poniedziałek, 29 października 2007

Ideał

        Ponieważ często mnie dochodzą ostatnio słuchy, jakoby mężczyzna prawie że idealny nie istniał postanowiłem stanowczo przeciwko takiemu nieuzasadnionemu twierdzeniu zaprotestować. Przedstawię krótkie acz rzetelne opisy kilku mężczyzn, których leciutko tylko przymknąwszy oczy można za bliskich doskonałości uznać. Mają oczywiście swoje wady (a któż ich oprócz mnie nie ma), ale uczciwie te wady wymienię żeby potem nie było na mnie. A teraz uwaga, wszystkich tych facetów spotkałem jednego dnia, prawie w jednym miejscu, niewiele tylko ruszając się z domu. Chłopaki z sąsiedztwa, można by powiedzieć. Przystępuję do prezentacji. Czerpcie pełnymi garściami.

1. Twardziel z zasadami.
        Brunet w wieku jeszcze nadającym się do spożycia. Niestary znaczy. Dobrze zbudowany (w klasycznym tego słowa rozumieniu, czyli mięśnie ma wyrzeźbione a nie napakowane i posiada szyję). Wzrostu chyba średniego. Honorowy do bólu, zawsze, ale to zawsze staje w obronie słabszych, nierzadko ryzykując własnym życiem. Niewiele jest mi wiadomo na temat jego relacji z kobietami. Dawno go z żadną nie widziałem, możemy więc założyć, że ciągle jest wolny. Doskonale posługuje się mieczem. Może nie jest to zbyt przydatna dzisiaj umiejętność, ale zawsze to jakieś hobby. I przyda się do krojenia ogórków i pomidorów na plasterki. Wady? Hmm, trudno się czegoś czepić. Może to - rzadko bywa w domu, bo dużo podróżuje. Preferuje podróże pieszo, więc trochę to trwa.

2. Niepoprawny optymista.
        Dla odmiany blondyn. Bardzo blondynowaty blondyn. Młody jeszcze, ale już nie dziecko (choć czasem na to nie wygląda). Zbudowany jeszcze lepiej niż brunet z punktu 1. Bardzo z tego dumny. Uwielbia kobiety. Choć zgrywa twardziela w głębi duszy jest wrażliwy. Oczywiście jak każdy facet pierwszej oceny dokonuje na podstawie wyglądu zewnętrznego. Ale za to zakochuje się od razu i bez pamięci. Niestety są to zakochania zazwyczaj nieodwzajemnione i kończące się dla niego boleśnie. Ale on ciągle próbuje znaleźć wielką miłość. Stąd prośba aby traktować go łagodnie i nie wzbudzać niepotrzebnych nadziei. Czarne okulary to jego nieodłączny atrybut. Wady: mieszka z mamą. Ale mama jest spoko, więc w razie czego ujdzie. I przykłada zbyt wielką wagę do swojego uczesania.

3. Niezniszczalny.
        Też brunet. Wysoki, nieskazitelna budowa ciała (nie wiem po co ciągle to piszę, przecież dla Was liczy się wnętrze, nieprawdaż?). Stracił rodziców będąc niemowlakiem, przygarnięty przez życzliwą rodzinę został wychowany na porządnego obywatela. Niezłomny strażnik praworządności i bezpieczeństwa. Silny i opiekuńczy. Ostatnio doszły mnie słuchy jakoby miał córkę, ale to niepotwierdzona informacja. Nic nie wiem o jego kontaktach z kobietami, ale skoro ma córkę to jakieś kontakty chyba musiał mieć. W tym przypadku radzę się śpieszyć gdyż kręci się wokół niego sporo kobiet w strojach mocno niekompletnych. Trzeba mu jednak zapisać na plus, że skutecznie udaje mu się opierać ich wdziękom. Czy to nie zasługuje na uwagę? Wady: fobia związana z jednym z minerałów (rzekomo jak za bardzo się zbliży to może go to zabić), ale to rzadki minerał, więc nie jest uciążliwa. No i zdarza mu się zakładać majtki na spodnie.

4. Inteligent.
        Wzrostu niestety nienachalnego. Ale tę drobnostkę z nadmiarem rekompensuje jego nieprzeciętna inteligencja. Nieprzeciętna w górę oczywiście. Młody jeszcze jest więc można go jeszcze wielu pożytecznych rzeczy nauczyć (zamykać deskę, zabierać talerz ze stołu, nie używać Waszej szczoteczki do zębów). Swego czasu beznadziejnie zakochany w nauczycielce. Ma ogromne zdolności techniczne, więc będzie nieocenioną pomocą przy remontach, sprzątaniu itp. Raczej domator. Na jego kontaktach z kobietami może zaważyć fakt posiadania irytującej siostry, mocno dającej mu się we znaki. Hobby: majsterkowanie. Wady: ciągle mieszka z rodzicami, ale ma własny pokój i laboratorium.

5. Ostrożny. (Tego nie znam osobiście, ale opis wydał się interesujący)
        Jak na człowieka nie jest zbyt wysoki, z pewnością nie jest też uznawany za przystojnego. Czytaj: niski i brzydki. Jest ponury, humorzasty, wiecznie niezadowolony. W swojej pomysłowości wykazuje pewną inteligencję, ukierunkowaną jednak głównie na zadawanie ciosów i ran swoim oponentom. Knucie przeciwko nim zabiera większość jego czasu i energii.
Uważa, że zawsze ma rację, a za niepowodzenia najczęściej wini innych.
Ponadto mieszka sam wraz z kotem i nie posiada ani prawa jazdy ani konta bankowego. Czy to nie urocze?

        Kim są Ci mężczyźni? Tego dowiecie się z następnego wydania, już wkrótce. Bądźcie czujni :) (czujne właściwie, bo to głównie do Pań adresowane). Ale zgadywać wolno, a nawet zachęcam.


Apdejt: uwaga, ujawniam dane osobowe wymienionych wyżej kawalerów.
Żeby jednak dać szansę spóźnialskim na samodzielne zgadywanie (oraz uniknąć kontaktu z GIODO) dane te sprytnie zakamufluję. I tylko najsprytniejsi z Was wpadną na to, że trzeba tekst zaznaczyć żeby go było widać.
1. Samuraj Jack.
2. Johny Bravo.
3. Superman.
4. Dexter.
5. Gargamel. (a wcale nie JK :)
A spotkałem wszystkich (oprócz Gargamela, jego znam z dzieciństwa) na Cartoon Network. Wcale nie skłamałem, że się prawie z domu nie ruszałem ;)

        Żeby rozczarowanie niewątpliwe z powodu, że ci prawie idealni faceci istnieją tylko w wyobraźni autorów kreskówek zmniejszyć to dwa dowcipy, które mnie rozśmieszyły.Może i z Wami im się uda. Uwaga, dowcipy.

