wtorek, 12 sierpnia 2014

O prezentach

        Kolega mój, szykując się do powrotu z urlopu na Wyspach Kanaryjskich, zawiadomił mnie drogą smsową, iż przywiezie mi wino. Oryginalną wyspokanaryjską Sangrię. Podekscytowany niezmiernie tą informacją rozpocząłem przygotowania do konsumpcji. Jako, że chytry jestem i dzielić się nie lubię, przezornie odwołałem liczne spotkania i randki zaplanowane w okolicy terminu powrotu mojego kolegi w troskliwe ojczyste pielesze, coby się trunkiem zacnym nie dzielić. Przygotowałem zmęczony organizm do przyjęcia w krótkim czasie znacznych ilości alkoholu urządzając mu ciężką, trzydniową dietę bezalkoholową. Oczyściłem umysł praktykując jogę i tai-chi kilka godzin dziennie. Wydobyłem z szafy - trzymany tam na wyjątkowe okazje - kielich wykuty w kopalniach Morii z jednego bloku kryształu. Słowem - uczyniłem z tej spodziewanej butelki wina celebrytę.




         Aż nadszedł dzień powrotu mojego kolegi do pracy. Z ekscytacji spać nie mogłem, więc w pracy byłem jeszcze przed ochroniarzami (a oni stamtąd w ogóle nie wychodzą). Wyjątkowo wytarłem biurko z kurzu (czego oczywiście normalnie się nie robi, bo po co). I czekam wpatrzony w okno.
        Wreszcie jest! Z trudem powstrzymuję się od okazywania nadmiernego entuzjazmu (gdyż podskakiwania wokół kolegi za nadmierny entuzjazm jeszcze uznać nie można, nie?). Standardowe gadki na początek dnia: jakie postępy w pracach nad zimną fuzją, teleportacji ciągle nie ma i takie tam dyrdymały, o których informatycy w średnim wieku rozmawiają w pracy.

Po raz drugi: wreszcie jest!

I tu zapada żenująca cisza. Gdyż oczom mym ukazuje się TO:



        Zdjęcie to nie oddaje w najmniejszym stopniu ogromu mego rozczarowania. Nieuważni czytelnicy zadać mogą pytanie: ale o co chodzi? Otóż nieuważni moi czytelnicy, chodzi mianowicie o to co w pełni uwidacznia się dopiero na zdjęciu kolejnym.


        Nie mogę powiedzieć, że mój były już kolega skłamał. Kłamstwo byłbym skłonny wybaczyć. Nie skłamał. Gorzej. Odważył się sobie ze mnie zażartować! W dodatku celując w me wrażliwe miejsce. Czyli wątrobę. Okrutny ten czyn, niewybaczalny, haniebny, popełniony przez mojego byłego już kolegę, zasługuje na wieczne potępienie oraz powinien być zakazany przez jakąś konwencję d/s ludzkości albo coś.

Zemstę planuję okrutną, ale wpierw opaść musi me w pełni uzasadnione oburzenie.

Wdech, wydech, wdech, wydech, joga i tai-chi...

33 komentarze:

  1. Jacuś... Nawet jakby tego cysterna była, toć to przeca sangria, czyli kompot o zapachu alkoholu dla gimbazy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden kompot. Na etykiecie ma napisane, że to prawie 12%. Zacne wino, tylko w nikczemnej ilości.

      Usuń
  2. a jak byś zamiast wyczekiwaniem na kolegę zajął się flirtem z licznemi twemi fankami,
    to i rozczarowane byłoby mniejsze,
    i fantastyczna męska przyjazń by ocalała.
    bo nie miał byś czasu aż tak się napalić.
    no ale po co,wszak przez internet???
    a jeszcze z takimi co mają opalone kolanka, to już wogle o pomstę do nieba woła!
    tak,tak niedocenianie roli kobiet w życiu męskim ,bywa bolesne.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie flirtuję przez internet. A bo to wiadomo kto tak naprawdę siedzi po drugiej stronie? ;)

      Usuń
    2. Ha zdziwiłbyś się, czasem Twój przyszły współmałżonek. Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz 😉
      Bo

      Usuń
    3. ależ na tym przecież polega urok internetu-jest ryzyko,jest zabawa ;)

      Usuń
  3. A wszystko, Jacku, przez brak dystansu. Zachowanie odpowiedniego dystansu do tego wszystkiego, co nas spotyka i otacza pozwala na zachowanie dobrego samopoczucia i uśmiechu na ustach, nawet gdy są one spragnione:))))
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są uczynki, do których można zachować dystans. Są uczynki, do których nie można. I jest ten. Zasługujący na wieczne potępienie. Jak umrę wcześniej niż kolega to będę go w nocy straszył.

      Usuń
  4. jak ten kolega wiedział, gdzie uderzyć...
    Ale że nic tak nie cieszy, jak cudze nieszczęście, to się podzielę własnym: byłam wczoraj na parapetówce. WSZYSCY pili, tylko Hermi była samochodem i rozwoziła koleżanki. To lato wpisuje się czarnymi zgłoskami w mój piciorys.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój ból jest większy. Ty jechałaś na parapetówkę wiedząc, że się nie napijesz. Ja liczyłem, że się napiję i się rozczarowałem. Cierpiałem z zaskoczenia.

