niedziela, 29 stycznia 2012

"W moim magicznym domu"

Dzisiejszą notkę sponsoruje Scovron, któren zamówił paszkwila na temat piosenki “W moim magicznym domu” Hanny Banaszak. Niech zatem się stanie.

         Zacznijmy od tego, że nie ma dobrego obrażania bez ponabijania się z nazwiska lub imienia obrażanego. Obrażany jest w tym przypadku bez szans albowiem o ile ma wpływ na prawie wszystko co robi w życiu dorosłym o tyle imieniem lub nazwiskiem został pokarany przez rodziców. Wiem co mówię. Ile ja się jacków-placków nasłuchałem to moje. Przyjrzyjmy się zatem Hannie. Hanna-wanna? Ujdzie, choć nie miażdżące. BANAszak? Nazwisko, że tak powiem BANAlne, jak banalna jest piosenka, której za chwilkę się przyjrzymy.

"W dziurawym bucie mieszka mysz"

        Ponieważ większość piosenek ponoć w mniejszym lub większym stopniu powstaje na podstawie osobistych przeżyć autora załóżmy tutaj hipotetycznie, że autorką tekstu jest Hanna-wanna i pisała to na podstawie swoich przeżyć. Nie najlepiej to świadczy o autorce niestety. Dziurawy but - skłonności do zbieractwa, takie natręctwo jest. Można podobno leczyć. Ze zbieractwem nieuchronnie wiąże się bałagan i co nieuniknione - szkodniki.

"Nigdy nie mówię jej a kysz"

        Normalny jednak człowiek szkodniki jak sama nazwa wskazuje szkodzące pozbawia życia w sposób humanitarny. Czyli truje. Autorka natomiast ze szkodnikiem się zaprzyjaźniła. Nie najlepiej to świadczy o jej kondycji psychicznej.

"Bywa, że wpadnie po sąsiedzku
pożyczyć chleba albo sera"

        Wyalienowanie ze świata ludzi sprowadziło ją skraju załamania nerwowego. Do tego stopnia, że ignoruje nawet szkodniki w jedzeniu.

"albo pogadać po sąsiedzku
kiedy samotność nam doskwiera"

        NAM doskwiera! Najpierw jej doskwiera samotność a teraz nagle NAM? Zwidy jak nic.

"W moim magicznym domu
wszystko się zdarzyć może
same zmyślają się historie
sam się rozgryza orzech"

        No dajcie spokój. Nie wiem czy to efekt zjedzenia czegoś szkodliwego, czy może w tym bałaganie wyrosły jakieś grzybki, ale powyższy kawałek to halucynacje jak nic. Kto to w ogóle wpuścił na Youtube?

"Przedstawię Ci Macieja kota,
fascynujący z niego facet.
Całymi dniami tkwi w fotelu
i lekceważy każdą pracę"

        O ile antropomorfizację kota można by jeszcze wybaczyć, w końcu nie wiadomo co jadła autorka, o tyle już porównanie tego kota do leniwego, spędzającego dzień przed telewizorem i unikającego prac domowych mężczyzny jest karygodnym i zasługującym na potępienie utrwalaniem szkodliwego i oczywiście fałszywego stereotypu. Powszechnie przecież wiadomo, że chętnie pomagamy w pracach domowych i jak już włączamy telewizor to tylko po to żeby z kobietą obejrzeć "M jak Miłość" albo "Telemango". Albo sprawdzić pogodę. Pani Hanno, tego (choć nie wiem dlaczego) słuchają miliony. Tak się nie godzi.

"Tutaj nikt z nikim się nie liczy"

        I wyszło szydło z worka! Zwłaszcza - myślę, że mogę już wyciągnąć jakiś wniosek - to nieliczenie dotyczy mężczyzn. Bo wróćmy na chwilę do myszy z pierwszej zwrotki. Ta mysz. Rodzaj żeński. "Nieźle go nawet urządziła". Czyli myszka, kobieta, nawet z dziurawego buta potrafi zrobić przytulne gniazdko. A teraz kot. Rodzaj męski. "Całymi dniami tkwi w fotelu". Biedna kobieta się napracowała a ten wałkoń tylko siedzi. Wyczuwacie schemat? Czy autorce jakiś facet zaszedł mocno za skórę? Nawet jeśli, to jeszcze nie powód żeby jeździć po wszystkich. Znam kupę fajnych, porządnych facetów, którzy muchy by nie skrzywdzili. Tylko prosili żeby nie rozdawać ich adresów, bo nie chcą tłumów kobiet pod drzwiami. Ale znam.

"lecz w moim domu, chwała Bogu"

        Może się nie znam, ale jest chyba jakieś przykazanie czy cóś mówiące "nie będziesz wyzywał imienia Pana Boga swego nadaremno"? Co czyni z autorki grzesznicę. I na koniec karygodny przykład profanacji legendarnej, starożytnej polskiej gościnności.

"Gościu znużony, gościu znudzony,
jeśli ci kiedyś będzie po drodze,
zajrzyj tu do nas koniecznie."

        A co z gościem wypoczętym, który może też chciałby wstąpić? Co z gościem ciekawskim, wścibskim, strudzonym, spragnionym, zadowolonym, smutnym, wesołym, trzeźwym i lekko podchmielonym? Dla nich już się miejsce nie znajdzie? Aż by się chciało zacytować innego artystę: "Oj nieładnie, człowieku, nieładnie. Oj nieładnie, człowieku, brzydko".


        Podsumowując, piosenka ta, jako pozbawiona jakichkolwiek pozytywnych akcentów i przesłań, a wręcz propagująca bałaganiarstwo, seksizm i zażywanie substancji niedozwolonych, utrwalająca szkodliwe stereotypy płciowe, naigrywająca się bezczelnie z tradycyjnej polskiej gościnności i religijności powinna zostać zakazana dla dzieci poniżej 35-ego roku życia. A potem przed każdorazowym jej wysłuchaniem powinno się zapoznać z komunikatami Ministerstwa Zdrowia i Ochrony Społeczeństwa Przed Samym Sobą mówiącymi, że "Przed wysłuchaniem tej piosenki skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą" oraz "Wysłuchanie grozi epilepsją lub napadem depresji i utratą wiary w Człowieka".




*Powyższy tekst nie ma nic wspólnego z przekonaniami autora czyli mnie. Właściwie to nawet całkiem fajna piosenka. Wiem, jako facet powinienem słuchać czegoś cięższego, np Cohena albo Ich Troje, ale żeby napisać tekst musiałem ww piosenki kilka razy wysłuchać i słuchałem tego bez wyrazu odrazy na twarzy. Z tym większym bólem dotrzymuję słowa napisania paszkwila.