        Właściciel baru dał ogłoszenie: Zatrudnię ’bramkarza’
Tego wieczoru, kiedy lokal huczał wypełniony po brzegi, przedarł się do barmana knypek - metr sześćdziesiąt wzrostu - i mówi:
- Jestem Krzyś, ja w sprawie pracy...
Barman zlustrował go od stóp do głów, zaśmiał ironicznie i wracając do wycierania szklanek rzucił krótko:
- Wypierdalaj
Krzyś wzruszył ramionami, podciągnął rękawy, rozejrzał się po sali i zaczął od kolesi przy drzwiach...

        Kiedy starszy sierżant Siwek przyszedł po służbie do domu, żona mu się zaczęła żalić. A to, że cały dzień sprzątała, a to gotowała; a to prasowała; a to robiła zakupy. Tyrała tak, że nie znalazła czasu ani razu przysiąść choćby na chwilkę.
A wtedy to starszy sierżant Siwek rozkazał żonie przysiąść 200 razy...

środa, 24 października 2007

Bez komentarza

Obwód          Ważnych głosów    PiS     PO
Londyn I               4099            442    3101
Londyn II              4204            476    3232
Londyn III             5276            724    3954
Londyn IV             2939            446    2113
Irlandia - Dublin     4455            485    3442
Irlandia - Cork       2359            243    1757
Irlandia - Limerick  2498            257     1913

Bez komentarza. Się wzruszyłem.

PS. Jak mi ktoś powie jak się robi tabelki to zrobię to w pięknej tabelce.

czwartek, 18 października 2007

Jesteśmy prości

        Dzisiaj będzie tekst nie mój, ale fajny. Znalazłem kiedyś w internecie. Nie ze wszystkim tak całkiem do końca się zgadzam, ale pod większością z tych rzeczy większość facetów podpisze się bez wahania.

1. Jesteśmy prości.
2. Nie rozumiemy żadnych subtelnych, pośrednich próśb.
Pośrednie bezpośrednie prośby nie działają. Te pośrednie postawione bezpośrednio przed naszym nosem też nie działają. Po prostu powiedz czego chcesz.
3. Jeżeli zadajesz pytanie, na które nie oczekujesz odpowiedzi, nie zdziw się, że otrzymasz odpowiedź, której raczej nie chciałaś usłyszeć.
4. My jesteśmy PROŚCI. Jeżeli proszę o podanie mi chleba, to nie mam na myśli nic innego. Nie mam do ciebie pretensji, że nie ma na stole chleba. Nie ma tu żadnych niedomówień czy żalu. My jesteśmy naprawdę prości.
5. My jesteśmy PROŚCI. Nie ma sensu pytać mnie o czym myślę, bo przez 96.5% czasu myślę o seksie. I nie, nie jesteśmy opętani. To po prostu nam się najbardziej podoba. Jesteśmy PROŚCI.
6. Czasem nie myślę o tobie. Nie szkodzi. Proszę przywyknij do tego. Nie pytaj o czym myślę, jeżeli nie jesteś przygotowana do rozmowy na temat polityki, ekonomii, filozofii, piłki nożnej, picia, piersi, nóg czy fajnych samochodów.
7. Piątek / sobota / niedziela = żarcie = kumple = piłka nożna w telewizji; piwo = tragiczne maniery. To coś takiego jak księżyc w pełni. Nie do uniknięcia.
8. Zakupy nam się nie podobają i ja nigdy nie będę ich lubić.
9. Gdy gdzieś idziemy, cokolwiek założysz, będziesz w tym wyglądać doskonale. Przysięgam.
10. Masz wystarczająco dużo ciuchów. Masz wystarczająco dużo butów. Płacz to szantaż. Bankrutowanie mnie nie jest okazywaniem uczucia z twojej strony.
11. Większość mężczyzn posiada 3 pary butów. Powtarzam raz jeszcze, jesteśmy prości. Skąd ci przychodzi do głowy pomysł, że pomogę ci wybrać z twoich 30 par, tą która najlepiej pasuje.
12. Proste odpowiedzi jak TAK i NIE są doskonale akceptowane, bez znaczenia na jakie pytanie.
13. Jeżeli masz jakiś problem, przychodź do mnie tylko po pomoc w jego rozwiązaniu. Nie przychodź się użalać jakbym był jakąś twoją przyjaciółką.
14. Ból głowy, który trwa 17 miesięcy, to nie ból głowy. Idź do lekarza.
15. Jeżeli powiem coś, co może być zrozumiane w dwojaki sposób i jeden z nich spowoduje, ze będziesz nieszczęśliwa czy zmartwiona, wiedz że mam na myśli to drugie.
16. Wszyscy mężczyźni znają tylko 16 kolorów. Śliwka to owoc a nie kolor.
17. I co to za pieprzony kolor ta fuksja? I poza tym jak się to pisze?
18. Lubimy piwo tak samo jak wy lubicie torebki. Wy tego nie rozumiecie, my również.
19. Jeżeli cię pytam co się stało a ty odpowiadasz "Nic" , wtedy ci wierzę i jestem przekonany że wszystko jest w porządku.
20. Nie pytaj mnie "Kochasz mnie?" Możesz być pewna, że gdybym cię nie kochał, nie byłbym z Tobą.
21. Reguła podstawowa w przypadku najmniejszej wątpliwości dotyczącej czegokolwiek : Weź to co najprostsze.

