poniedziałek, 26 października 2009

To nie nasza wina

        Niniejszym oddaję hołd milionom, wliczając Chińczyków - miliardom mężczyzn bezpodstawnie oskarżanych o ślinienie się na widok pięknych kobiet. Lub też jak mówią nasze kobiety "tych wyfiokowanych lafirynd". (Co to znaczy "wyfiokowanych"?)
        Mędrcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego, amerykańscy zatem, moi ulubieni, po licznych, dogłębnych i sowicie opłacanych badaniach doszli do wniosku, że owszem ślinimy się. Ale... ale... Proszę jeszcze, drogie Panie, rąk triumfalnie w górę nie unosić, szampana nie otwierać. Albowiem, owszem, ślinimy się ale to nie nasza wina. To otóż atawistyczna pozostałość po naszych prymitywnych, mniej rozgarniętych, przodkach. (Choć czasem miewam wątpliwość co do tego rozgarnięcia). Mędrcy ci (ukłon z szacunkiem) doszli po wnikliwych badaniach, że w rozmowie z piękną kobietą w ślinie mężczyzny o 15% wzrasta poziom hormonu związanego z seksem. TriNitroheterocośtam czy jakoś tak. No myślałby kto. 15% i od razu, że się ślini. Pewnie Wam się wydaje, że taka rozmowa to dla mężczyzny czysta przyjemność? Macie rację. Wydaje Wam się. Albowiem w tym samym czasie gdy zawartość hormonu seksu wzrasta o 15% to zawartość hormonu stresu (TetraChloroblablabla) wzrasta o 50%!!! 50 dużymi literami. A stress skraca życie, powszechnie wiadomo. I teraz już wiem dlaczego Wy się tak pindrzycie przed każdym wyjściem z domu, dlaczego zawsze paznokietki na glanc, włosy na glanc, sukieneczka, żakiecik, szpileczki. I idą na miasto zabijać. Niewinnych mężczyzn zabijać. Ta sama słodka kobietka, która w domu w szlafroku i wałkach do swego osobistego męża mówi "misiu, sssskarbie" wychodzi chwilę potem na miasto i samym swoim wyglądem zabija mężów konkurencji. I się przed tym nie da uchronić. No bo jak? Żeby uniknąć niebezpieczeństwa muszę to niebezpieczeństwo najpierw zobaczyć, tak? A jak już zobaczę to jest za późno, tak? Więc skoro i tak już sobie życie skróciłem to sobie chociaż popatrzę, tak?

        Niniejszym postuluję aby kobiety w rozmowie z mężczyznami wzorowały się na carskich poddanych. Czyli podczas rozmowy z carem, tfu, facetem przyjąć proszę wygląd lichy i durnowaty aby samym swoim wyglądem nie doprowadzać go do przedwczesnej śmierci piranie Wy jedne.

wtorek, 13 października 2009

No co tam?

        No co tam ciekawego jak mnie nie było? Ej, kto pił z mojego kubeczka? Kto siedział na moim foteliku? I, co najgorsze, KTO DOTYKAŁ PILOTA? Książki, kto ruszał książki? Niech zgadnę - Janina tu była? 'Czarne dziury' obok 'czarnego humoru' zamiast na swoim naturalnym i logicznym miejscu czyli przy 'ciałach niebieskich'. No nie mogę pojąć tej kobiecej logiki. A właściwie 'logiki'. Tak sobie myślałem..., hobby takie, że myślę sobie czasem..., że jak wrócę to się wspnę... wespnę... wdrapię na wyżyny echolokacji i grafomaństwa, tfu, elokwencji... i falstart. Gdzie tu jest przycisk 'Usuń'? A dobra, w montażu się wytnie. Nie wiecie dlaczego mnie łeb boli jakbym przez tydzień w ścianę nim walił? Nie macie wrażenia, że jakiś roztelepany jestem dzisiaj? Bez ładu i składu, trzeba mi okładu :) Się mi zrymowało i nie mogłem się powstrzymać. Co? Nie, nic nie brałem. W pracy jestem, w pracy nie biorę. Wróć! Wcale nie biorę! To tylko tak dwuznacznie zabrzmiało, no zwykłe przejęzyczenie, myślałby kto. To przez pogodę. Gdzie jest złota polska jesień się pytam no gdzie? I kto oglądał wczoraj "Ja, Robot"? Nie ja, tytuł taki. A w kinie grają "Weronika postanawia umrzeć". Najlepsza książka Coelho. Jedna z nielicznych nadających się do czytania. No i główną rolę gra Buffy to jak tu na taki film nie pójść. Pod pozorem zaznawania kultury oczywiście a nie gapienia się na jej tyłek. Buffy, nie kultury. Trochę się tylko obawiam czy dobrym pomysłem będzie zabranie na ten film żony. Żona moja bowiem, jak każda kobieta, posiada nieosiągalną dla mężczyzn i niewytłumaczalną (i niewybaczalną) umiejętność dostrzegania gdzie patrzę nawet siedząc obok mnie w kompletnej ciemności. No i tak się trochę będę jakby krępował za tym tyłkiem rozglądać (Buffy, nie kultury) w jej obecności. Dlatego na piwo faceci chodzą bez żon. Ajć, naprawdę to powiedziałem? A mówili koledzy, nie chlap jęzorem po próżnicy, lepiej się piwa napij. Mię teraz na pewno nie przyjmą do Królewskiego Towarzystwa Hodowców Mięśniów Piwnych (po angielsku brzmi dostojniej: Royal Beer Belly Trainers Society), którego szacownym członkiem starałem się zostać. Żebyście widzieli jakie mają fajne legitymacje. Nie mówcie im, że wychlapałem, co? W zamian możecie się tutaj trochę porządzić. Ale reguły obowiązują. 1. Nie dotykać książek. 2. Ze wszystkich rzeczy w moim domu korzystać możecie, tylko jednego Wam nie wolno - NIE DOTYKAĆ PILOTA!