czwartek, 31 stycznia 2008

Depresję mam. Chyba.

        No bo tak. Kupiłem sobie książkę, to wiecie. Po przeczytaniu dwóch rozdziałów byłem zachwycony, bo znalazłem naukowe wytłumaczenie na wszystkie męskie wady. To jest chciałem napisać na obie męskie wady. No i poleciłem książkę wszystkim Wam i co? A czytam dalej a tam autor pisze, że jestem skazany na wymarcie. Nie personalnie ja, ale mężczyźni jako płeć. Poważnie. Już za 125 000 lat będzie po nas. Nie mogłem się pozbierać już po tym (niełatwo się pozbierać po wiadomości, że wyginiesz), a dalej autorka J.L. Wiśniewska (bo to na pewno nie jest facet) jak nie zacznie wymieniać w czym kobiety są lepsze od facetów. Co z tego, że mają mniejsze mózgi skoro lepiej pracujące. Mają lepiej połączone półkule więc lepiej współpracujące ze sobą i mogące przetwarzać więcej informacji jednocześnie. Kobiety mają lepszy węch, słuch, wzrok, zmysł dotyku i smaku. Jakbyśmy mieli jeszcze jakieś to też miałyby lepszy. Nawet intuicja jak się okazuje może nie być tylko wymysłem lecz może wynikać właśnie z faktu, że odbieracie znacznie więcej bodźców. W dodatku okazuje się, że kobiety potrafią robić kilka rzeczy jednocześnie a faceci niekoniecznie. W dodatku jesteście inteligentniejsze, łatwiej się uczycie, macie większą ambicję, jesteście mniej agresywne, ... mnóstwo innych rzeczy w których jesteście lepsze.
        Siedzę i płaczę. Upadł pielęgnowany od stuleci w facetach mit o męskiej dominacji. Nie wstanę aż wyginę. "Żeby mnie baba biła", i to we wszystkich konkurencjach :(
        Ale jedna powszechnie znana prawda została też naukowo przebadana. Statystyczny mężczyzna wypowiada dziennie około 4 000 słów. Statystyczna kobieta około 35 000!!! To prawie 9 razy więcej. A, struny głosowe też macie lepsze i wcześniej zaczynacie mówić. I pełnymi zdaniami wcześniej niż my. Mówiłem już, że jestem zdruzgotany? Jestem. Podobno język mówiony wymyśliłyście po to żeby pogadać z koleżankami jak faceci poszli polować na mamuty. Wychodzi na to, że jesteśmy jakimś wybrykiem natury, która za 125 000 lat naprawi swój błąd.

        Ale za to umiemy parkować tyłem i znamy się na mapach :P I jeszcze... yyy ... no te ... jesteśmy lepsi w ... eee... Rany niech mi ktoś podpowie co jeszcze!
A na pocieszenie mam, że poszukałem się na Naszej Klasie i jestem jedyny w swoim rodzaju. Takich Jacków jak ja to więcej tam nie ma. Przynajmniej na razie.

        No to jeszcze tylko pozdrowionka tfu pozdrowienia przed weekendem. "Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności..." sorry, nie ta kartka.
A, jest. "Miłego weekendu." I już? Jakieś takie krótkie, muszę gdzieś w internecie dłuższych życzeń poszukać. Wiecie, że faceci są absolutnymi mistrzami w nieumiejętności formułowania życzeń? Ja też. To miłego weekendu.

środa, 23 stycznia 2008

A takie tam

"Kobieta, aby pójść do łóżka z mężczyzną, potrzebuje bliskości, zaufania i poczucia więzi. Mężczyzna - przeważnie - potrzebuje tylko miejsca."
"Kobiety pragną dużo seksu z mężczyzną, którego kochają. Mężczyźni natomiast chcą po prostu dużo seksu."


        Takie teksty są na wstępie każdego rozdziału. A najlepsze, że w treści jest uzasadnienie, dlaczego to szczera prawda i że to wcale nie nasza wina :)

A Katie Melua śpiewa właśnie o całym mnóstwie rowerów i fajnie jest.

Z cyklu "Dialogi na cztery nogi"
Pyta mnie znajoma, czy mógłbym jej kupić notebooka.
Jakiego? - pytam.
Srebrnego.