Apdejt.
Widzieliście Reaktywację IV RP? To obejrzyjcie.

poniedziałek, 15 października 2007

Mix bajek

        Przez lasek zielony, ścieżynką żużlową podskakując wesoło idzie sobie dziewczynka. Idzie do swej babci, która w środku lasu mieszka. Kim jest dziewczynka? Wydaje Wam się, drogie dzieci, że to Czerwony Kapturek. Macie rację, wydaje Wam się. To Kopciuszek. Znamy Kopciuszka z innych bajek i kompletnie nie mamy pojęcia z czego się tak głupio cieszy. Przecież to żadna frajda mieć dwóch braci, bliźniaków. Jednemu Jacek było (jak można dać dziecku takie głupie imię?) a drugiemu bardziej swojsko Placek. Łobuzy to nie z tej ziemi, kiedyś nawet księżyc chcieli ukraść. A najbardziej na świecie to chcieliby wszystkimi rządzić. A ich ojciec, Tadeusz, jakiś taki tolerancyjny wobec nich był. Zrozumiała jest więc radość Kopciuszka, gdy jej się z tego domu wariatów choć na chwilę wyrwać uda. Każdy pretekst jest dobry. Podskakuje więc sobie przez las aż tu nagle zza krzaczorów wyskakuje banda. Siedmiu ich było, wszyscy w czerwonych czapkach, wzrostu nienachalnego. Nie drogie dzieci, to też nie Czerwone Kapturki.

-Cześć lala. Gdzie zap..., znaczy dokąd idziesz panienko? - zapytał najstarszy. Chyba. Wszyscy mają brody to trudno zgadnąć.
-Cześć kurduple. - hardo odpowiedziała Kopciuszek.
-Sami dzisiaj? A gdzie szefowa? - zapytała.
-Sierotka Marycha ma dzisiaj PMS-a. Prysnęliśmy zanim się obudziła.


         Sierotka Marycha była szefową bandy. Twardą ręką trzymała ich za ja..., eee trzymała ich w garści. Była wyznawczynią feminizmu praktycznego i nie tolerowała żadnego oporu.


-Długo jeszcze wilka macie tu zastępować? - zapytała Kopciuszek.
-Za trzy dni wraca. Nareszcie. Bo już dawno na pole marychy nie mieliśmy czasu zajrzeć.


        Bo trzeba wam dzieci wiedzieć, że stąd się ksywka Sierotki wzięła. Od pola marychy czyli marihihihuany. Uprawianej oczywiście dla celów leczniczych. Bo na imię to Sierotka ma Hermenegilda. Ale dawno wiatr rozwiał prochy ostatniego, który się tak do niej zwrócił. Jakiś książę na białym rumaku czy coś. Podobno go od tamtej pory wszyscy szukają.


-Dobra, to żeby was zbędnymi dialogami nie stresować. Idę do babci, która mieszka w środku lasu, w chatce z piernika na kurzej łapce. Niosę jej nową nadzieję. Znaczy się baterie do Radia Maryja. Bo jak nie dostaje nowych na czas to się zaczyna dziwnie zachowywać. Zamiast porządnego kapelusza zakłada takie moherowe coś. Jabłka zatrute zaczyna w hurtowych ilościach produkować. Wiecie ile było śpiących księżniczek jak się ostatnim razem spóźniłam?


        Pożegnała się Kopciuszek i ruszyła w dalszą drogę. Ale nie wiedziała, że jej śladem podążają dwaj jej bracia. Ukochani w tej sytuacji byłoby eufemizmem. Po prostu bracia. Bracia Kopciuszka odznaczali się nieprzeciętnym wzrostem. I tyle na temat wzrostu. Nie będziemy się przecież rozwodzić, w którą stronę nieprzeciętny. Dawali się braciszkowie we znaki królestwu, oj dawali. Kilka ich uczynków wymienimy sobie dla przestrogi. Smoka trzygłowego, ulubioną maskotkę króla, tak siarką napaśli, że biedny pękł po wypiciu całej wody z jeziora. Winę za to zwalili na biednego szewca, który za karę musiał się ożenić z księżniczką i dostał połowę królestwa. Złota rybka z jeziora w tej sytuacji nie miała najmniejszych szans przeżycia. Zaczarowaną żabę pożarł bocian, bo się nie miała gdzie schować. Najmłodsza córka króla do dziś zwiedza okoliczne stawy i całuje co tylko zielonego znajdzie. Nie wie biedna, że jest starania skazane są na porażkę. Wilkowi też dali się we znaki. Zapukał niby do babci a tam te dwa nicponie się zaczaiły. Przebrali go za babcię, założyli papucie, szlafrok, moherowy berecik i zostawili. Tak go Czerwony Kapturek zastała. Do dziś się śmieje jak wilka widzi. Stąd ten wilka urlop. Zdrowotny nie wypoczynkowy. Stres leczy w uzdrowisku "Za siedmioma górami" sp. z o.o.
        No więc podążają śladem Kopciuszka. Ale Kopciuszek nie w ciemię bita. Zorientowała się co się święci i uknuła chytry plan. Oj jaki chytry. Godny nagrody Nobla w dziedzinie chytrości. Ukryła się Kopciuszek w krzaczkach i puściła braci przodem. Wymyśliła, że jeśli ona się spóźni a bracia dotrą do babci pierwsi to być może, przy szczęśliwym zbiegu okoliczności babcia z tych nerw z powodu braku radia wyrządzi braciom jakąś nieodwracalną krzywdę. I tu się Kopciuszek rozmarzyła jak też by ta krzywda mogła wyglądać. My się rozmarzać na ten temat nie będziemy, bo musiałoby być od 18 lat.
        Dotarli chłopcy rzeczywiście do babci pierwsi. Mieli się właśnie na Kopciuszka zaczaić gdy ich babcia przyfilowała. A przed babcią Jagienką (w skrócie Jagą zwaną) nawet te łobuzy respekt czuli. Nikt nie wiedział ile ma lat ale eutanazji nikt nie odważył się sugerować. Właściwie był kiedyś jeden co się odważył. Zamieniła go w kozę i od tamtej pory błąka się po całym świecie szukać tego co jest bardzo blisko. Babcia od kilku godzin zbawczego radia pozbawiona humorek miała nienajlepszy.


