pewnie idź sobie, zostaw mnie tutaj samą, nie interesuj się mną, baw się dobrze. Gdzie idziesz? Masz zostać! Nie przytulaj mnie, nic nie wskórasz! Mówiłam idź sobie. Będę u mamy. Idziesz? W ogóle Cię nie obchodzi, że będzie mi przykro.” Logiki, jak widać, nie ma w tym żadnej, ale kto by tam od kobiet oczekiwał logiki. Niemniej z wypowiedzi tej wynika jednoznacznie - idź a pożałujesz.
        Młodzi i niedoświadczeni oczywiście nie słuchają rad starszych i przez los i swoje kobiety doświadczonych. Prawie każdy z nich raz w życiu, dokładnie raz, próbował po prostu wyjść nic nie mówiąc i wrócić rano. Niektórym wyjść się nawet udało. Kobieta zaskoczona tą niebywałą bezczelnością nie zdążyła zareagować na czas i małżonek szczęśliwie uniknął kary wychodząc. Z tym większą zajadłością małżonka przygotuje się na jego powrót.
         Jak zatem wyjść bezpiecznie? Podstawowa strategia opiera się na wcześniejszym zaspokojeniu swej kobiety. Nie mówię oczywiście o seksie, choć może on być jednym z elementów. Kobieta musi być zaspokojona psychicznie, emocjonalnie i zakupowo. Mniej więcej 2 tygodnie przed wyjściem należy wzmóc prawienie komplementów z zaskoczenia. Swoją robotę zrobią również “spontaniczne” przytulenia. Można zabrać wybrankę na zakupy i pozwolić jej kupić kolejną, niepotrzebną parę butów. Kupowanie butów zaspokaja je zakupowo, psychicznie i emocjonalnie. Nasi naukowcy ciągle wahają się czy seksualnie również. Idealnie by było gdyby w tym okresie wybranka naszego serca wybrała się gdzieś z koleżankami. Można to subtelnie zasugerować jakiejś koleżance wybranki. Propozycja wychodząca od koleżanki wyda się mniej podejrzana. “Ale czy trzeba tak tyrać aż przez dwa tygodnie” zapytacie. Otóż trzeba. Potwierdziliśmy doświadczalnie, że okres krótszy niż dwa tygodnie wzbudza w miłości niewątpliwie naszego życia podejrzenie, że to wszystko po to aby uzyskać zezwolenie na własne wyjście. Z kolei okres dłuższy niż dwa tygodnie powoduje przyzwyczajenie, wskutek czego po powrocie z męskiego wieczoru i oczywistym zaprzestaniu zbędnych już działań urabiających dama serca naszego zaczyna odczuwać efekt odstawienia. I zaczyna truć, a tego przecież nie chcemy. Dwa tygodnie, szanowni koledzy, to potwierdzony doświadczalnie optymalny okres.
        Po dwóch tygodniach tej pracy niby mimochodem wspominamy, że dawno niewidziani koledzy się spotykają. Bardzo pilnujemy, żeby twarz nasza nie wyrażała nawet odrobiny podekscytowania czy entuzjazmu. Właściwie można o tym wspomnieć myśląc o wizycie u dentysty. Odpowiednio przygotowana nasza jedyna miłość sama zacznie nas zachęcać do wyjścia. Opieramy się, lekko, żeby nie przesadzić, a w końcu wspaniałomyślnie zgadzamy się wyjść z tymi opojami.

        Etap pierwszy mamy za sobą, ale z okazywaniem radości należy wstrzymać się do opuszczenia jaskini miłości, czyli waszego wspólnego lokum.