czwartek, 17 stycznia 2008

Nasza-klasa

        Słyszeliście o rekordzie ustanowionym w Poznaniu czy innym Wrocławiu? Ponad 300 osób weszło do autobusu komunikacji miejskiej. A ja przez kilka dni musiałem z komunikacji miejskiej korzystać. I tak sobie stojąc na jednej nodze z czymś łokciem pod brodą zastanawiałem się na czym ten rekord polega. Bo na moje oko do tramwaju, którym jechałem weszło z 500 osób! Do jednego tylko wagonu! A na następnym przystanku próbowali wsiąść następni. Żeby czytać książkę musiałem ją trzymać za oknem i czytać przez szybę. Na szczęście oddali mi już samochodzik. Kocham mój samochodzik. Ma radio i 4 miejsca ZAWSZE siedzące.
        Przeczytałem grubachną książkę o kosmosie. Pamiętacie taką historię ze strzałą, która nigdy nie dogoni biegacza? Bo gdy ona doleci do niego to on w tym czasie trochę ucieknie. Jak ona znowu doleci to on znowu troszkę ucieknie. I tak w nieskończoność. I chociaż strzała leci dwa razy szybciej to nigdy go nie dogoni. Arystoteles to wymyślił chyba. Otóż wg najnowszych badań (badań to za mocne słowo, raczej obliczeń w mnóstwem zmiennych i zaokrągleń) to nie zadziała. A nie zadziała bo zarówno czas jak i przestrzeń można dzielić na pół tylko do pewnego momentu. To tak jakby zejść przy płaceniu do poziomu grosza. Nie można zapłacić pół grosza, można 0 albo 1. Ale nie pół. To z przestrzenią i czasem jest tak samo. To tak w dużym skrócie. A i jeszcze stwierdzili, że teleportacja jest możliwa. Naprawdę. A potem zrujnowali moje nadzieje bo to wcale nie wygląda jak w Star Treku. Oni sobie tylko teleportowali stan cząstki w inne miejsce. Też mi teleportacja.
        No i przeczytałem "Zimistrza" i nie mam co czytać teraz. Jakieś sugestie? Albo pójdę do biblioteki, zobaczę czy mają coś nowego z SF.
Ale Was w bambuko zrobiłem z tytułem, co nie?

Apdejt:

        Szwendałem się wczoraj po księgarni i jak już prawie zwątpiłem to trafiłem na książkę o wielce intrygującym tytule "Czy mężczyźni są światu potrzebni?". Ponieważ samo zadawanie takiego pytania woła o pomstę do nieba i powinno zostać straszliwie ukarane to sobie książkę kupiłem. I to facet napisał!
Bawcie się w ten weekend grzecznie, papa.

wtorek, 15 stycznia 2008

szeptem

        cześć wszystkim, to ja. szeptem piszę i proszę szeptem czytać. jak się pisze wielkimi literami to krzyk, to pomyślałem sprytnie, że małymi to będzie szept. muszę szeptać, bo mamy taki zapierdol (sorry), że zwinąłem jakiegoś notebooka pod koszulę i zamknąłem się w kiblu żeby kilka minut czasu wam poświęcić. no sorry, że w kiblu, też bym wolał w przytulnej kawiarni ale tak coś czuję, że przytulna kawiarnia to nie miejsce, w którym szef widziałby mnie najchętniej w godzinach pracy. właściwie to coś czuję, że każde miejsce poza miejscem pracy widziałby tak samo niechętnie. no się normalnie porobiło. w wojsku to się mówiło na takie cóś, że wszyscy śmigają na wysokości lamperii. nie wiem dlaczego tak się mówiło, biorąc pod uwagę, że ma to być synonim "roboty aż furczy" a bieganie w pozycji pochylonej raczej nie sprzyja wydajności. stukot klawiatur doprowadza mnie do szału. całe szczęście, że co chwila zagląda do nas ktoś mniej ważny niż ja to się mogę przynajmniej rozładować na kimś. ale zerkam czasem do was, zerkam. czytam też. nawet zdjęcia oglądam (wstydziłabyś się beznaiwna takie świństwa pokazywać). no ale rozsiąść się wygodnie w fotelu w mojej ulubionej prawie leżącej pozycji i pogrążyć się w konwersacjach z wami za bardzo nie mogę. ciii, ktoś idzie...

        poszedł. no więc nie mogę, ale jak już powiedziałem pozostajecie pod moją obserwacją, bądźcie czujni, bo nie znacie dnia ani godziny. ciii, znowu. ej, co jest? zostaw tego notebooka, zostaw, nie oddam, nie... aaaaaa...

piątek, 11 stycznia 2008

Dyskryminacja

        Ja sorry Was bardzo jeśli się będę rzadziej odzywał niż zwykle, ale mam szefa sadystę. Przychodzi i całą radość z pracy psuje. Idzie człowiek rano do pracy kawy się napić, z kolegami pogadać, znajome blogi poczytać a tu przychodzi taki szef i mówi, żeby pracować. No kto to widział? Można się gdzieś na to poskarżyć? Bo to już chyba mobbing, nie?
        A dzisiaj dla odmiany jest "Dzień Wegetarianina". Te dni to mi zaczynają wyglądać na jakąś dyskryminację. Bo ta: Dzień Wegetarianina jest, a Dzień Mięsożercy słyszeliście żeby był? Bo ja nie. Albo Dzień Sprzątania Biurka. A co z Dniem Tych, Którzy Nie Mają Biurka? Dyskryminacja. Dzień Ziemi jest a Dzień Księżyca, Marsa Tudzież Innych Planet? Nie ma. Dyskryminacja. Od dziś w ramach propagacji równouprawnienia żadnych już dni obchodził nie będę. Ewentualnie w ostateczności mogę zrobić wyjątek dla Dnia Piwa. Jest taki? Nie ma? Dyskryminacja.