-Witajcie chłopcy - powiedziała, a uśmiechu jej nawet największy optymista nie uznałby za radosny. Właściwie tylko wiedząc, że to uśmiech można to było uznać za uśmiech. Nie, nie da się tego opowiedzieć. To było coś podobnego do tego.
-Witajcie chłopcy - powiedziała, a 'uśmiech' nie znikał jej z ust.
-Wpadniecie na piernik? - mrugnęła filuternie brwiami.
-A mamy wybór?
-Pewnie - babcia spojrzała znacząco na całe stado ogrodowych krasnali zdobiących okolicę jej domu. Jakoś dziwnie przypominały wielu zaginionych mieszkańców królestwa.
-Z największą przyjemnością - powiedzieli chłopcy przełykając ślinę.
-Z największą przyjemnością - powiedziała babcia przełykając chłopców pół godziny później.
W tym momencie do babci dotarła Kopciuszek.
-Cześć babciu Jagienko - trochę lizusostwa na początek nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
-Przyniosłam Ci nowe baterie. I babciu, mam prośbę. Pożyczysz mi dowód? Na tydzień potrzebuję, potem oddam.
Babcia najedzona, baterie nowe, to i humor jej się poprawił.
-Masz, tylko nie pokazuj nikomu. Pamiętasz co się stało ostatnio? Do dzisiaj bidulek milicjant nie odzyskał przytomności.
Kopciuszek wzięła dowód uśmiechając się skrycie lecz złośliwie. Jeszcze jedna misja zakończona POPiSowo.

Apdejt (wcale nie bajkowy)
No dobra, chwilę mnie nie było. Szef się w końcu dowiedział, w którym pokoju siedzę. Tak bardzo zapragnął nacieszyć swe oczy moim widokiem, że się go wcale pozbyć nie mogłem. Na szczęście w końcu ważniejsze szefowe sprawy wzięły górę i sobie poszedł. Mogę wreszcie w spokoju popracować ;)

A takie tam

Ujęcie 20 (19 razy mi tego Onet nie puścił, a ani tu brzydkich słów, ani herezji, ani nawet na rząd nie narzekam. Czemóż więc mi to robisz Onecie?).

A to się wreszcie ukazało. Będę teraz dodawał po kawałku.

        Muszę ze smutkiem stwierdzić, że nawet dużo kamieni nie poleciało. Spodziewałem się więcej, tak to mi nawet na wybrukowanie podjazdu nie wystarczy. Pozytywne skutki są takie, że mi się wydaje, że się kilka osób nieznanych mi do tej pory ujawniło. Rączki do góry proszę, kto się ujawnił. Dlaczego żona nie wie to Wam nie powiem, bo nie. Ale nie z powodu o jakim ten bezecnik Nayyr myśli. Żadnego cybersexu z nikim nie uprawiam. Żadnego telefonosexu, mailsexu, ggsexu, ani nawet całkiem zwykłego sexu*. Jak jakiś asceta normalnie. Z tą bezsexością jakoś sobie radzę, ale najbardziej boli mnie fakt, że nikt mi żadnego seksu nawet nie proponował. Muszę chyba popracować nad imagiem (czyt. imydżem).

        Dygresja teraz. Znalazłem taki artykuł. Przeczytajcie a potem wróćcie tutaj. Po co kazałem czytać? A bo za tym zdaniem, że mi nikt seksu nie proponował pasowałby mi znaczek taki :( (znaczy, że niby mi z tego powodu smutno). Tylko, że to zdanie to żart więc pasowałby znaczek taki ;). Tak naprawdę więc wcale mi nie smutno, bo i tak bym odmawiał. Wcale nie seks jednak w tej dygresji chodzi tylko o to, że trudno dobrze zrozumieć rozmówcę jeśli do okazywania emocji muszą wystarczyć trzy emotikony. Mieliście kiedyś tak, że się z kimś źle zrozumieliście? Bo ja tak. Wolę rozmawiać z kimś oko w oko, słyszę wtedy głos, widzę oczy, widzę reakcje. Milion razy więcej informacji. Ale z Wami to raczej nie ma na to szans. Muszą więc wystarczyć Wam emotikonki. (Jakie znacie oprócz :), ;) i :( ?). Koniec dygresji.

        A wracając do spraw śmiertelnie poważnych. WYGRALIŚMY!!! 3:1! Trzeba było wprawdzie awarię oświetlenia zasymulować, żeby chłopaki trochę odetchnęli, ale liczy się że wygraliśmy. Nie oglądałem, przeczytałem na Onecie. Debaty też nie oglądałem, ale podobno obaj wygrali.

Z harcerskim pozdrowieniem
Czuwaj
(Tak byłem harcerzem, dawno temu. Do dzisiaj z rozpędu przeprowadzam staruszki przez jezdnię. Czy tego chcą czy nie.)

        A, jeszcze mi się przypomniało. Klamka pytała czy męskość mężczyzny zależy od liczby decybeli wytwarzanych przez niego podczas trzepania dywanów. Nie zależy. To tylko chytry babski podstęp, żeby facetów do tego trzepania zmusić. Nie ma lepszej metody niż pograć na ego. Miał rację Adaś Miauczyński, potrzebujecie nas tylko do trzepania dywanów i wkładania walizek na półki. Kto oglądał "Dzień świra" to wie o czym mówię ;)

*Z tym x-em to musiałem bo jak było 'ks' to Onet nie puszczał. Nie mam pojęcia dlaczego.**
**No i się okazało, że to wcale nie przez te x-y. Dlaczego jak puszczałem po kawałku to poszło a w całości nie chciało?

środa, 10 października 2007

Krótki kurs obsługi faceta - porządki generalne

        Szanowne koleżanki! W dniu wczorajszym tu na tej sali, tej samej w której wielokrotnie dyskutowałyśmy o trendach w sprzątaniu domowym, tej sali w której narodziła się koncepcja naszego kultowego pisma "Sprzątacz Codzienny", tej sali w której dzięki Mańci wymyśliłyśmy Partię Kobiet, w tej sali wczoraj ci... ci..., brak mi słów, ci pff MĘŻCZYŹNI urządzili sobie żałosną parodię kursu jak przeżyć generalne porządki. Że niby tak trudno to wytrzymać, jak tego unikać i w ogóle jak się nie narobić.
        