2. Wieczór właściwy.
        Podstawową sprawą jest wybranie odpowiedniego lokalu. Żadne kluby ze striptizem nie wchodzą w grę. Nie z powodu obaw o niezapowiedziane najście naszej jedynej aktualnie kobiety. Jesteśmy przecież mężczyznami. Wysokie ceny piwa natomiast to dość dobra wymówka. Nie po to jednak mamy męski wieczór, żeby całkowicie pozbawić się widoków pięknych kobiecych umysłów, oczywiście. Szukamy więc knajpy gdzie piwo w cenie rozsądnej (trochę przecież zamierzamy wypić), a kelnerki i barmanki błyskotliwe i grają w szachy. Plakat z Jessicą Albą na ścianie daje dodatkowe punkty. Najważniejsze jednak w wyborze knajpy jest aby znajdowała się w rozsądnej odległości od miejsca zamieszkania każdego z uczestników. Rozsądna odległość zniechęcić ma panią serca naszego do niezapowiedzianych odwiedzin (czytaj: kontroli). Rozsądna odległość ma umożliwić jednocześnie dotarcie do domu pieszo przed świtem (w razie gdyby piwa poszło więcej niż się spodziewaliśmy i trzeba było wydać środki przeznaczone na transport). Rozsądny dystans każdy z uczestników zaproponuje oczywiście inny. Niektórzy nieszczęśnicy mają przecież żony, które pół miasta przelecą, żeby małżonka na draństwie jakimś przyłapać. A przecież wszyscy wiemy, że do tej podejrzliwości podstaw nie mają żadnych.
        Ustalenie lokalu przy wszystkich tych ograniczeniach wydaje się niemal niemożliwe. Nasi informatycy jednak, stosując algorytmy generyczne, optymalizacje wielokryterialne i logikę rozmytą, zdołali opracować program, który znacząco proces wyboru lokalu upraszcza. Program “WifeAvoider v. 2.3” do nabycia przy wyjściu. Tuż obok stoiska z książką “Jak przeżyć z kobietą - podstawy”. 3465 stron za jedyne 75 złotych.
        Mamy zatem lokal. Co w tym lokalu robimy? Ano to co zawsze na męskich wieczorach, a w co nigdy nie mogą uwierzyć niewiasty nasze: rozmawiamy o polityce, sporcie, reaktorze zimnej fuzji i teorii strun. A także pijemy piwo w ilościach niewątpliwie umiarkowanych i gramy z barmankami w szachy, żeby im się nie nudziło. Dyskretnie zerkając od czasu do czasu na plakat z Jessicą Albą. Nuda. Ale w męskim gronie nabiera uroku niebywałego.
        Wraz z upływem czasu koledzy nasi i my sami będziemy coraz częściej zerkać na zegarki. Co mi przypomniało dowcip:

- Po czym poznać samotnego faceta w barze?
- Zamawiając kolejne piwo nie zerka na zegarek.

         Po namyśle - to jednak nie dowcip. Zerkamy na zegarki oczywiście nie dlatego, że niebezpiecznie zbliża się wyznaczona przez nasze panie godzina powrotu do domu. Lekce-sobie-ważymy takie nakazy, jesteśmy wszak mężczyznami. Zerkamy na zegarki, żeby wrócić do domu na czas, aby nie przysparzać paniom naszym niepotrzebnego stresu. Tacy albowiem jesteśmy troskliwi. Tak, dokładnie z tego powodu.

3. Powrót do domu.
       
Powrót do domu jest trudny. Przyjemność albowiem już się skończyła, a niebezpieczeństwo wciąż czyha. Zaproponujemy tutaj całkowicie poważnie technikę żywcem zaczerpniętą z dowcipu:

Dwóch przyjaciół wraca późnym wieczorem męskiego wieczoru. Jeden skarży się drugiemu.
- Wiesz, nigdy nie mogę oszukać żony. Wysiadam z taksówki dwa domy wcześniej, zdejmuję buty, skradam się na piętro, przebieram się w łazience. Ale ona zawsze się budzi wydziera na mnie, że tak późno wracam.
- Masz złą technikę. Ja podjeżdżam taksówką z piskiem opon pod sam dom, trzaskam drzwiami, tupię nogami, wpadam do pokoju, klepię ją w tyłek i mówię: "Co powiesz na numerek?". Zawsze udaje że śpi…

Zalecamy wybrać tę skuteczną.

środa, 2 lipca 2014

Zamknięte

        W tem jakże pięknem dniu wpadłem tylko oznajmić, iż właśnie rozpoczynam urlop. Nie płaczcie, nie rozpaczajcie, zdania nie zmienię. Ale zaprawdę powiadam Wam, Czcigodne (i ewentualni Czcigodni), “wrócę tu za rok” - cytując artystów (oczywiście nie traktujmy tego dosłownie, nie?)