A, prawie zapomniałem zapytać. To jak? Świętujecie dzisiaj?

        To jeszcze raz ja. Zrobiłem sobie kawę, dodałem cukier i śmietankę. I mam problem teraz bo za dużo wody nalałem i kawa zrobiła mi się z czubkiem. Jak mam to teraz zamieszać?

        Jakiś chyba jestem dzisiaj zakręcony, bo znowu coś dopisać chciałem. Zmarł Edmund Hillary, pierwszy człowiek na Mount Everest. Tak po prawdzie to jeden z dwóch pierwszych ale kto by tam pamiętał jakiegoś Szerpę.

Zasłyszane w Radio Zet:
- Po czym poznać kawalera w pubie?
- Bo zamawiając kolejne piwa nie zerka na zegarek.
Śmieszne, ale jakże prawdziwe (dopisek mój).

I miłego weekendu.

wtorek, 8 stycznia 2008

Z worka wyciągnięte

        A wiecie, że dzisiaj jest "Dzień Sprzątania Biurka"? Właśnie się dowiedziałem od nieocenionych Jarka i Marka. Poważnie, wcale tego nie zmyśliłem. Ale ja nie sprzątam. Serce mi się kraje na myśl, że pozbawiłbym pożywienia liczne żyjątka. Czyszcząc klawiaturę mógłbym niechcący eksterminować całe gatunki. Nie, żaden porządek nie jest wart tych istnień.

        A jak już swoje biurka posprzątacie i trochę by się Wam nudziło to poznajcie Achmeda (jeśli jeszcze go nie znacie). Oto Achmed w całej okazałości. Może nie wiecie ale Achmed ma także niezłe umiejętności wokalne. Achmed śpiewa kolędy. Radzę jednak nie oglądać w pracy, bo szef może się zainteresować z czego się śmiejecie.
        A i jeszcze poradnik kabaretu Moralnego Niepokoju jak NIE wypełniać ankiety. Jak ktoś lubi kabarety to na tej stronie (http:\\kabarety.tworzymyhistorie.pl) jest ich mnóstwo. Tylko żeby potem nie było na mnie, że obiadu nie ma jak mąż wrócił do domu. W sensie żebym potem nie oglądał Was na plakatach "Bo oglądałam kabarety zamiast robić obiad a to wina Jacka".

czwartek, 3 stycznia 2008

Tytuł chciałem piękny wymyślić, ale mi jakoś słabo poszło, co?

        Drogiedzieciblogowe.Wróciłemorokstarszyimądrzejszy.Izdaniategobędę
broniłjakniepodległości(przynajmniejtejczęściomądrości).NowyRokjuż
pokazujejakbędzielepszyodstarego-ropapo100dolcówirachunkizaprądmi
podnieśli.Wzwiązkuzczymcobyszybciejpisaćpostanowiłemwyeliminować
spacje.Spacjiprzecieżitakniktnigdyniezauważał.Tojedynyznak,któregonie
widaćtopomyślałem,żejaksięgopozbędętowdalszymciąguniktgoniezauważy.
Czylinicsięniezmieni.Niezauważyliście,prawda?Mówiłem.
Więc...(sprawdzampostanowienianoworoczne...nie,niebyłonicotym,żenie
będęzaczynałzdaniaodwięc)...wróciłem.Netvibeswyświetlami75nowych
wiadomości.KiedynibyWaszymzdaniemmamtowszystkoprzeczytać,co?
Niemieliściecorobićwświętatylkopisać?Dobra,żartowałem:)Niebędęsiędzisiaj
rozpisywał,tylkoprzywitaćsięwpadłem.Idęsobiepoczytać.Dotrędowszystkich,
tylkotomożepotrwać(75wiadomości,przypominam).Machamrączkąwszystkim
teraz,odmachaćproszę.

 

        Uwaga, uwaga. Ogłoszenie duszpasterskie. (duszpasterskie nie jest mam nadzieję copyright, trademark ani registered)

        A nowy się ukazał Pratchett. "Zimistrz" się nazywa. Nabyłem drogą kupna bezpośredniego w zaprzyjaźnionej księgarni. Jak już skończę ze strunami to sobie poczytam.
        No i dla dobra potomnych postanowiłem przywrócić spację do życia. Uznałem, że to byłaby dyskryminacja jakbym tylko ją wywalił, a wywalenie wszystkich literek spowodowałoby, że mojego bloga to już w ogóle nie dałoby się czytać. A tak jeszcze czasem się da.