        Drogie koleżanki! Oświadczam niniejszym, że prędzej rzeka Ankh odzyska krystaliczną czystość, prędzej mag Rincewind bohatersko stanie do walki zamiast wiać, prędzej Gardło Sobie Podżynam Dibbler odda coś za darmo, prędzej Marchewa złamie jakiś przepis a ŚMIERĆ się śmiercią stanie niż ja dopuszczę, żeby się tym obibokom upiekło! Dzisiaj drogie panie zaprezentuję sprawdzone sposoby na utrzymanie chłopa w domu w czasie tak najzwyklejszej czynności jak porządki generalne.
        Na wstępie muszę powiedzieć, że liczne prowadzone przez naukowców badania potwierdziły bezsprzecznie, że część mózgu odpowiadająca za utrzymywanie w domu czystości u mężczyzn się po prostu nigdy nie wykształciła. Może wykształciła się jakaś odpowiedzialna za polowanie? W ramach humoru proponuję wyobrazić sobie własnych mężów polujących i oprawiających zwierzynę :) Tak, nasze mózgi są po prostu lepiej rozwinięte. Mężczyźni będą oczywiście utrzymywać inaczej, ale nie dajmy się przekonać. Przecież doskonale wiemy, że takie rzeczy jak czytanie mapy czy umiejętność parkowania tyłem do niczego się praktycznie nie przydają. O drogę zawsze można zapytać, a AC po to właśnie płacimy, żeby za ewentualne naprawy płacił zakład ubezpieczeniowy a nie my. Doskonale wiemy, że codzienne utrzymywanie porządków na nic się nie zda jeśli od czasu do czasu nie zrobimy porządków generalnych. Wypadające mniej więcej co pół roku święta wydają się najlepszą do tego okazją. W ten sposób unikamy dodatkowych dużych porządków przed świętami. Jakim cudem oni tego nie rozumieją to nie mam najmniejszego pojęcia. Omówię teraz kilka popularnych wymówek i powiedzonek oraz zaprezentuję praktyczne sposoby radzenia sobie z nimi.


        "Sprzątanie piwnicy" - bardzo popularna wymówka. Bardzo również łatwa do wytrzebienia. Otóż należy wyrazić zgodę, pozwolić mężowi udać się do piwnicy a następnie kilka minut później zejść za nim i poinformować małżonka, że właściwie to możecie generalne porządki zacząć od piwnicy właśnie. Po kilku chwilach delektowania się miną męża przystępujemy do generalnych porządków, ale kończymy tylko fazę pierwszą czyli wywalanie wszystkiego. Małżonka informujemy, że niech dokończy sobie sam i wracamy do pracy. Efekt gwarantowany, "sprzątanie piwnicy" na stałe wypadnie ze słownika szanownego małżonka już po pierwszym razie.
        "Trzepanie dywanów" - tu problem jest odrobinkę większy, bowiem trudno się nam nie zgodzić, że trzepanie dywanów się przyda. Cóż więc zrobić aby ta pożyteczna skądinąd czynność nie przerodziła się w piwne rozmowy braci McMullen przy trzepaku? Jest to możliwe ale wymaga zsynchronizowania działań z koleżankami. Umawiamy się, która z was zezwala najpierw na trzepanie a potem na piwnicę, a która odwrotnie. W ten sposób mężowie się nie spotkają co zmniejszy prawdopodobieństwo zaginięcia przy trzepaku.
        "Nibysprzątanie" - jak już mężowi nie uda się uciec do piwnicy ani pod trzepak, to będzie symulował pomaganie w sprzątaniu. Niby to weźmie kurze wytrzeć, książki poprzekłada, kwiatki podleje. Zezwalamy na te czynności. I tak potem poprawimy, ale przynajmniej nie gapi się bezczelnie w telewizor. Książki ustawiamy oczywiście według wzrostu, bo faceci to jakoś dziwnie robią. Kurze musimy poprawić, bo według nich pod klawiaturą się nie wyciera.
        "JakTuPięknieKochanie" - czułe słówko na koniec. Jak już umęczone padamy z nóg i słowa te należą nam się jak psu buda to oni łaskawie je wypowiadają wcale nie dlatego, że się z nami zgadzają. Chcą po prostu odwrócić naszą uwagę od faktu, że się za bardzo nie napracowali. Co bystrzejsi zamówią pizzę, niby to po to żebyśmy już kolacji nie musiały robić, chociaż dobrze wiemy, że dla nich najlepsza kolacja to pizza właśnie. Udawajmy zaskoczenie miłym słowem, bo w przyszłym roku nawet tego możemy się nie doczekać.


        Te proste, ale zapewniam, że skuteczne metody, pozwolą nam w spokoju bez nieustannego użerania się z niesfornymi małżami przeprowadzić porządki generalne. A wszystkie dobrze wiemy, że nic nie daje takiego poczucia bezpieczeństwa jak porządek w szafie.

wtorek, 9 października 2007

Jak przeżyć z kobietą - kurs dla opornych, cz. 1

        Witam Państwa na pierwszej części naszego cieszącego się ogromną popularnością kursu z serii "Jak przeżyć z kobietą - dla opornych". Przepraszam licznych panów, którym nie udało się dostać biletu, w miarę możliwości postaramy się zorganizować dodatkową sesję. Dzisiej zajmiemy się zagadnieniem pod tytułem "Porządki generalne", które będę nazywał w skrócie PG. Zadrżeli panowie na sali jak zauważyłem, i słusznie albowiem jest to jedna z groźniejszych kląsk żywiołowych jaka może nam się przytrafić w tak bezpiecznym wydawałoby się miejscu jak nasz własny dom. PG w kategorii kląsk żywiołowych plasują tuż obok tornada albowiem mają z nim wiele cech wspólnych jak na przykład: nieprzewidywalność, nieuniknioność, niemożność określenia szkód zawczasu, itp. W dalszej części kursu przedstawię dokładnie opis czym są PG, jak rozpoznawać objawy zbliżających się PG oraz jak zachowywać się w trakcie PG.

        Zacytuję opis PG z wikipedii: "Porządki generalne - klęska żywiołowa przypadająca co najmniej dwa razy do roku, o dużej sile rażenie chociaż obszarem działania ograniczona zazwyczaj do jednego mieszkania lub domu. Częstotliwość występowania może się różnić w zależności od występujących lokalnie dużych świąt kościelnych."
        Zadadzą państwo pewnie pytanie w jaki sposób występowanie klęski żywiołowej może być uzależnione od liczby lokalnych świąt kościelnych. Pytanie jest jak najbardziej na miejscu, bo to rzeczywiście dziwna zależność. Niemniej została wielokrotnie potwierdzona doświadczalnie przez naukowców z różnych krajów. Brak jest jednoznacznej teorii wyjaśniającej to zjawisko, ale możemy je wykorzystać do przewidywania PG. Ale o tym opowiem w dalszej kolejności. Teraz przedstawię zasadę działania PG. Otóż PG dzielą się na cztery zasadnicze części. Dokładne ich poznanie pozwoli łatwiej sobie radzić w trakcie PG. Być może pozwoli je przeżyć, a nawet ocalić małżeństwo. Były po naszych kursach takie przypadki. Dostajemy mnóstwo listów z podziękowaniami od naszych byłych kursantów.
        