      Usuń
  5. A tyle gadanie, że nie, że wcale a jednak! Rozmiar ma znaczenie 😉
    Bo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że ma! (choć nie jestem pewien, czy ciągle mówimy o winie)

      Usuń
    2. Jedno Ci powiem. Wpadam, czytam, analizuję i co widzę? Ty tu chłopie masz "branie" jak cholera. Chyba bloga sobie złożę:) Kobitki miłe, zmysłowe, subtelne w słowie a On głuchego udaje. Tak, tak udaje bo chyba między wierszami Jacyna czytać potrafi? Pozdrawiam z przesłaniem.Luna::)

      Usuń
  6. Jacek, sam sobie zrob prawdziwa, hiszpanska Sangrie z owocami. Jak jeden znajomy taka na impreze przygotowal, to hit byl niesamowity. Tylko lby nam na drugi dzien kolektywnie pekaly ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie chodzi o alkohol. Alkohol mogę zrobić albo kupić, do woli. Choć o okrutny żart dokonany na mnie przez mojego byłego już kolegę. Gdyż z mnie się nie żartuje. Nigdy. Nigdy więcej niż raz.

      Usuń
    2. Juz dobrze, bo zabrzmialo jak ostrzezenie; Usmialam sie, bo spotkalo mnie cos podobnego.Znajomy mial mi taka pyszna sangrie (Royal czy jakos tak) przywiezc i dostalam, a jakze, taka kupiona w sklepie za rogiem.Nie chcialo mu sie nosic, to wersja oficjalna na okolicznosc wykrycia tego niecnego postepku. Wtedy sama sobie na pocieszenie zrobilam sangrie wg. originalnego, hiszpanskiego przepisu. A jemu wybaczylam ;) Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Nie ma co rozpaczać. Butelka ładna, można sobie na kominku postawić, no i ten kapelonik czerwony dla mnie bomba. Ja bym się cieszyła, że ktoś pamiętał. Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś pamiętał, żeby być dla mnie okrutny. No też jest się z czego cieszyć. Doprawdy.
      Nie. Trzymam się wersji oficjalnej - jestem mocno rozczarowany.

      Usuń
  8. Wyluzuj....ktoś chciał Cię rozbawić.....:) Ale Ty zawzięty jesteś. Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma luzowania. Kwardym trzeba być. Raz odpuszczę i wszyscy sobie zaczną ze mnie żartować. Skrytobójczym żartownisiom mówimy zdecydowane NIE.
      ;)

      Usuń
  9. tak mi się skojarzyło w temacie: może być mały, byle był wariat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być mały, ale musi się mieścić w rozsądnych jednak granicach. Gdyż za długo mam internet, żeby uwierzyć w powyższe.

      Usuń
  10. hmmm... Jacku... a jaki żart wymyśliłeś, żeby się koledze "odpłacić"? :)
    Alicja;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie mam kolegów.

      Usuń
    2. o fajnie,to teraz masz dużo wolnego czasu.
      podpowiem Ci na co go najlepiej przeznaczyć:
      na flirt :)

      Usuń
    3. ten uśmiech to miał być taki z zębami,
      toćka w toćkę jak u osła ze Shreka.

      Usuń
  11. Jacek.. szczęściarzu.. same koleżanki Ci zostały... ;)
    Alicja;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tu był komentarz Hermi, piętnujący mnie za lenistwo i żenująco długi brak jakiejkolwiek notki. Był. ale nie ma, gdyż go naprawdę zupełnie niechcący usunąłem :( W związku z czym moja błyskotliwa i dowcipna odpowiedź nie ma już sensu. Idę stracić wenę.

    OdpowiedzUsuń
  13. tak to jest, jak do sprzętu wysokiej klasy dorwie się amator. Kłamliwy, dodajmy. Nijakiego piętnowania nie bylo, żenady również. Po prośbie tu weszłam, delikatną zachęte zastosowałam. Ale nie! Delikatnie to nie działa, przekonałam się przecież z kolankiem... Jak się nie walnie z grubej rury, to posuwa się nawet do usunięcia komentarza. Oj, bo się pogniewam!
    To jak tracisz wenę, bom ciekawa okrutnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd mam wiedzieć czy tracę? Toż to niezależne od artysty jest. Samo się dzieje. Lub nie.

      Usuń
    2. "Idę stracić wenę". Toż pytam: gdzie i jak? Artysto.

      Usuń
    3. Proszę Cię. "My artyści, jest nas przecież tak niewielu" (z jakiejś piosenki) nie zdradzamy tajników zawodu. Inaczej byle informatyk albo emeryt mógłby być artystą. Prestiż by nam poleciał na pysk.

      Usuń
  14. popłakalam się :))))))
    iwa

    OdpowiedzUsuń