        Część pierwsza PG to tzw "Jezu, Jaki Tu Bałagan" czyli JJTB (czyt. dżejdżejtibi). Objawy: małżonka (kochanka, narzeczona, dziewczyna, sublokatorka, w każdym bądź razie osoba płci żeńskiej, bo nie udało się dotychczas stwierdzić występowania PG w domach zamieszkanych przez samotnych mężczyzn) wielokrotnie z różnym natężeniem wyraża się krytycznie na temat panujących w domu porządków. Tak, zgadza się, dokładnie tych samych porządków, które sama robi codziennie i dotychczas wszystko było OK. Porada dla panów, nawet nie próbujcie tego zrozumieć, zapewniam będzie mniej bolało. Zalecane postępowanie w przypadku stwierdzenia objawów: uwaga panowie, wbrew logice kategoryczne zapewnianie, że wszystko jest w najlepszym porządku przynosi efekt dokładnie odwrotny od oczekiwanego - pani jest jeszcze bardziej na GP napalona. Podobny efekt przynosi zbyt entuzjastyczne zgodzenie się, że faktycznie jest bałagan. Zaprzeczać delikatnie, posługując się słowami kluczami typu kochanie, skarbie, żabko, myszko itp.

        Część druga PG to "Generalny Bałagan" czyli GB (czyt. dżibi). Objawy: jak to przy bałaganie, wszystko co dotychczas było bezpiecznie złożone w szafach ląduje na podłodze, szkło ląduje w zlewie, z różnych półek spadają stare papiery itp. O ile JJTB może zostać przez niektórych z panów niezauważone o tyle GB nie da się po prostu nie zauważyć. Porada z poprzedniej części jest aktualna. Zalecane postępowanie w przypadku stwierdzenia objawów: starać się unikać trafienia twardymi przedmiotami, chronić przed uszkodzeniem komputer i telewizor. Picie piwa nie jest zalecane.

        Część trzecia to "Zasadnicze Porządki Generalne" czyli ZPG (czyt. zetpidżi). Najbardziej niebezpieczna część, tutaj właśnie panowie najbardziej narażeni są na niebezpieczeństwo uszkodzenia ciała lub nawet, o zgrozo, zapędzenia do robót domowych. Tak panowie, oburzenie jest w tym miejscu w pełni zrozumiałe. Nasz kurs ma was nauczyć jak tego nieszczęścia uniknąć. ZPG sprowadzają się do tego, że to co na etapie GB wywalono z szaf wraca do nich, ewentualnie po wcześniejszym upraniu i wyprasowaniu, szkło wraca do szafek po umyciu, oraz dodatkowo dochodzi do niepokojącego mycia okien i zakłócającego normalny rytm domowy wycierania kurzu, nawet spod komputera. W czasie tych czynności może dojść do tak karygodnych zdarzeń jak przesunięcie klawiatury, wytarcie monitora z kurzu lub nawet uporządkowanie biurka (!!!). Zalecane postępowanie w przypadku stwierdzenia objawów: za wszelką cenę unikać krytycznych uwag, za wszelką cenę unikać wszelkich czynności, które małżonka (kochanka, narzeczona, dziewczyna, sublokatorka) całkowicie błędnie uznaje za bezwartościowe czyli np. oglądania telewizji, grania na komputerze, czytania gazety. Nawet nie próbować oddalić się na zasłużone piwo z kolegami. Co więc robić? Od czasu do czasu zapytać czy pomóc. Nienachalnie i niezbyt często, ale na tyle często i odpowiednio dozując entuzjazm aby wyrobić w osobie przeprowadzającej ZPG, że rzeczywiście chcecie pomóc, co oczywiście jest bzdurą. Wiem, że to trudne. Mamy kurs dla zaawansowanych poruszający to zagadnienie głębiej. Zresztą i tak żadna kobieta nie pozwoli na to aby firanki zawiesił facet, bo na pewno będzie krzywo. Ubrania też poskłada krzywo, nie mówiąc o tym, że 175 szklanek na swoim poprzednim miejscu żaden facet nie jest w stanie ustawić i z tym akurat się zgadzamy. Bezpiecznie jest również samemu zgłosić się do jakiejś niewyczerpującej pracy np "Kochanie, posprzątam piwnicę". Wszyscy wiemy, że piwnicy nie da się posprzątać, ale będziemy w bezpiecznym miejscu i nie zostaniemy posądzeni o brak chęci do pomocy.

        Część czwarta to "O Jezu Jaka Jestem Zmęczona" czyli OJJJZ (czyt. ołdżejdżejdżejzet). To również bardzo niebezpieczna część PG, albowiem jedno źle dobrane słowo może może zburzyć spokój na wiele dni. Tak bywały takie przypadki. Objawy: małżonka (kochanka, narzeczona, dziewczyna, sublokatorka) narzeka na zmęczenie faktem przeprowadzenie PG nie zdając sobie zupełnie sprawy, że PG jeszcze się nie skończyło. My wiemy i pozostajemy ostrożni. Absolutnie żadnych słów krytyki, nawet jeśli coś tego wymaga. Umówmy się, że po ZPG wszystko jest w jak najlepszym porządku. Pochwalmy delikatnie, ale w żadnym przypadku słowami "Jeszcze nigdy nie było tak czysto". Kluczowe jest słówko 'nigdy' sugerujące kobiecie, że do tej pory to zawsze był bałagan. W ogóle starajmy się raczej uniknąć porównań do przeszłości, do domu mamusi, domu waszej wspólnej koleżanki, a już absolutnie do domu kochanki. Jest po prostu pięknie i już.

        Na koniec uwaga ogólna. Pierwszymi objawami zbliżających się nieuchronnie PG są pojawiające się w witrynach sklepowych informacje o zbliżających się świętach, bałwanki ewentualnie króliczki, choinki, bombki i inne ozdoby świąteczne. Jeśli zauważycie w sklepach w waszej okolicy te znaki możecie być pewni, że PG blisko i zacząć przygotowywać się do nich psychicznie. Dodatkowo pozwoli to łatwiej zaobserwować kliniczne objawy pierwszej części PG.

        Bardzo dziękuję państwu za uwagę. Nieliczne panie robiły jak widziałem notatki, mamy nadzieję, że nie zostaną one wykorzystane przeciwko nam, haha. Życzę panom powodzenia, egzamin praktyczny już niedługo.

czwartek, 4 października 2007

Najświeższe wiadomości

        Wczoraj zginął w Iraku kolejny Polak, oficer BOR, ochroniarz ambasadora polskiego generała Pietrzyka. W moim ulubionym Radiu Zet miałem możliwość posłuchania różnych komentarzy na ten temat:
 

        Rzecznik rządu czy tam BOR: "Nie podajemy nazwiska oficera, chcemy żeby najpierw dowiedziała się rodzina". Ludzie! Od rana wiadomo, że ktoś zginął. 50 rodzin siedzi jak na węglach, bo może to ich mąż, ojciec, syn, brat. Wszystkie media o tym trąbią a rzecznik mówi, że chce żeby najpierw dowiedziała się rodzina. To kiedyż, qwa, zamierzacie im o tym powiedzieć?!

        Lech albo Jarosław Kaczyński: "To mogła być próba wpłynięcia na wynik wyborów w Polsce." Jak już się z ziemi podniosłem, po tym jak trzy razy z krzesła spadałem, wytarłem łzy (ze śmiechu, nie z bólu) to mi tylko jedno słowo przyszło do głowy, ale go nie napiszę bo musiałbym dać dostęp tylko od 18 lat.


        Pan pułkownik Jakiśtam, były uczestnik misji w Iraku: "To nie był zamach wymierzony konkretnie w Polaków [tak jakby się to kłóci odrobinkę z poprzednim cytatem - przyp. mój]. To przypadkowa bomba. Oni podkładają bomby łudząco przypominające stare kalosze, kamienie i inne rzeczy. Trudno je rozpoznać."



        Patrzcie jacy oni są, qwa, złośliwi ci terroryści. Nie dość, że podkładają bomby, to one jeszcze wcale nie przypominają bomb. Powinni je przecież oznakować, przygotować objazd, zrobić migające strzałki wskazujące na bombę, powiesić transparenty ostrzegawcze, nadać komunikaty w radio i telewizji (ups zapomniałem, nie mają radia, rozwaliliśmy im nadajniki niosąc pomoc), oznakować GPS-em i co tam jeszcze możliwe. A w ogóle to szczerze wątpię, żeby pan pułkownik podczas swojego pobytu w Iraku widział na własne oczy chociaż jedną bombę. Jeśli widział to wydrukuję ten tekst i zjem kartkę.
Z ostatniej chwili. E tam, to wszystko było z ostatniej chwili. Wiecie, że CBA uzyskało nieograniczony i niekontrolowany dostęp do danych ZUS-u? Dzięki panu premierowi i jego rozporządzeniu. Zaczyna Wam coś to przypominać? No, dobrze kombinujecie. Pan się nazywał Orwell i już niedługo okaże się Nostradamusem 20-ego wieku. Po co CBA dane o naszych chorobach? I tak mogli te dane dostać, ale do tej pory trzeba było uzasadniać po co, a teraz będzie "hulaj dusza".
        Drugie z ostatniej chwili. Pan minister Obrony Narodowej zarządził, że WSZYSCY żołnierze (zawodowi i nie) mają obejrzeć film, nigdy nie zgadniecie jaki. "Katyń". Na pewno byście nie zgadli. Za swoje pieniądze mają iść? Nie, jednostki mają za to zapłacić. Wszystkiego najlepszego drodzy podatnicy. Żołnierzom to obojętne, mogą być w pracy albo mogą być w kinie. Tyle samo im za to płacą.
        Naprawdę z ostatniej chwili. Właśnie usłyszałem w Radiu Zet. Polska odrzuciła Kartę Praw Podstawowych. To dokument spisujący prawa obywateli Unii - od prawa do życia i wolności słowa, po zakaz klonowania reprodukcyjnego. Nie będzie Unia pluć nam w twarz ni dzieci nam unić. Jeszcze Wielka Brytania się nie zgodziła, ale im chodzi o strajki a naszemu rządowi, o prawo, które być może da się zinterpretować tak, że Ci zboczeńcy geje i lesbijki domagaliby się legalnych małżeństw w Polsce. Zgroza.
        I jeszcze ciepłe z naprawdę, ale to naprawdę ostatniej chwili. Znacie najpopularniejszy ostatnio dowcip w Polsce? "Chcesz ratować Polskę schowaj babci dowód". Krąży SMS-ami i mailami wzbudzając śmiech a nawet ubaw po pachy. U tych co mają poczucie humoru. Wypowiedź pana premiera: "Ci co rozsyłają tą wiadomość godzą w dobre imię narodu polskiego". Bez komentarza.

        Sorry, ja naprawdę bardzo się staram polityki tu nie mieszać. Naprawdę bardzo, ale dobrze mi robi jak sobie pokrzyczę. A tu mi wolno. Nawet nie wiecie jak to się pomaga odstresować.

        Żeby nie było całkiem fatalnie dzisiaj to była i jedna miła wiadomość. Fundacja "Spełniamy marzenia" (czy jakoś tak, ale coś z marzeniami na pewno) spełniła marzenie chłopca z białaczką. Kuba ma 7 i od 3-ego roku życia jest zafascynowany dinozaurami. A jego marzeniem było poznać wybitnego archeologa zajmującego się dinozaurami (nie wiem jak się nazywa bo lat mam 100(6) ale na dinozaurach nie znam się nawet w połowie jak ten mały). I poznał. Jak niewiele trzeba żeby spełnić marzenie dziecka a ile z tego radości.

Apdejt: Jest odpowiedź frontu moherowego na akcję "Schowaj babci dowód" (do czytających mnie pracowników wszelakich agencji rządowych: kategorycznie tej paskudnej akcji nie popieram). Odpowiedź jest wierszowana i nawet muszę przyznać zabawna, a nie spodziewałem się.



"Schowaj babci dowód,
potem będzie lament
gdy babcia w odwecie
zmieni swój testament"
A wiecie, że autorzy pomysłu z dowodem przerażeni brakiem poczucia humoru wśród polityków zadeklarowali gorąco, że wcale babciom dowodów nie schowają? Wręcz przeciwnie, zabiorą je na wybory. Babcie, nie dowody. Tzn babcie z dowodami. Co wg mnie jest nawet lepszym pomysłem. Lepiej osobiście podpowiedzieć babci gdzie postawić krzyżyk zanim zrobi to usłużna zakonnica ;) Pozdrawiam wszystkie babcie myślące samodzielnie, niezależnie od tego czy słuchają Radia Maryja czy Radia Zet.

środa, 3 października 2007

Jak oni się kochają

        97% ssaków nie jest biologicznie monogamicznych. Naukowcy nie są zgodni czy człowiek załapuje się do pozostałych 3% czy też raczej nie. Popatrzmy zatem na statystyki rozwodów i wyniki różnych ankiet dotyczących zdrad. Patrzymy? Jak gdzie? W roczniku statystycznym na przykład. Albo na dowolnym portalu w dziale 'Kobieta'. Zdecydowanie nie jesteśmy monogamiczni i nie trzeba do tego badań za setki tysięcy dolarów. Nieuchronnie przychodzi mi do głowy w tym momencie pytanie "To po jaką cholerę się pobieramy i skazujemy dobrowolnie na monogamię?". I na to pytanie postaram się udzielić odpowiedzi. Bezstronnej oczywiście jak zwykle ;) i popartej naukowymi wywodami. Wrażliwych i tych do dopiero mają zamiar wyjść za mąż albo się ożenić proszę o nieczytanie, żeby potem nie było na mnie. A już w ogóle zabraniam czytać jeśli ktoś to planuje w najbliższym czasie.
        Otóż błąd jaki popełniamy to zawieranie związku małżeńskiego pod wpływem narkotyków. Właściwie to nie są takie całkiem prawdziwe narkotyki, ale efekt działania identyczny. Otóż zakochanie (nie mylić z miłością) spowodowane jest działaniem fenyloetyloaminy, która daje efekty podobne do amfetaminy. Osobiście tego nie sprawdzałem, (amfetaminy znaczy, nie zakochania) ale podobno tak jest. Powoduje euforię, podniecenie, lekki niepokój. A odtrącenie przez ukochaną osobę powoduje doznania jak po odstawieniu narkotyku przez osobę uzależnioną. I w takim stanie większość z nas podejmuje decyzję o zawarciu małżeństwa. Decyzję z założenia na całe życie. Najważniejszą decyzję w życiu podejmujemy będąc niepełnosprawni umysłowo! Żeby było zabawniej, większość par przed ślubem nie mieszkała razem nawet jednego dnia a niektórzy, o zgrozo, nawet się nie seksili. A potem się dziwią, że to zakochanie niekoniecznie przeradza się w miłość. Bo wg naukowców miłość to też chemia tylko innego rodzaju. Po 2-3 latach ilość wydzielanej fenyloetyloaminy maleje do tego stopnia, że zakochanie znika. Panie zaczynają zauważać skarpetki na środku pokoju, zaczynają je irytować talerze zostawiane na stole, otwarta klapa od sedesu (talerze mogę zrozumieć ale z tą klapą to przeginacie). Panów zaczyna irytować przypominanie im o niezobowiązującym i bezokazyjnym kwiatku, o powiadomieniu, że ma się zamiar zostać dłużej w pracy i nie zdąży na obiad, o tym, że to już 6-y raz w tym miesiącu było to piwo z kolegami. Wtedy albo związek się rozpada albo przeradza w miłość, czyli równowagę męskiego hormonu (testosteronu) i żeńskiego (estrogenu). Jak równowaga jest to jest spora szansa na udany i wieloletni związek. Jak równowagi nie ma to też jest szansa na udany i wieloletni związek, ale z kimś innym. A im prędzej zdamy sobie z tego sprawę tym lepiej. Przynajmniej nie będziemy na kogoś zwalać "zmarnowałeś mi młodość", "a mogłem się ożenić z Jolką, ona jest teraz modelką" itp. Bądźmy szczerzy. Większość związków po tych początkowych kilku latach powinna się zakończyć, z korzyścią dla obojga partnerów. Ale trwają. Tego już chemia nie wyjaśnia. Może psychologia? Krótko mówiąc po 3 latach po prostu nam się nudzi.
        I zaczynamy się zastanawiać. Cóż się stało z tym chłopakiem przynoszącym kwiaty, prawiącym komplementy, okazującym nieustające zainteresowanie? A powiem Wam co się stało. Łatwo okazywać zainteresowanie jak trzeba go okazać przez 2 godziny 3 razy w tygodniu. Kwiatka też łatwiej wtedy kupić. A co on robił w pozostałym czasie? Chodził na mecze, na piwo z kolegami, jadł pizzę, grał na komputerze, gadał ze znajomymi na GG, zostawiał skarpetki i talerze w pokoju bo mu to nie przeszkadzało, kąpał się tylko przed spotkaniem z Wami bo częściej nie potrzebował. Czyli robił dokładnie to samo co po ślubie tylko teraz, mieszkając razem, macie okazję uczestniczyć też w jego prywatnym życiu a nie tylko w Waszym wspólnym. W drugą stronę to działa dokładnie tak samo. Co się stało z tą dziewczyną, która zawsze miała dla niego czas, zawsze była ładnie uczesana i wystrojona, zawsze miała ochotę na spacer albo kino? Nic się nie stało, dalej to robi tylko w międzyczasie ma też własne życie, własne koleżanki, z którymi też chce czasem wyjść. Czasem chce pochodzić we własnym domu w szlafroku bo tak i już, czasem nie chce jej się czesać i malować. A czasem znika na 3 godziny u kosmetyczki albo u fryzjera. Oni też mają okazję pouczestniczyć w ich prywatnym życiu. I co z tego? A weźta ludzie pomieszkajta ze sobą parę lat. Jak dacie radę wytrzymać ze sobą bez małżeństwa to i w małżeństwie sobie poradzicie. Bo małżeństwo to nie tylko MY. To także TY i ON/ONA.

PS. Wszystko to wymyśliłem (oprócz fenyloetyloaminy, ta istnieje naprawdę), więc to też bajka, tylko często nie kończy się słowami "I żyli długo i szczęśliwie".